Dolce vita
MONIKA KRÓL • dawno temuPodczas rozmowy na poważne tematy kolega mimochodem powiedział, że mi to wszystko łatwo przychodzi. Okazuje się, że z zewnątrz jestem postrzegana jako osoba, która kroczy ścieżką życia usłaną różami. Ja natomiast do tej pory nic na ten temat nie wiedziałam. I stąd moje niekłamane zaskoczenie.
Podczas rozmowy na poważne tematy kolega mimochodem powiedział, że mi to wszystko łatwo przychodzi. Dowiedziałam się też, że wielu naszych wspólnych znajomych myśli podobnie. Okazuje się, że z zewnątrz jestem postrzegana jako osoba, która kroczy ścieżką życia usłaną różami. Ja natomiast do tej pory nic na ten temat nie wiedziałam. I stąd moje niekłamane zaskoczenie. Rozmowa w głównej mierze dotyczyła takich drażliwych kwestii jak domaganie się szanowania swoich praw i należnego wynagrodzenia. Gentlemani podobno nie rozmawiają o pieniądzach, ale rozmawianie o braku pieniędzy to już zupełnie inna sprawa, dlatego pozwalam sobie poruszyć ten temat.
W moim krótkim życiu parę razy zdarzyło mi się zostać bez pracy, mieszkania i oszczędności. Wiem, jak smakuje głód i jak to jest, kiedy ubranie staje się towarem luksusowym. Pamiętam taki okres, kiedy z powodu zwolnienia lekarskiego po operacji nie pracowałam. Pewnego dnia znalazłam w portfelu ostatnie złotówki, a musiałam jechać na zmianę opatrunku do szpitala. Jak się można domyśleć, transport do szpitala uszczuplił w pewien sposób moje zasoby finansowe. Po powrocie z wizyty, podczas której dokonano bolesnej zmiany plastrów, musiałam jeszcze pójść do sklepu i kupić coś do jedzenia za to, co mi pobrzękiwało w portfelu. W moim koszyku znalazło się więc parę kajzerek – istny szał zakupów.
W kolejce do kasy stał przede mną mężczyzna, którego koszyk był wypełniony po brzegi produktami spożywczymi. Stałam więc za nim i pożerałam oczami to, co znajdowało się w jego koszu. Nawet wątróbka, której normalnie nie znoszę, wydawała mi się wtedy smakowitym kąskiem. Można powiedzieć, że patrzyłam na ten koszyk jak wygłodniały wilk na tłustą owieczkę. W pewnym momencie pan odwrócił się, spojrzał na mój koszyczek z osamotnionymi kajzerkami i powiedział dobrotliwie: „Niech Pani wejdzie przede mną. Ja mam dużo zakupów, a Pani tylko te bułeczki”.
To był uprzejmy gest. Teraz to wiem, ale wtedy zinterpretowałam słowa tamtego pana jako afront, wytknięcie mi mojej godnej pożałowania sytuacji finansowej. Oczywiście nikt nie wiedział, że tego właśnie dnia mogłam sobie pozwolić jedynie na zakup kilku bułek, ale nie zmienia to faktu, że zrobiło mi się przykro i tym dotkliwiej poczułam swoją nędzę. Wracałam do domu ze łzami w oczach.
W moim życiu kilkakrotnie zmagałam się z taką sytuacją, że nie miałam co do garnka włożyć. Wiem też jak smakuje bezrobocie i jak puste wydaje się wtedy życie. Znam to nerwowe odliczanie i bieganie ze spotkania na spotkanie z rozbudzaną za każdym razem nadzieją. Nadzieją, która w większości zostaje rozbita w zderzeniu z rzeczywistością. Niewiele jest gorszych rzeczy od świadomości, że kończą Ci się pieniądze na życie. Stoisz przed przepaścią i trzeba wiele wytrwałości, żeby wierzyć, iż może Ci się z tego uda wyjść.
Mnie się udało, mam dobrą pracę i żyję we względnym komforcie. Nie znaczy to jednak, że podobnie będzie mi się wiodło do końca życia. Dzięki wcześniejszym doświadczeniom wiem, że nic nie jest dane na zawsze. Życie potrafi przynosić zarówno niespodzianki, jak i przykre rozczarowania, i nie ma pewności, że jutro będę radziła sobie równie dobrze, co dziś. Nie wiem, co będzie jutro, jednak staram się zapamiętać tę prawdę życiową, że nie należy się poddawać. Może to dziwnie zabrzmi, ale wspomnienie jednego posiłku dziennie składającego się z jogurtu zawsze mi o tym przypomina.
Kiedyś nie potrafiłam zrozumieć jak to jest, że są osoby, które się posuwają do żebrania. Dziś wiem, że w życiu może się tak zdarzyć, iż zabraknie sił.
Ja też byłam bardzo blisko upadku, mnie też już brakowało sił. Otrzymałam wsparcie, które pomogło mi przetrwać najgorsze, ale szybko zdałam sobie sprawę, że to nie zastąpi działania, bo przyjaciele muszą zająć się swoją pracą, swoimi problemami. Nie pójdą za Ciebie na spotkanie, ani nie załatwią za Ciebie spraw, które mogłyby poprawić Twoją sytuację. Trzeba wtedy niestety wstać z fotela wypełnionego żalem, łzami i smutkiem. Podnieść się i pójść na kolejne spotkanie i wierzyć, że może tym razem się uda. To wcale nie jest proste, kosztuje wiele sił i woli walki, ale nie ma innego wyjścia.
Z czasów, kiedy brakowało mi pieniędzy na jedzenie, pozostała mi pewna umiejętność. Nauczyłam się „jeść” oczami. Zdarza mi się iść do dużego sklepu i wpatrywać z uwielbieniem w półki uginające się od produktów. Wystarczy, że tak się poprzyglądam i od razu czuję się najedzona. Moi znajomi się śmieją, że w ten sposób nie mam problemów z tyciem i nie muszę katować się dietami. Może to i powód do zadowolenia. Dziś stać mnie na wypełnienie koszyka po brzegi. Nie robię tego jednak.. Zawsze kupuję to, co niezbędne, produkty, które wydają mi się luksusowymi, pojawiają się w mojej lodówce jedynie w sytuacjach wyjątkowych. Moja oszczędność wynika zapewne z tego, że tak dużo kosztowało mnie osiągnięcie statusu materialnego, który pozwala mi kupić sobie tyle jedzenia, ile trzeba.
Może dlatego takim szokiem było usłyszeć, że w oczach znajomych żyję i zawsze żyłam w warunkach cieplarnianych. Fakt, nie skarżyłam się i zawsze starałam się zachowywać pogodną twarz, ale to nie dlatego, że chciałam robić dobre wrażenie, lecz dlatego, że było mi wstyd, czułam się winna, że nie umiem sobie poradzić. W pierwszej chwili chciałam protestować, gdy poznałam opinię otoczenia, ale po chwili pomyślałam sobie, że raczej powinnam sobie szczerze pogratulować. Naprawdę jest czego!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze