Przychodzi baba do lekarza
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuDo czego doprowadziła nas współczesna medycyna... Czy leczy naprawdę, czy tylko diagnozuje i leczy objawy? Komu zależy, żebyśmy uwierzyli, że choroba jest normą w każdym wieku? Co stałoby się z koncernami farmaceutycznymi i milionami aptek, gdybyśmy wszyscy uwierzyli we własną moc?
Do czego doprowadziła nas współczesna medycyna… Czy leczy naprawdę, czy tylko diagnozuje i leczy objawy? Komu zależy, żebyśmy uwierzyli, że choroba jest normą w każdym wieku?
Idę do lekarza pierwszego kontaktu. Lekarz waży, tak na oko, sto pięćdziesiąt kilogramów. Oddycha z trudem, twarz ma czerwoną. Zastanawiam się, czy ktoś, kto nie potrafi wyleczyć siebie samego z chorobliwej nadwagi, potrafi pomóc komuś innemu?
Opowiadam o swoich dolegliwościach i dostaję skierowanie do kilku specjalistów. Zostałam rozczłonkowana: ręka do ortopedy, skóra do dermatologa, pierś do ginekologa. Lekarz nie widzi mnie jako całości, nie jestem dla niego jednym organizmem. Jestem zbiorem poszczególnych części ciała, które należy leczyć każde z osobna. Doktora nie interesuje, co jem, czy palę, czy piję, a może jestem narkomanką? Jestem dla niego tylko nogą, skórą, piersią, którą ma zająć się inny specjalista. Na wszystkie inne dolegliwości doktor ma piguły. Najczęściej przeciwbólowce.
W myślach nazywam doktora Doktor Sandoz. Bo doktor przepisuje leki tylko tej firmy.
Wierzę święcie, że kiedy ciało choruje, mówi do mnie. Prosi o zmianę trybu życia. Wierzę – co dla wielu zabrzmi pewnie śmiesznie – że choroba jest moim przyjacielem, który chce mi pomóc. Że ciało jest mądre i zawsze dąży do idealnego stanu zdrowia, bo ma cudowną umiejętność samonaprawiania. Kiedy mówi, trzeba słuchać. I leczyć nie tylko objawy, ale szukać przyczyn choroby. Wierzę też, że na większość chorób pracujemy sami, głównie sposobem odżywiania się, stresem, niewyspaniem. Ogromne znaczenie ma też nasze nastawienie do życia. Od dawna wiadomo, że optymiści żyją dłużej, a kiedy chorują, szybciej wracają do zdrowia. Udowodniono, że istnieje korelacja między niektórymi chorobami a psychiką, a większość chorób ma podłoże psychosomatyczne.
Doktor Deepak Chopra jest światowej sławy orędownikiem medycyny holistycznej, czyli takiej, która traktuje człowieka jako całość. W swoich licznych publikacjach namawia ludzi, żeby zawierzyli sobie i wsłuchali się w swoje ciała. Podaje liczne przykłady „cudownych” ozdrowień, kiedy jedynym cudem była wiara pacjenta we własne ozdrowienie. Sporo miejsca poświęca też lekom typu placebo, które okazują się częściej bardziej skuteczne niż farmakologia. Chopra powtarza: Życie to myśl. Nasze zdrowie zależy od nas samych, od naszych myśli i uczuć.
Rozmawiam o medycynie holistycznej z różnymi lekarzami. Większość uważa, że medycyna Zachodu – zmechanizowana, stechnicyzowana, traktująca pacjenta bezdusznie, jako zbiór osobnych organów, okazała się być zawodna. Medycyna Zachodu jest świetna, jeśli chodzi o diagnostykę i ratowanie życia w nagłych przypadkach, ale nieskuteczna, jeśli chodzi o leczenie. Bo nie szuka przyczyn, leczy tylko objawy, nie docierając do źródeł choroby. Medycynie zachodniej wielu z nich przeciwstawia medycynę Wschodu, naukę o tysiącletniej tradycji, nie rozbierającej pacjenta na części, jak rzeźnik półtusze, ale widzącej go w całości, w powiązaniu z całym jego życiem.
Lekarze, mający świadomość niedoskonałości współczesnej medycyny, a niestosujący w swojej praktyce wiedzy z zakresu holistyki, tłumaczą się brakiem czasu, środków, procedurami obowiązującymi w przychodniach i szpitalach. Wielu uważa też, że pacjenci nie mają świadomości, że odpowiedzialność za swoje zdrowie należy tylko i wyłącznie do nich. Od lekarzy żądają cudownych pigułek na wszystko. Kiedy te nie działają, winien jest tylko i wyłącznie lekarz. Pacjenci nie stosują się do zaleceń lekarzy: nie zrywają ze szkodliwymi nawykami żywieniowymi, nałogami. Żądają zdrowia od lekarzy, całkowicie oddając w ich ręce odpowiedzialność za swoje zdrowie.
Zdaje się, że świat, w którym żyjemy, nie sprzyja medycynie holistycznej. Co stałoby się z koncernami farmaceutycznymi i milionami aptek, gdybyśmy wszyscy uwierzyli we własną moc? Gdybyśmy przestali jeść świństwa, zadbali o swoje zdrowie psychiczne, zaczęli masowo uprawiać sporty i kochali się nawzajem? Lepiej wmawiać ludziom, że przeciwbólowce są lekiem dobrym na wszystko dla wszystkich – od niemowląt po starców. Że miesiączka to choroba, że wszystkie kobiety po menopauzie mają problemy z trzymaniem moczu, a mężczyźni po pięćdziesiątce – z potencją. Że ból na starość jest normą. Że wypadanie włosów jest normą. Tak samo jak wzdęcia, obstrukcje i biegunki, zgaga i nadwaga. Alergia, choroby żył i puchnięcie nóg.
Lista chorób reklamowanych w telewizji zdaje się nie mieć końca. Komuś zależy, żebyśmy uwierzyli, że choroba jest normą?
Przychodzi baba do lekarza. Otyły doktor Sandoz zapisze jej leki przeciwbólowe i wyda skierowania do innych speców, dla których baba jest tylko nosicielką ręki, skóry, piersi. Co ma robić baba?
Szukać lekarza, który zobaczy, że jest babą w całości i pomoże jej zrozumieć podszepty mądrego ciała.
Może kiedyś się uda?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze