Jak „ugryźć” e-papierosa?
MONIKA SZYMANOWSKA • dawno temuNie jest objęty przepisami prawnymi ani farmaceutycznymi. Budzi niepokój u tradycyjnego lobby papierosowego z powodu swojego rzekomego uprzywilejowania i dostępności w handlu, u innych – z troski o zdrowie nieletnich. Jak większość kontrowersji, i ta ma źródło w niewiedzy oraz braku czytelnej definicji.
Sam e-papieros to designerska obudowa, gadżet elektroniczny nie zawierający tytoniu. Nie można zakazać jego sprzedaży, gdyż nie stwarza zagrożenia dla zdrowia (choć niektórzy twierdzą, że przy namiętnym użytkowaniu sztywny ustnik może deformować zgryz i uszkadzać śluzówkę jamy ustnej, podobnie jak fajka).
Problematyczne są płynne wkłady, sprzedawane osobno – większość z nich zawiera nikotynę, ale nie wszystkie. Te z nikotyną winny być niedostępne dla ludzi poniżej 18. roku życia podobnie jak zwykłe papierosy, ze względu na ryzyko uzależnienia i uszczerbku na zdrowiu.
Znawcy idei e-dymka zgodni są co do tego, że to przejściowa faza dla nałogowców, umożliwiająca rzucenie palenia w dalszej perspektywie – opcja tańsza i zdrowsza. Być może więc warto by zaliczyć e-papierosy do metod nikotynowej terapii zastępczej?
Dym wydychany podczas ich używania jest neutralny i nie zagraża otoczeniu biernym paleniem. Niemniej, wiele osób reaguje na e-papieros niechęcią, nie życzy sobie, by palono go w ich obecności. A przecież powstał w celu wręcz odwrotnym – by nie stresować palaczy zakazami!
A wystarczyłoby obowiązkowo opatrzyć wszystkie wkłady nikotynowe ostrzeżeniem analogicznym do tego na paczkach tradycyjnych papierosów i zakazać ich sprzedaży nieletnim. To ucięłoby rozważania o nieuczciwej konkurencji producentów i samowoli sprzedających. Tylko jak to skontrolować wobec szarej strefy handlu tanimi wkładami firmy „krzak” w Internecie…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze