"Likwidacja", Imre Kertész
LEWI • dawno temuChoć “Likwidacja” to powieść filozoficzna, pozwala się ona rozkoszować sobą jako powieścią detektywistyczną napisaną “stylem wysokim”.
Powieść “Likwidacja” węgierskiego pisarza Imre Kertésza porusza tematykę prywatnego wymiaru doświadczenia Holocaustu podejmowanego przez tego autora w jego wcześniejszych utworach, począwszy do słynnego “Losu utraconego”. Jednocześnie w powieści tej możemy odnaleźć kontynuację, a ściślej jeden z wariantów dalszych losów protagonistów “Trylogii ludzi bez losu” Kertésza. Wprawdzie bohater “Kadyszu za nienarodzone dziecko” był kilkunastoletnim chłopcem, gdy trafił do obozu koncentracyjnego, podczas gdy bohater “Likwidacji” urodził się w Oświęcimiu, lecz oczywista paralela ich dorosłych wyborów życiowych i twórczych dylematów każe w nich widzieć różne wcielenia tej samej postaci.
Po przystępnym językowo, napisanym z perspektywy naiwnego, opierającego się na swoim krótkim doświadczeniu życiowym dziecka “Losie utraconym” oraz bardzo trudnym w odbiorze “Kadyszu za nienarodzone dziecko” ze względu na zastosowaną przez autora metodę “strumienia świadomości”, pełnego niekończących się dygresji, zmagań z własnymi demonami, niekiedy bełkotu człowieka balansującego na skraju obłędu, “Likwidacja” to powieść, dla której Kertész odnalazł zupełnie inny, choć łatwo rozpoznawalny styl.
“Likwidacja”, w przeciwieństwie do powieści wchodzących w skład "Trylogii ludzi bez losu", posiada skomplikowaną intrygę, w dodatku tak skonstruowaną, że nie powstydziłby się jej twórca bestsellerowych kryminałów. Jest więc “Likwidacja” powieścią quasi-detektywistyczną, lecz jak przystało na książkę, która wyszła spod pióra laureata literackiej Nagrody Nobla, nie ociera się ani na moment o styl “pierwszorzędnych pisarzy drugorzędnych” specjalizujących się w tym gatunku. Wręcz przeciwnie, “Likwidacja”, w moim uznaniu, to najlepsza z tłumaczonych na język polski powieści Kertésza i zarazem utwór plasujący go w rzędzie najwybitniejszych pisarzy powojennej literatury światowej.
Niejaki Keseru, krytyk literacki i lektor wydawniczy w jednej osobie, po samobójczej śmierci wielbionego przez siebie pisarza B., a prywatnie przyjaciela (o ile B. miał w ogóle przyjaciół), ogarnięty jest obsesją odnalezienia brakującego ogniwa w twórczości B. — pisanej do szuflady powieści. Odpowiedź na pytanie, co się stało z rękopisem powieści zaszyfrowany jest w dramacie zatytułowanym właśnie “Likwidacja”, który to dramat Keseru odnajduje w mieszkaniu martwego B., wśród masy notatek i innych próbek pisarskich B., a następnie ukrywa przed nadejściem policji (mogą być zarekwirowane ze względu na znaną władzy antykomunistyczną postawę B.). W trakcie lektury napisanego dziesięć lat temu dramatu “Likwidacja”, Keseru odkrywa, że B. przewidział w nim dokładnie wszystko, co nastąpi po jego śmierci: że Keseru odnajduje w mieszkaniu martwego B. dramat zatytułowany “Likwidacja” wśród masy notatek i innych próbek pisarskich B., a następnie ukrywa papiery pisarza przed nadejściem policji (mogą być zarekwirowane ze względu na znaną władzy antykomunistyczną postawę B.). Nie, powyższe powtórzenie to nie pomyłka — B. przewidział wszystko z dokładnością, która staje się zwielokrotnieniem, echem, odbiciem lustrzanym rzeczywistych wydarzeń. Zapętlenie się fabuły powieści jest jednocześnie jej zawiązaniem, bohaterom powieści (a także czytelnikowi) coraz trudniej zorientować się, co jest ich autonomiczną decyzją, co wynikiem manipulacji pisarza “zza grobu”, a wreszcie co samospełniającą się przepowiednią, skutkiem autosugestii Keseru i tych, którzy przeczytali “Likwidację”. Keseru nie zniechęcają jednak piętrzące się przeszkody, ponieważ spodziewa się, że powieść B. tchnie w niego od nowa wiarę w sens sztuki i tym samym jego własnego życia jako sługi (krytyka) sztuki, którą to wiarę tak podkopał w nim sam B. Keseru interesownie wkrada się w łaski kochanki B., ucieka się do podstępu, opresji psychicznej, a nawet wątpliwego moralnie szantażu wobec byłej żony B., gdy dochodzi do przekonania, że to jej powierzył on swoje opus magnum. Kertész prawie do końca będzie nas trzymał w niepewności, czy wysiłki podejmowane przez narratora jego powieści, lektora i krytyka Keseru, bardziej oddalą go niż przybliżą do odnalezienia rękopisów pisarza B. i prawdy o motywach jego samobójstwa.
Ale jak to bywa w każdej szanującej się powieści, wartość ma nie ta czekająca po drugiej stronie tęczy odpowiedź, lecz to, co przeżyje i jaką lekcję wyniesie z tego dla siebie ten poszukujący, dociekający. W przypadku Keseru znaczenie tego, co dzięki poszukiwaniom rękopisów B. odkrył na użytek samoświadomości, streszcza się w wypowiedzi Kertésza pochodzącej z jednego z jego esejów, że “nie możemy mieć innych dążeń niż to, któremu Nietzsche poświęca cały rozdział w swym dziele Ecce homo - być tym, kim jesteśmy. Musimy podążać za swym losem, musimy wyciągnąć nasuwające się po drodze wnioski, choćby były nie wiadomo jak bolesne.”
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze