Przyspieszacze, dopalacze
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuCodzienne życie pokazuje, że już jest szybko, a będzie jeszcze szybciej. Szybkie jedzenie (buła z czymś w środku), szybka informacja (newsy oparte na zdjęciach). Wstawać coraz wcześniej, coraz później kłaść się spać. W dwóch słowach – czasu brak. Ludzie zawsze próbowali zwiększyć wydolność organizmu bez pozbawiania się snu. Lista jest długa: mate, liście koki, liście ket, betel. My dochowaliśmy się własnych przyspieszaczy, takich jak kawa i herbata.
Nasze codzienne życie pokazuje, że już jest szybko, a będzie jeszcze szybciej. Szybkie jedzenie (czyli buła z czymś w środku), szybka informacja (teledyski udające wiadomości, newsy oparte głównie na zdjęciach) i w ogóle szybkie życie. Wstawać coraz wcześniej, coraz później kłaść się spać. W dwóch słowach – czasu brak.
Szczególnie podatne na ten proces są kobiety – wstawanie rano, obowiązki rodzinne, praca zawodowa, obowiązki rodzinne, sen. Jeśli dodać do tego dojazdy do pracy i nieprzewidziane wypadki, które jak wiadomo w przypadku posiadania dzieci mnożą się w zastraszającym tempie, to jedyny nasuwający się wniosek to ten, że intensywne życie odbywa się kosztem snu i wymaga maksymalnego skupienia. Z mężczyznami jest niewiele lepiej, wystarczy spojrzeć na statystyki: spędzają więcej czasu w pracy i by tam dotrzeć, pokonują większe odległości niż kobiety.
Ludzie zawsze próbowali zwiększyć wydolność organizmu ze szczególnym uwzględnieniem pozbawienia się snu bez szkody dla precyzji działania. Lista jest długa: południowoamerykańska mate, liście koki, popularne w Jemenie liście ket czy azjatycki betel również mają pobudzać i orzeźwiać. Ale jak to z kulturą bywa, każda ma swoją. Mimo że przyjmowanie ketu czy liści koki nie jest w Polsce akceptowane, to dochowaliśmy się własnych przyspieszaczy, takich jak kawa czy herbata.
Herbata traktowana obecnie jako napój codzienny, na Dalekim Wschodzie była postrzegana jako środek o charakterze psychoaktywnym, a jej pobudzający charakter utrwalony został między innymi w legendzie o Buddzie, który zasnął podczas medytacji. Nie chcąc, aby zdarzyło się to w przyszłości, odciął swe powieki i rzucił je na ziemię. To właśnie z nich miały wyrosnąć herbaciane krzewy.
Gdy w siedemnastym wieku herbata pojawiła się w Europie, była uznawana za zioło lecznicze (wpływające pozytywnie na układ moczowy), a przede wszystkim stosowane użytkowo. Jak pisał o herbacie dziejopis: liście thee co czynią? Sen odbierają bez szkody. Mocną herbatą orzeźwiali się kupcy piszący do późna w swoich kantorach i niewątpliwie była to jedna z podstawowych przyspieszających używek, dopóki nie pojawiła się kawa. Dzisiaj kawa jest stałym towarzyszem większości Polaków, i to często nie jako codzienny napój, ale jako substancja, która ma nas obudzić i przygotować do wyzwań nadchodzącego dnia. Jej powszechność, legalność i dostępność spowodowały, że kawa przeciekła do kultury masowej, wystarczy wspomnieć choćby o filmie Kawa i papierosy czy serialu Kamera Cafe. Ale inne typy przyspieszaczy pod postacią coraz popularniejszych napojów energetycznych także zbłądziły pod strzechy. Co prawda takie napoje energetyzujące wymyślono jeszcze na początku zeszłego wieku, ale ich prawdziwa popularność (o ile nie bierze się pod uwagę coli zawierającej obecnie kofeinę, a kiedyś – kokainę) rozkwitła w latach dziewięćdziesiątych.
Dziś wejście do dowolnego sklepu spożywczego zapewnia nam pełen arsenał przyspieszenia. Napoje energetyzujące w pełnym wyborze, małe energetyzujące shoty i fiolki energizerów budzących oczywiste już skojarzenie z lekami. Całkowicie legalne i makabrycznie niezdrowe przynajmniej w porównaniu z kawą, herbatą czy yerba mate (niedocenione źródło dobrego przyspieszenia). Zawierają w sobie kofeinę, taurynę, witaminę B, cukry. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie trzy drobiazgi – szkodliwe działanie dla dzieci, przeciwwskazania przy problemach z sercem i używaniu alkoholu.
Gdy napoje energetyzujące pojawiły się na polskim rynku, były rozpowszechniane w 200-mililitrowych puszkach. Z czasem puszki zaczęły zwiększać swą objętość – 250, 300 a w końcu 500 mililitrów. Dziś nikogo nie dziwią litrowe butelki nabywane często w towarzystwie wysokoprocentowego alkoholu. Energizer pomieszany z wódką staje się tanią metodą na realizację tak zwanego speedballu, czyli miksem spowalniacza (alkohol) z przyspieszaczem (energizer). Skutek? Początkowo jest świetnie, na dłuższą metę taka „rozrywka” może stać się przyczyną zawału, zapaści, uszkodzeń serca, potężnej depresji, krwotoków z nosa i ogólnej, postępującej niewydolności organizmu ze szczególnym uwzględnieniem wątroby. A w kolejce do przyspieszenia Polaków stoją, tak popularne w dyskusjach społecznych dopalacze. O dopalaczach pisano już wielokrotnie, nie warto więc nadmiernie się rozpisywać. Warto natomiast przypomnieć, że podstawą ich istnienia jest uzyskanie stanów psychofizycznych zbliżonych do tych, które wiążą się z innymi, nielegalnymi narkotykami. Swoje odpowiedniki mają tam i narkotyki „lekkie”, i „ciężkie”, takie jak na przykład ecstasy lub amfetamina. Można rozkoszować się legalnym hajem, ale pamiętajmy o jednym – fakt, że coś jest legalne, nie powoduje, że dana używka przestaje być szkodliwa. Ewentualne skutki uboczne? Dopalacze to dość świeże zjawisko, a środki chemiczne często ujawniają swoje skutki w następnych pokoleniach, i to nie tylko zaraz po urodzeniu dziecka, ale również w miarę jego rozwoju.
Tak czy inaczej osoby starające się o dziecko powinny radykalnie ograniczyć wszelkie używki, ze specjalnym uwzględnieniem tych, których ewentualne działanie na płód i zdrowie przyszłej matki (a często i ojca) nie zostało jeszcze dokładnie przebadane. Dość przypomnieć historię talidomidu, leku wprowadzonego mającego być całkowicie bezpiecznym środkiem uspokajającym i likwidującym nudności u kobiet w ciąży. Kiedy urodziły się dzieci, których matki zażywały ten jakżeż „bezpieczny” lek, okazało się, że powstrzymuje on wzrost rąk, tak że dłonie (a w szczególnych przypadkach stopy) wyrastają bezpośrednio z tułowia. Tysiące tak potwornie okaleczonych dzieci żyje do dziś. Nie dajmy sobie zakłócić naszego życia, dbajmy o zdrowie nasze i naszych dzieci.
A na podstawie własnych doświadczeń mogę stwierdzić, że najlepszym i jedynym, praktycznie nieszkodliwym przyspieszaczem jest dobrze zaparzona zielona herbata. Nie powoduje negatywnych skutków, mogą jej używać nawet starsze dzieci, a rozsmakowanie się w herbacie to doskonały wstęp do istnej przygody smakowej naszego życia. Bez negatywnych skutków psychicznych i fizycznych, których wam i sobie nie życzę.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze