Seks w małym mieście
EFKA S. • dawno temuSiedzimy. Pijemy piwo. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, wszystkie rozmowy zbaczają na jeden temat - seks. Ktoś orzekł, że miłość jest kiczowata. Jeśli seks, to tylko w „czystym wydaniu”. Erotomani-gawędziarze prześcigają się w wymyślnych historyjkach. A jak to wygląda w praktyce? Ponieważ w małym mieście nic się nie dzieje, należy podjąć próby skomplikowania sytuacji, aby stworzyć pozory perwersji.
W Polsce wszystkie miasta są małe (jeśli za punkt odniesienia weźmiemy aglomeracje typu Paryż, Londyn, Nowy York czy Rio de Janeiro), więc siłą rzeczy piszę tu wyłącznie o pseudo – perwersjach małomiasteczkowych.
Kraków, maj 2000
Otóż, jest godzina 3:30. Mieszkanie studenckie, 35 metrów kwadratowych, sześć osób na stanie, dwie antresole, które służą za sypialnie. W moim pokoju na antresoli śpią, z korkami w uszach, dwie współlokatorki. Ja jak zwykle jeszcze siedzę przed komputerem. Nie pamiętam, co wtedy robiłam, ale to nieistotne. Zawsze o tej porze jest jeszcze coś do zrobienia w sferze „informatycznej”. Nagle słyszę ciche pukanie do drzwi. Widocznie z tego samego założenia (dotyczącego nocnego życia „informatycznego”) wyszedł mój sąsiad, student z mieszkania obok. Przeprosił, że tak późno przychodzi, ale zauważył w oknie niebieską poświatę od monitora i postanowił zapytać, czy nie mogłabym mu pomóc z jakimś plikiem. O co chodziło z tym plikiem też nie pamiętam, prawdopodobnie miał za stare oprogramowanie, żeby go otworzyć. Plik miał podobno bardzo wielkie, ba! — przełomowe znaczenie w porannej edukacji sąsiada. W każdym razie postanowiłam pomóc bliźniemu. Poinstruowałam więc o nieszczelności korków do uszu i pokazałam mu ścieżkę do komputera, czyli wyznaczone klepki parkietu, które nie skrzypiały. Dotarliśmy na miejsce i zabraliśmy się do pracy nad plikiem. Pamiętając o zasadach ciszy nocnej dalsze informacje wymienialiśmy szeptem. Nagle poderwał nas dzwonek do drzwi - przeciągły, grzmiący w ciszy nocnej jak syrena straży pożarnej! Niezważając na ścieżkę nieskrzypiących klepek i łamiąc wszystkie inne zasady niezakłócania ciszy nocnej pobiegłam do drzwi. Musiałam tam dotrzeć szybko, żeby zrzucić tę natrętną, bezczelną rękę z dzwonka.
Za drzwiami stała młoda kobieta, bardzo piękna. Cała naga, okręcona śpiworem. W ręku trzymła nóż, a raczej nożyk – taki do obierania ziemniaków.
— Powiedz mu, że jak zaraz nie wróci, to podetnę sobie żyły — od razu przeszła do rzeczy. Pomyślałam sobie, że ten pomnik Mickiewicza na rynku jakoś źle wpływa na mieszkańców grodu Kraka — romantyzm tak wszedł im w krew, że niedługo zacznie wychodzić bokami. Ale poszłam przekazać to ostrzeżenie, zostawiając półnagie cudo z nożem przed drzwiami.
— Powiedz jej, żeby poszła do domu, bo mi jeszcze z tym plikiem trochę się zejdzie.Hmm, niezbyt było mi to na rękę. Perspektywa tłumaczenia pannie z nożem, że na swojego ukochanego przyjdzie jej jeszcze trochę poczekać nie uśmiechała mi się specjalnie. Zaproponowałam jej więc, żeby weszła. Poinstruowawszy nagą piękność, po których klepkach należy stąpać, a po których nie, zaprowadziłam ją do mojego pokoju. Postanowiłam sama rozwiązać problem pliku, ponieważ instynkt mi podpowiedział, że sama prędzej się z tym uporam. Tak więc siedzieliśmy w ciszy, on sparaliżowany (strachem?), ona z nudów zdrapywała lakier z paznokci narzędziem zapowiadanej zbrodni. Po 5. minutach epokowy problem informatyczny został rozwiązany, a romantyczni kochankowie wracali grzecznie stąpając po nieskrzypiących klepkach.
Na drugi dzień sąsiad przeprosił za incydent. Zwierzył się, że tamta niewiasta go prześladuje i pod pozorem problemów komputerowych chciał się schronić przed nią u nas. Trochę się zdziwiłam, że ucieka przed tak piękną dziewczyną. Sam nie był ani zbyt urodziwy, ani czarujący i elokwenty, ogólnie – nic szczególnego. A jednak kobieta owa ponoć nieustannie go molestowała. Usypiała czujność przeprosinami, a później historia zaczynała się od nowa.Kiedyś nawet uciekał przed nią przez całe miasto, aż w końcu wpadł na pomysł, żeby schronić się w komisariacie. Tam panowie policjanci z poważnymi minami przyjęli jego skargę, że jest molestowany i zatrzymali piękność. Nie cieszył się ów student długo spokojem — szybko ją zwolnili. Chyba rzuciła na policjantów swój czar…
W końcu poznałam ją. Demon był studentką filozofii, ubierał się zawsze na czarno, żeby podkreślić swój czarny charakter. Pewnego razu nie wytrzymałam i zapytałam ją, dlaczego inteligentna i piękna kobieta zachowuje się tak głupio. Dała mi iście filozoficzny wykład, że ona nie może inaczej, spełnia się tylko w perwersji. Może „mieć każdego”, ale tylko „on jej nie chce”, wobec czego tylko „on ją podnieca”. Ona, żeby czuć się kobietą musi zostać upokorzona, albowiem tylko totalne „poddanie się” czyni ją kobietą itd… itp… uff.
A czyż nie jest to typowe zachowanie niemądrej i nieszczęśliwie zakochanej nastolatki z amerykańskich filmów? No, ale grunt to dobra teoria. Nawet największa głupota może stać się perwersją, stylizowaną na Witkacego, Anaïs Nin, Choderlos de Laclos… (nie wiemy co czytała). Perwersja czy kicz? Bo trochę to jednak śmieszne.
Kraków, Maj 2001
To już opowieść z drugiej ręki, pochodzi od żony bohatera tej historyjki. Zaczyna się od tego, że, siedzimy. Wiadomo — w Krakowie wszyscy siedzą. Siedzą i piją piwo, albo, w skrajnych przypadkach, kawę. Więc – siedzimy i pijemy coś ze znajomą i żoną bohatera tej historyjki w jednej osobie. Powoli zaczynam się orientować we włoskich imionach jej adoratorów. Znajoma ta ma szczęście do Włochów. Na szczęście też, większość z nich to geje, co ułatwia jej dochowanie wierności swojemu mężowi. Dla przystojniejszych (cenniejszych) z nich wymyślała nawet domowe sposoby terapii mające przywrócić ich światu hetero. Próby te jednak się nie powiodły, ale to już inna historia. Wracając do naszej - mąż tej znajomej, artysta, wybrał się “na gościnne występy” do Budapesztu. Po pracy wraz z innymi kolegami artystami postanowili zakosztować seksu w wielkim mieście. Niewiele myśląc udali się do przybytku płatnych rozkoszy cielesnych. Zaczęło się dobrze. Piękne panie w skąpym odzieniu typu stringi tańczyły i przynosiły drinki. Alkohol lał się szerokim strumieniem, a panowie bawili się coraz lepiej (rozmową) we własnym towarzystwie, nie reagując na cielesne atuty pań kręcących się wokół rury. Być może to właśnie zastanowiło wykidajłę, który nagle podliczył ilość wypitych drinków i przyniósł rachunek. Okazało się, że rozbawieni panowie nie kontrolowali wydatków, albo drinki były zbyt drogie. W każdym razie nie mogli się doszukać w kieszeniach nawet połowy sumy do zapłacenia. Wykidajło spostrzegłszy, że jeden z nich ma portfel wypchany kartami kredytowymi, wziął go pod pazuchę, wrzucił do auta i, żeby dodać pikanterii sytuacji, wywiózł nad Dunaj. Tam postraszył go zimną wodą w rzece, potem pojechali aby wypłacić pieniądze z bankomatu. Oczywiście okazało się, że na żadnej z kart nie było ani grosza. Młodzieniec nosił je jedynie w celu poprawienia własnego wizerunku. Wykidajło nie wiedział już co ma zrobić. W dodatku otrzymał informacje, że pomimo dobrego angielskiego akcentu panowie pochodzą z Polski, są artystami i, jak to artyści, nie śmierdzą groszem.
— Dobrze, skoro jesteście artystami, to odpracujecie dług — zawyrokował wykidajło.Na męża znajomej i jego kompanów padł blady strach. — Zatańczycie dla naszych dziewczyn. Zrobicie striptiz na barze — dodał, wydobywając westchnienie ulgi z piersi krakowskich artystów. A że byli na rauszu, złapali od razu dobry humor i wenę twórczą. Paniom bardzo się podobał ich występ, musieli trzy razy bisować. Z błogosławieństwem wykidajły udało im się szczęśliwie wrócić do ich małego miasta.
Kraków, maj 2005
Oprócz tego, że my tu w Krakowie siedzimy, to jeszcze czasem chodzimy. Chodzimy, żeby dojść do miejsca, w którym można usiąść. Wpadłam więc pewnego popołudnia do tego sąsiada z czasów studenckich, który się u mnie skrywał przed dziewczyną, pożyczyć książkę.Było ciepłe, wiosenne popołudnie.. Na balkonie stała, wygrzewając się na słońcu — ona. Eks-demon, tym razem cały w bieli. Może zmiana dominanty kolorystycznej w ubiorze symbolizowała zmianę charakteru? Sąsiad wcale się nie wykręcał i nie uciekał przed swoim przeznaczeniem. Nie wyglądał też na wykorzystywanego seksualnie. Albo już się na to godzi, albo jej się odechciało. Miłość? I to bez perwersji?
To nieprawda, że w naszym małym mieście seksu nie ma. Tylko jakoś ta perwersja w lokalnym wydaniu raczej śmieszy niż podnieca, jeśli uczucia brak. My, małomiastecznowi kochankowie, mamy to do siebie, że w seksie najbardziej nas pociąga miłość. Nie odwrotnie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze