Towarzyski gen
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuZastanawialiście się, dlaczego niektórzy ludzie doskonale czują się w towarzystwie, z łatwością nawiązują kontakty i są zawsze w centrum uwagi? To nie jest tylko kwestia pewności siebie, odpowiedniego wyglądu i szerokiego uśmiechu. Okazuje się, że osoby określane mianem „dusz towarzystwa” swoje umiejętności mogą zawdzięczać nie wykształceniu i wychowaniu, lecz genom.
Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez naukowców z Massachusetts Institute of Technology, m.in. przez psychologa kognitywnego Nancy Kanwisher. Informacje o tym znaleźć można w czasopiśmie naukowym Current Biology oraz w amerykańskim Wired.
Naukowcy twierdzą, że istota sukcesu tkwi w umiejętności rozpoznawania twarzy. Chodzi o błyskawiczne mierzenie odległości między oczami a ustami, dzięki czemu nasz mózg precyzyjnie określi, kto jest naszym przyjacielem, a kto wrogiem. By udowodnić tę tezę, badacze ze Stanów Zjednoczonych poddali obserwacji bliźnięta o identycznych i podobnych genach. Badano przede wszystkim umiejętności poznawcze, związane z uczeniem się, myśleniem i świadomością. Efekty eksperymentu były zaskakujące: bliźnięta o identycznym DNA miały zbliżoną zdolność rozpoznawania twarzy, w przeciwieństwie do rodzeństwa, które miało wspólne tylko pięćdziesiąt procent genów. Ale jest też inna opinia dotycząca genetycznego uwarunkowania. Niektórzy specjaliści uważają, że geny wpływają przede wszystkim na to, czy jesteśmy ekstrawertykami czy introwertykami, lubimy samotność lub przebywanie z ludźmi.
Uśmiech, kiwanie głową, odpowiednia mimika i utrzymywanie kontaktu wzrokowego – o tym zawsze powinniśmy pamiętać w trakcie rozmowy. Ale jeśli nie będziemy mieli odpowiednich genów, nie wyłapiemy z tłumu przyjaznych nam ludzi. Dużo prawdy tkwi w tym, że w kontaktach międzyludzkich liczy się pierwsze wrażenie. Kobiety lgną do mężczyzn o niskim tembrze głosu (dowód na większą ilość testosteronu w organizmie), a mężczyźni wybierają przedstawicielki płci pięknej z dużym biustem i szerokimi biodrami, dzięki którym łatwiej jest nosić płód. Dopiero później bierzemy pod uwagę czyjąś inteligencję.
W artykule Czytanie z twarzy Ewa Nieckuła z tygodnika Wprost pisze o badaniach amerykańskich psychologów z Tufts University. Według nich podczas oceny człowieka (w 80% trafnej) bierzemy pod uwagę trójkąt oczy – usta – oczy oraz budowę głowy i mięśnie twarzy. Przepustką do sukcesu okazuje się posiadanie kwadratowej szczęki, mocno zarysowanych brwi oraz blisko osadzonych oczu. Według innych opinii oczy osadzone głęboko świadczą o bystrym charakterze, skrytości i nieufność człowieka. Natomiast oczy szeroko rozstawione posiada człowiek bierny i spokojny, charakteryzujący się sumiennością i pracowitością. Trudno więc nie zazdrościć osobnikom genetycznie obdarzonym błyskawiczną zdolnością rozpoznawania tych cech!
Bylibyśmy jednak nieuczciwi wobec osiągnięć psychologii, gdybyśmy nie brali pod uwagę wpływu dorosłych na kształtowanie się psychiki dziecka. Dzieci towarzyskich rodziców bez wątpienia częściej mają okazję doświadczać kontaktów z obcymi, obserwując m.in. to, jak zachowują się osoby dorosłe, a takie zachowania później powielane są w relacjach z rówieśnikami (zabawy w piaskownicy to ciekawy materiał badawczy; przyglądając się dzieciom możemy znaleźć pewne prawidłowości dotyczące funkcjonowania rodziny; tego np. w jaki sposób ojciec odnosi się do matki).
Badania przeprowadzone przez Massachusetts Institute of Technology wskazują na jeszcze jedną prawidłowość. Zdolności do rozpoznawania twarzy oraz inne umiejętności kognitywne mogą być od siebie niezależne i nie mieć nic wspólnego z inteligencją. To może wyjaśniać, dlaczego niektóre osoby mają talent do muzyki lub matematyki, a nie mają zdolności językowych. Bo język, jak dowiadujemy się m.in. z artykułu opublikowanego w Wired, ewoluował znacznie później niż zdolności poznawcze człowieka.
Jakie są społeczne konsekwencje tego odkrycia? Jeśli jesteśmy w stanie poznać budowę genomu człowieka, modyfikować genetycznie organizmy zwierzęce i roślinne, może w przyszłości będziemy w stanie zaprogramować strukturę ludzkiego DNA tak, by rodzili się wyłącznie towarzyscy, uśmiechnięci, pogodni obywatele? Dziś przecież twierdzi się, że osoby, które opanowały zasady komunikacji interpersonalnej, mają większą szansę na sukces. Trudno nam zaakceptować ludzi typowo introwertycznych, spędzających czas w samotności, czujących się dobrze we własnym towarzystwie. Awans ominąć może tego, kto nie uczestniczy np. w firmowych wyjazdach integracyjnych. Może ma coś do ukrycia, może źle czuje się wśród współpracowników, a może, po prostu, ma wszystko gdzieś? Rodzi się tu zbyt dużo pytań, a przecież kieliszeczek wódeczki wypitej przy ognisku jeszcze nikomu nie zaszkodził.
Trudno winić ludzi unikających milczków i samotników. Człowiek to przecież istota społeczna, która, by żyć i rozwijać się, potrzebuje innych. Z drugiej strony wizja wiecznie uśmiechniętego ekstrawertyka przypomina motyw żywcem wzięty z niektórych filmów science fiction, dziejących się w totalnie zhomogenizowanym świecie jednakowych ludzi. Przyszłość pokaże, w jakim kierunku rozwijać się będzie ludzki umysł i do czego, praktycznie, przyda się wiedza o genetycznej budowie naszego organizmu (zastosowana chociażby w przypadku takich kwestii jak zdolności językowe, podejmowanie decyzji, percepcja i inteligencja). Miejmy nadzieję, że dzisiejsze odkrycia pozwolą nam lepiej czuć się we własnej skórze, a nie cierpieć z powodu tego, że z naszym DNA jest coś nie tak.
Źródła: Janelle Weaver, Some Social Skills May Be Genetic, www.wired.com
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze