Na górze róże, na dole dołki…
CEGŁA • dawno temuDawno, dawno temu, kiedy moja mama była jeszcze w podstawówce, miała najlepszą przyjaciółkę Kasię, nie rozstawały się prawie na minutę. Złożyły uroczyste ślubowanie, że jeśli będą kiedyś miały córki, nazwą je Anna i Diana – na cześć bohaterek „Ani z Zielonego Wzgórza”. Przeznaczenie dopomogło tym dziewczyńskim planom – ja i Diana przyszłyśmy na świat w odstępie 14 dni, jesteśmy spod tego samego Znaku i oczywiście od urodzenia przez prawie 20 lat, do matury, byłyśmy niemal nierozłączne, tak samo jak kiedyś mama i pani Katarzyna.
Droga Cegło!
Dawno, dawno temu, kiedy moja mama była jeszcze w podstawówce, miała najlepszą przyjaciółkę Kasię, nie rozstawały się prawie na minutę. Złożyły uroczyste ślubowanie, że jeśli będą kiedyś miały córki, nazwą je Anna i Diana – na cześć bohaterek „Ani z Zielonego Wzgórza”.
Przeznaczenie dopomogło tym dziewczyńskim planom – ja i Diana przyszłyśmy na świat w odstępie 14 dni, jesteśmy spod tego samego znaku i oczywiście od urodzenia przez prawie 20 lat, do matury, byłyśmy niemal nierozłączne, tak samo jak kiedyś mama i pani Katarzyna.
Ja poszłam na studia, a Diana z mamą wyjechały do Anglii – Dianie nie chciało się uczyć, miała jakieś drobne utarczki z prawem i psycholog zalecił radykalną zmianę środowiska. Dzień ich wyjazdu był taką małą tragedią w naszym życiu, ja i mama straciłyśmy jednocześnie bratnie dusze.
Pani Kasia, samotna matka, jest niezwykle piękną kobietą, szybko poznała fajnego, zamożnego Anglika, zaczęła prowadzić mu dom i ułożyła sobie życie. Człowiek ten prowadzi rozległe interesy – wynajem nieruchomości, budownictwo, gastronomia, sprzedaż wysyłkowa. Diana od razu zaczęła u niego pracować, pomimo początkowo kulawego angielskiego radziła sobie świetnie w biznesie i podobało jej się zarabianie własnych pieniędzy. Wreszcie odnalazła swoją szansę. Rozmawiałyśmy ze sobą codziennie, była taka promienna i zadowolona.
Dianie w Polsce nie było łatwo, w Anglii pod tym względem jest inaczej. Tam nie ocenia się dziewczyny po tym, że jest trochę za gruba czy ma problemy z cerą na twarzy. Miły, operatywny, uśmiechnięty człowiek jest akceptowany bez względu na rozmiar ubrania. To było dla Diany bardzo ważne, bo u nas w kraju zawsze cierpiała, czuła się szykanowana i wyśmiewana, mimo że wspierałam ją, jak mogłam.
Po roku Diana zaprosiła mnie do siebie. Powiedziałam zgodnie z prawdą, że nie stać mnie na wakacyjne byczenie się, bo studia kosztują. Obiecała załatwić świetną, fantastycznie płatną pracę, taką, że odkuję się na cały rok, zwłaszcza że dobrze znam język. Kolejny pamiętny dzień – mojego przyjazdu do Londynu i niestety – smutnego końca naszej przyjaźni.
Na lotnisku Diany początkowo nie poznałam. Schudła 25 kg, miała nowe zęby, piękne ciuchy i włosy. Nic mi nie wspominała, że robi coś ze sobą, nie przysyłała zdjęć. Byłam zachwycona jej nowym wyglądem, ale nie powitaniem: co, kopara ci opadła? Zupełnie jakbym kiedykolwiek życzyła jej źle, chciała, aby pozostała na zawsze nieszczęśliwa i z nadwagą!
Potem był już tylko coraz większy koszmar. Miałam mieszkać z Dianą, panią Kasią i jej partnerem w ich domu. Diana jednak wywiozła mnie do jakiegoś miejsca na przedmieściu – jak się okazało, wynajmowanego na pokoje. Miałam zapłacić czynsz, kiedy coś zarobię. Byłam tak głupia i zaskoczona, że dopiero na koniec pobytu zorientowałam się, że zdzierała ze mnie więcej, niż płaciłabym za skromny pokoik w obrębie miasta, nie wydając na dojazdy. Była to po prostu jedna z dochodowych inwestycji ojczyma, których prowadzeniem zajmowała się moja „przyjaciółka”.
Z pracą było podobnie. Przeszłam wszystkie szczeble „kariery” u mojej szefowej Diany, ale zawsze była ze mnie niezadowolona, przenosiła mnie od zajęcia do zajęcia, jak jej pasowało i akurat było potrzebne. Pakowałam paczki do wysyłki, obsługiwałam dostawy do restauracji, robiłam nawet lżejsze prace remontowe typu odmalowywanie pokoi. Przyjechałam goła, więc byłam uzależniona od jej kaprysów, o czym wiedziała. Byłam w gotowości na nogach 14 godzin na dobę. Płaciła mi nieregularnie, z łaski, za to szykanowała mnie w mieszkaniu – a to awaria wody, a to zepsuta kuchenka czy lodówka.
Po 2 miesiącach miałam dość, opamiętałam się. Znalazłam w tajemnicy (w zasadzie to chyba w jakimś sensie bałam się tej odmienionej Diany, jej władczości i bezczelności) w Internecie koleżeński transport do Polski przez Paryż i Berlin, ludzie podjechali po mnie pod próg o świcie, spakowałam się i uciekłam bez do widzenia. Podróż powrotna do Polski była najmilszym fragmentem moich wakacji – poznałam bezinteresowność i życzliwość, zobaczyłam wspaniałe rzeczy, zwiedziłam pół Europy.
Te wydarzenia miały miejsce pięć lat temu. Koło fortuny obróciło się. Pani Katarzyna w żaden sposób nie zalegalizowała związku z tym Anglikiem. Kiedy Diana poczuła się zbyt pewnie, zaczęła świrować, kręcić lewe interesy za jego plecami, podziękował nowej rodzinie za współpracę, po prostu je wyrzucił na bruk. Mama Diany nie chciała wracać do Polski. Pogodziła się z porażką, znalazła pracę i mieszkanie. Diana całkowicie matkę odrzuciła, pogniewała się na śmierć i życie za brak solidarności – śmieszne, nie sądzisz? Pożyczyła od naiwnych znajomych na bilet i wróciła do kraju klasą biznes, żeby zadać szyku – nie wiem komu, bo poza mną nie miała tu przyjaciół. I dlatego pewnie pierwsze kroki skierowała do mnie.
Cegło, nie ukrywam, że jestem w szoku, ale i w rozterce. Skończyłam studia, mam taką sobie pracę, jakoś z narzeczonym ciągniemy, na szczęście on ma własne mieszkanie z niskim czynszem i pracuje w branży, która go pasjonuje. Diana normalnie liczyła, że z lotniska zabiorę ją prosto do nas! Kiedy zorientowała się, że nie ma takiej opcji, z dnia na dzień wyrzuciła rodzinę, wynajmującą dawne mieszkanie jej i mamy. Ukokosiła się tam i natychmiast zaczęła się przymilać, powołując się na dodatek na dawne piękne czasy! Mam jej znaleźć pracę, polecić ją, bo pieniędzy wystarczy jej najwyżej na 3 miesiące. Wspominała o tym, jak szalenie mi pomogła w Anglii i że teraz pora na rewanż, nie wiem, chyba cierpi na zanik pamięci albo wspina się na szczyty obłudy.
Już nawet nie o to chodzi, wybaczyłam jej tamto zachowanie, dawno nauczyłam się żyć bez niej i mam nowych, prawdziwych przyjaciół. Ale jak z czystym sercem polecić komuś osobę bez wykształcenia, owszem, sprytną, inteligentną, która jednakowoż robiła przekręty pod nosem swoich najbliższych i zwyczajnie, przepraszam, srała we własne gniazdo? W jakim to postawi mnie kiedyś świetle, kiedy ona znów wykręci chamski, niezgodny z prawem numer?
Rozmawiałam z mamą, która nadal przyjaźni się na odległość ze swoją Kasią i zna wszystkie szczegóły aż do bólu. Właśnie po mamie odziedziczyłam miękkie serce, ona uważa, że Dianie trzeba dać szkołę pokory, ale też szansę, choćby przez wzgląd na dawne czasy. Czasem mam wrażenie, że dla mojej mamy Diana już do końca będzie drugą córką, z powodu tamtej dziecięcej przysięgi. To niby co miałabym w tym kierunku zrobić? Zatrudnić ją u siebie jako sprzątaczkę? Bałabym się, że okradnie nas z tych kilku rzeczy, które mamy…
Anka
***
Droga Aniu!
Romantyczne uniesienia dziewczęcej przyjaźni — Wasze i Waszych Mam – mają po wsze czasy swoje miejsce w pamiętniczkach. Przechowujmy je starannie, nie wydzierajmy kartek. Są cenne. Jako dorośli jesteśmy jednak kowalami swego losu i sami powinniśmy odpowiadać za to, że życie wymyka nam się spod kontroli. Bez taryfy ulgowej.
W marzeniach swoich matek miałyście wyrosnąć na księżniczki, a jedyna przyjaźń to taka aż po grób. Niestety, marzenia bywają torpedowane przez wiele czynników. W wypadku pani Małgorzaty i Diany były to zapewne: niepełna rodzina, kłopoty finansowe i wychowawcze, kompleksy i poczucie wyobcowania u Twojej przyjaciółki. Może z braku czasu matka nie poradziła sobie z sytuacją, a Diana robiła błędy, by zamanifestować swój bunt i bolesne przeżycia. Z czasem stwardniała i postanowiła przekuć swoje niepowodzenia w sukces, osiągany za wszelką cenę.
Trudno tu szukać winnego. Stało się. 20 lat waszej przyjaźni nie wystarczyło, by Diana zachowała idealistyczny kodeks wartości. Interwencja terapeutyczna była niewystarczająca. Wyjeżdżając z Polski, Diana była już kimś innym. Cierpienia i upokorzenia pociągnęły ją w nieciekawe rejony. Chciała wziąć odwet na całym świecie i zagubiła się. Nawet Ciebie uznała za wroga.
Chciałam Ci również powiedzieć, że multum przyjaźni rozbija się o rafy zależności. Dopóki ludzie są sobie równi, dzielą wspólne problemy, wszystko jest OK. Diana z premedytacją ściągnęła Cię do Londynu, by pokazać swoją wyższość. Myślę, że w Polsce czuła się od Ciebie gorsza – brzydsza, grubsza, mniej uzdolniona. Zazdrościła Ci, chociaż nie zdawałaś sobie z tego sprawy. To ona była na pozycji podrzędnej i dlatego chętnie wykorzystała pierwszą nadarzającą się okazję, by sytuację odwrócić. Małostkowe? Tak. Ale wybaczyłaś jej. I na tym moim zdaniem Twoja rola się kończy.
Diana, jak i Ty, jest dorosła. Sterują nią dwie rzeczy: żal do świata i instynkt samozachowawczy. Jedyne, co możesz dla niej zrobić, to uświadomić jej fakt, że być może potrzebuje fachowej pomocy. Nie wiem, czy będzie na taką radę podatna przy swoim zaawansowanym egoizmie. Nic więcej nie jesteś jej winna. Powiem więcej – nic innego i nie możesz, i nie powinnaś robić. Nie musisz sobie szukać usprawiedliwienia. Diana sobie w życiu poradzi. Niech nie odbywa się to po raz kolejny Twoim kosztem.
Czuję, że dręczą Cię wyrzuty sumienia. To za mało, by się angażować – wybacz cynizm. Odpowiedz sobie na pytanie, czy masz dla Diany miejsce w sercu. Jeśli tak – pozostań cichym przyjacielem. Bądź w pogotowiu, gdy potrzebny będzie rękaw do wypłakania się – kto wie? Możesz pójść z nią na zakupy i na wino, porozmawiać szczerze o starych czasach, wyjaśnić wprost, w czym Cię zawiodła, i poczekać na reakcję. Ale nie robić dobrej miny do złej gry, nie ryzykować własnego spokoju.
Za błędy trzeba płacić. Warto je naprawiać. W Waszej relacji to wyłącznie rola Diany. Może to z czasem zrozumie.
Serdecznie Ci życzę, by udało się cokolwiek między Wami ocalić.
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze