Nerwica natręctw – przekleństwo umysłu
ANNA PAŁASZ • dawno temuNerwica natręctw objawia się w dwóch postaciach: obsesji i kompulsji. Ten, kto nie cierpi na nerwicę, nie wie, jak poważne jest to schorzenie. Przesadna dbałość o porządek, liczenie różnych rzeczy... brzmi niewinnie, jednak jest tylko ułamkiem zaburzeń, które determinują życie chorego. Można jednak żyć inaczej, być wolnym od niszczących myśli i wreszcie poczuć się sobą.
Nerwica natręctw, zaburzenia obsesyjno – kompulsyjne (ZOK) - jakkolwiek zwał, brzmi równie tajemniczo i niezrozumiale dla przeciętnego zjadacza chleba, którego choroba z zakresu zaburzeń lękowych nie dotyczy. Nerwica objawia się w dwóch postaciach: obsesji i kompulsji.
Obsesje mają charakter dziwnych myśli czy wyobrażeń, których cierpiący na ZOK nie potrafi się wyzbyć – analizuje swoje zachowania z przeszłości, na które nie ma wpływu, wytyka sobie irracjonalne błędy. Mogą mieć również charakter obsesji seksualnych, religijnych, często są to wizualizacje absurdalnych, agresywnych zachowań wobec osób, które chory tak naprawdę kocha i nie chce krzywdzić. Z kolei kompulsje to powtarzane do znudzenia czynności, rytuały, które choremu dają złudne poczucie bezpieczeństwa i kontroli, której tak naprawdę nie posiada. Może być to ciągłe mycie rąk, porządkowanie w kółko przestrzeni wokół siebie, obsesja na punkcie symetrii, liczenie różnych rzeczy czy poruszanie się w określony sposób.
Pozornie niewinne zaburzenia często utrudniają normalne funkcjonowanie, budzą strach, poczucie winy, powodują dyskomfort psychiczny. Osoba cierpiąca na ZOK nie chce ujawniać swojej choroby bojąc się reakcji otoczenia, nie chce podjąć leczenia, co tylko pogarsza sprawę.
Małgorzata (19 lat) długo nie wiedziała, że jej „dziwne myśli” nie są normalne. Zdaje sobie sprawę, że jest jedną z osób cierpiących na ZOK:
— Wszystkie objawy da się znieść, z wyjątkiem jednego… Najgorsze są te obrazy. Widzę siebie, jak zabijam rodziców nożem, który trzymam w ręku, jak rozbijam głowę chłopaka o kant biurka, choć tylko go głaszczę. Mam milion takich dziwnych chorych obrazów w głowie. Boję się ludzi, wysokości, samej siebie. Liczę różne rzeczy, szukając poczucia bezpieczeństwa, nienawidzę nieparzystych liczb, powtarzam różne czynności, wciąż sprawdzam różne rzeczy. I boję się, że ktoś z bliskich mi umrze. Albo, że nagle okaże się, że to ja jestem śmiertelnie chora.
Klaudyna, 21 lat, podobnie jak inni nerwicowcy, ma obsesję na punkcie symetrii i układania w nieskończoność różnych przedmiotów:
- Chociaż jestem totalną bałaganiarą, dostaję szału, kiedy np. firanka krzywo wisi, lub gdzieś się zawinie, książki nie leżą równo, zegar nie stoi równolegle do kantu komody, obrus leży krzywo, itd. Jest to potwornie irytujące – nie pozwala mi się skupić, dręczy mnie i nieustannie przykuwa uwagę. I choć co chwilę wszystko wokół poprawiam, bywają sytuacje, kiedy nie mogę czegoś przesunąć (np. na uczelni) i wtedy już kompletnie jestem wyprowadzona z równowagi.
Klaudyna, podobnie jak większość nerwicowców, nie leczy swoich zaburzeń:
— Jeżeli chodzi o leczenie – nie, nie próbowałam. Zgłosiłam się kiedyś do specjalistki, która powiedziała mi: Dzisiaj to każdy mówi, że ma nerwicę i temat się skończył. Podziękowałam, wyszłam. Życie z tym rodzajem nerwicy nie jest łatwe – potrafi doprowadzić człowieka do psychicznej rozsypki. Te ciągłe irracjonalne myśli, powielanie schematów, ingerowanie w otoczenie – wszystko to powoduje, że zwyczajnie… ma się dość.
Są jednak osoby, które nie radzą sobie z chorobą i wreszcie sięgają po profesjonalną terapię, tak jak Natalia:
— Miałam chyba 4 depresje. Z nerwicy właśnie wychodzę. Z nerwicą borykam się od prawie 5 lat. Leczę ją. Uczęszczam na wizyty do dobrego psychiatry. Mam wsparcie w rodzinie.
Ten, kto nie cierpi na nerwicę, nie wie, jak poważne jest to schorzenie. Przesadna dbałość o porządek czy liczenie różnych rzeczy brzmi niewinnie, jednak jest tylko ułamkiem zaburzeń, które determinują życie chorego. Wystarczy obejrzeć kilka odcinków Detektywa Monka by przekonać się, jak bardzo nerwica może utrudniać życie, jak bardzo samotnym może uczynić człowieka. Chory oswaja się ze swoimi dziwactwami sądząc, że jest na nie skazany. Ponadto boi się, że zostanie umieszczony w zakładzie psychiatrycznym, a ludzie odsuną go na społeczny margines. W samotności kolejny raz powtarza swoje magiczne czynności, układa wszystko pod swoją linijkę i nie zdaje sobie sprawy, że można żyć inaczej, być wolnym od niszczących myśli, poczuć się wreszcie sobą.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze