Chorzy na ładny wygląd
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuDysmorfofobia to lęk przed własną "brzydotą", najczęściej zupełnie wyimaginowaną. Ta ciężka choroba psychiczna coraz częściej dotyka młode i dość atrakcyjne osoby, głównie kobiety. Cierpi na nią więcej osób, niż na schizofrenię, bo aż około 2 proc. populacji. Prawie 28 proc. chorych popełnia samobójstwo. Czy mamy obsesję na punkcie wyglądu?
Dysmorfofobia to lęk przed własną "brzydotą". Ta ciężka choroba psychiczna coraz częściej dotyka młode i dość atrakcyjne osoby. Czy mamy obsesję na punkcie wyglądu?
Chociaż o dysmorfofobi mówi się niewiele, to na tę chorobę psychiczną cierpi więcej osób, niż na schizofrenię, bo aż około 2 proc. populacji. Dopada przedstawicieli obu płci, chociaż częściej chorują kobiety. Lekarze diagnozują ją głównie u nastolatków i ludzi młodych, rzadziej u starszego pokolenia. Chorzy czują lęk przed własną brzydotą, najczęściej zupełnie wyimaginowaną.
Psychiatrzy rozróżniają dwa rodzaje dysmorfofobii - urojeniową (psychotyczną) i nieurojeniową (nerwicową). Często trudno jednoznacznie ustalić przyczyny choroby. Może to być traumatyczne wydarzenie we wczesnym dzieciństwie lub problemy rodzinne. Z całą pewnością na dysmorfofobię chorują osoby z niską samooceną. Część psychologów jest zdania, że jest ona odmianą nerwicy natręctw. Poza tym trudno sprostać ideałowi w czasach kultu pięknego ciała, wykreowanego przez kolorowe magazyny. Szczególnie nastolatki nie mają świadomości, że wygląd modelki na zdjęciach niewiele ma wspólnego z rzeczywistością, bo niemal każdy kawałek jej ciała jest poprawiony w programach komputerowych. Pierwsze objawy dysmorfofobii pojawiają się głównie w okresie dojrzewania. Choć zdarzają się nagłe zachorowania, to najczęściej choroba rozwija się stopniowo na przestrzeni wielu miesięcy.
Chorzy żyją w przekonaniu, że mają poważne deformacje. Właściwie mogą mieć obsesję na punkcie każdej części ciała. Najczęściej jednak dotyczy skóry, kształtu twarzy, zmian trądzikowych lub blizn. Mogą się zamartwiać wyglądem uszu, nosa. Lęk wzbudzają zmarszczki, znamiona, wygląd naczyń i porów, zwiotczenia, rozstępy. Tylko oni widzą swoje wyolbrzymione defekty. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistymi ułomnościami. Często dla otoczenia chorzy są osobami atrakcyjnymi.
Rzekomo krzywy nos lub obwisłe piersi stają się obsesją, myślenie o tym w skrajnych przypadkach zajmuje nawet 8 godzin dziennie. Chorzy robią wiele, żeby ich „defekty” były niewidoczne. Godziny spędzają przed lustrem czesząc włosy, które mają zasłonić uszy, robią staranny makijaż. Próbują zakamuflować swój wygląd intensywniejszą opalenizną albo stosują drakońskie diety. Wciąż przeglądają się w lustrze lub szybie wystawy sklepowej.
Dysmorfofobia skutecznie utrudnia życie, ludzie nią dotknięci często izolują się, bo wydaje im się, że nikt z tak brzydką osobą nie jest w stanie się zaprzyjaźnić. Chory nie ma przyjaciół, stara się możliwie najrzadziej wychodzić z domu. Wielu z nich nie potrafi wejść w związek, nie decydują się też na małżeństwo. Bywa, że nie są już w stanie również pracować.
Na forum psychiatria.pl Gość pisze: Mam prawie 19 lat i aż 4 lata zmarnowane przez "nią". Byłam już kilka razy hospitalizowana i właśnie tam lekarze postawili mi tą diagnozę — dysmorfofobia (…) Na moim przykładzie mogę napisać, że to coś strasznego. Nie chodzi mi już o sam wygląd. Ale idące za tym inne problemy jak fobia społeczna i bardzo zaawansowana depresja. Ciągłe uczucie że jest się gorszym, mniej wartym. Przeglądanie się w lustrach po kilkanaście razy w ciągu godz., nawet w łyżeczkach, czy w tyłach płyt jest wykańczające. Najgorsze jest też to, że w odbiciu swojej twarzy nie widzę pięknej dziewczyny tylko brzydkie kaczątko. I wykańcza mnie myśl, że nie dorównuję wyglądem moim rówieśniczkom, chociaż wielu ludzi mówi mi, że jestem ładna.
Dysmorfofobia prowadzi do samobójstwa
Przekonanie o niedoskonałości swojego wyglądu bywa tak silne, że może popychać do targnięcia się na własne życie. W amerykańskich badaniach stwierdzono, że myśli samobójcze ma aż 78 proc. chorych, a 24–28 proc. swoje zamiary wciela w życie, bo staje się ono dla nich nie do zniesienia.
Dalej Gość pisze: (…)Wielu czytając to pomyśli, że to zwykła próżność, dojrzewanie lub brak ważniejszych problemów. Ale jak już wspomniałam, to nie jest tak. Z moich ust nigdy nie wypłynęło słowo, że jestem ładna, nigdy nie byłam pewna siebie. Ten brak wiary w samego siebie doprowadził do próby samobójczej. I tak naprawdę cieszę się, że jestem "tu" jeszcze, mimo że to uczucie nie daje mi do końca cieszyć się z tego, co mam. Ale staram się. Biorę leki i uczęszczam na terapię. Mam nadzieję, że nabiorę wiary w siebie, by móc w końcu funkcjonować jak każda nastolatka.
Pomóc może tylko terapia
Nawet jeśli otoczenie będzie przekonywało chorego, że jest atrakcyjną osobą, to dysmorfofobicy są głusi na takie perswazje. Często trafiają do chirurga plastycznego. Problem jednak w tym, że operacja plastyczna nie powoduje, że obsesja mija. Bywa, że przenosi się na inne części ciała i potrzebna jest kolejna operacja. Dobrze się dzieje, jeśli chirurg zamiast spełniać prośbę chorego, zauważy symptomy choroby i skieruje go do psychologa.
Specjaliści przyznają, że leczenie jest trudne i nierzadko długotrwałe, to jednak daje choremu nadzieję na powrót do normalnego życia. Terapia farmakologiczna powinna iść w parze z psychoterapią.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze