Mężczyźni kochają singielki!
ANNA PAŁASZ • dawno temuKiedyś do kobiety, która w pewnym wieku nie posiadała męża lub choćby stosownego na to stanowisko kandydata, przylegało miano starej panny. Status ów był hańbiący i spędzał sen z powiek. Dzisiaj kobiety nie uzależniają swojego szczęścia od posiadania mężczyzny u boku, wprost przeciwnie – niektóre otwarcie deklarują, że nie szukają partnera i chcą wieść beztroskie życie singielki, bez zobowiązań w postaci związków.
S jak singielka
Iza (34 lata, grafik z Krakowa) twierdzi, że w życiu nie brak jej niczego – dorobiła się mieszkania, samochodu, ma satysfakcjonującą pracę. Dwa razy w roku wyjeżdża na wakacje za granicę, stać ją na różne kosmetyczne fanaberie, a jej szafa ugina się pod ciężarem markowych ubrań. Zapytana o facetów odpowiada, że nie są jej do szczęścia potrzebni.
— Jestem singielką od ponad trzech lat. To nie znaczy, że nie chodzę na randki, wprost przeciwnie. Umawiam się z facetami, czasami pozwalam im zostać na dłużej, ale nie bawię się w związki. Może nauczona doświadczeniem doszłam do wniosku, że nie warto? Zdradzałam praktycznie każdego swojego faceta, tylko pierwszemu byłam wierna. Nie umiałam przywiązać się do żadnego. Nie lubię zobowiązań, monotonii, stałości i sztucznego podtrzymywania napięcia. Lubię poznawać ludzi, bawić się, chodzić własnymi ścieżkami. Związki to zobowiązania, nienaturalne i męczące, nie dla mnie.
Niektórzy faceci nie rozumieją tego, chcą na siłę ze mną być, mają pretensje, że się nie angażuję, ale ja stawiam sprawę jasno. Spotykam się z jednym kilka dni, czasami tygodni (mój rekord to dwa miesiące). Nie zawsze jestem z jednym na raz, czasami mam ochotę poszaleć i gram na dwa fronty. Kocham swoje życie i poczucie wolności, myśl, że do nikogo nie należę, nikomu nie jestem nic winna. Cenię sobie ludzi, którzy radzą sobie w pojedynkę i nie pakują się w związki tylko dla zasady czy dlatego, że tak trzeba.
Do diabła z welonem!
Marta (29 lat, fotomodelka z Warszawy) ceni swoją niezależność, w każdej chwili może spakować walizkę i wyjechać bez oglądania się za siebie. Często tak właśnie jest, z racji zawodu, jaki wykonuje. Marta uważa, że gdyby była w związku, z wielu rzeczy musiałaby w życiu rezygnować i pewnie nigdy nie zrobiłaby kariery jako fotomodelka.
— Umówmy się, niewielu facetów poradziłoby sobie z myślą, że ich dziewczyna pozuje do zdjęć, często skąpo ubrana, i tak naprawdę więcej czasu spędza z obcymi mężczyznami niż swoim własnym. Wiele dziewczyn ma takie problemy, muszą rezygnować ze względu na presję ze strony faceta. Ja chcę tego uniknąć, poza tym nie byłabym szczęśliwa będąc przywiązaną do jednej osoby. Jestem energiczną pracoholiczką, lubię zmiany, szalone tempo życia, chyba nigdy nie poznam faceta, który dotrzymałby mi kroku. Nie nadaję się do stałych związków, próbowałam, ale nic z tego. Wytrzymałam najdłużej rok, ale męczyłam się. Nie chcę być z nikim, przecież nie każda kobieta marzy o księciu z bajki i sukni z welonem. Dla mnie to banał, nie sądzę, żebym zmieniła zdanie, chociaż ludzie nie traktują serio moich słów.
Umawiam się z różnymi mężczyznami, przecież to normalne, tyle, że randki nie kończą się u mnie zobowiązaniami. Wielu mężczyznom to odpowiada, zwłaszcza jeżeli są już w innych związkach. Nie obchodzi mnie, jakie mają zaplecze, to ich sprawa, ich moralność i ich problem. Dziwię się, że ludzie kontynuują tę grę pozorów zamiast powiedzieć sobie „dość”. Lepiej być singielką.
Liczba pojedyncza
Joanna (38 lat, tłumacz z Łodzi) jest zdeklarowaną singielką i wśród znajomych nie jest jedyną osobą, która wybrała życie w pojedynkę. Mówi, że to najlepsza z jej życiowych decyzji. Joanna ma za sobą wiele związków, mniej lub bardziej udanych i twierdzi, że już wystarczy. Woli luźne, niezobowiązujące relacje z mężczyznami, bez presji i napięć.
— Tak jest zdecydowanie lepiej. Teraz spotykam się z kilka lat młodszym mężczyzną, każde z nas ma swoje życie, spotykamy się co kilka dni. Lubimy spędzać ze sobą czas, jest fajnie, ale jednocześnie wiem, że nie na dłuższą metę, zdecydowanie to krótki i intensywny romans.
Wcześniej spotykałam się z facetem, który miał żonę, jakieś dzieci, nudną pracę, w której pozostawał anonimowy. Wiódł uporządkowane, smutne życie frustrata. Zrozumiałam, że tego chcę uniknąć, że to nie dla mnie, nie chcę być nieszczęśliwą żoną hodującą równie nieszczęśliwego męża.
Kiedy proponujesz mężczyźnie luźne relacje bez napięć, jest zdecydowanie fajniej. On się rozluźnia bo wie, że w każdej chwili może nacisnąć hamulec. Faceci kochają singielki za to, że nie mają parcia i niczego nie oczekują. To dla nich ważne, bo nie zagraża ich mitycznej wolności.
Dla mnie układ bez zobowiązań to wygoda, właściwie korzystam z przywilejów partnerki nie będąc nią. Jestem zdania, że związki są ograniczające i stresujące, człowiek nie jest stworzony do trwania przy jednej osobie. Nie obchodzi mnie, czy to kogoś razi czy odrzuca, czy cokolwiek. Jestem szczęśliwa, dla kobiety w moim wieku samospełnienie to jedyne słuszne kryterium postępowania.
Sama czy samotna?
Kinga (38 lat, kierowniczka sklepu z odzieżą w Gdańsku) nie do końca jest przekonana czy bycie zdeklarowaną singielką to taka frajda i powód do dumy. Jeszcze do niedawna była pewna, że chce być sama i nie potrzebuje nikogo do szczęścia, jednak coraz częściej jej niezależność zaczyna jej dokuczać.
— Nie ukrywajmy, dla kobiety przed czterdziestką bycie singielką nie jest już tak atrakcyjną perspektywą jak dla kobiety młodszej. W moim wieku kobiety zwykle mają mężów, dzieci, i dla wielu z nich to nie oznacza końca niezależności życiowej, rezygnacji z marzeń. Boję się, że pewnego dnia mój potencjał się wyczerpie, zostanę sama i tak naprawdę dojdę do wniosku, że niczego nie osiągnęłam.
Flirtowanie z facetami i luźne układy są fajne, ale brakuje mi emocji, czegoś ważnego. Póki co, nie spotkałam mężczyzny, z którym chciałabym się związać, ale kto wie, może właśnie jestem na takim etapie, że chciałabym, żeby tak się stało? Myślałam, że bycie singielką jest dla mnie wyjściem idealnym – cenię sobie swoją wolność, przestrzeń, cenię sobie spokój i nie lubię, kiedy ktoś wchodzi w moje życie z butami. A jednak, bycie notorycznie samą w pustym mieszkaniu w jakiś sposób mnie dobija. Nie chcę na starość wylądować w ciasnej kawalerce z sześcioma kotami, oglądając seriale. Boję się samotności, im więcej mam lat, tym bardziej ten strach się nasila i sprawia, że bycie singielką zaczyna uwierać jak przyciasne buty.
Jakiś czas temu próbowałam stworzyć związek z jednym z poznanych mężczyzn, ale wytrzymaliśmy ze sobą tylko dwa miesiące. To smutne, nie przystosowałam się do bycia z jedną osobą przez dłuższy czas. To są niestety minusy bycia samą – człowiek dziczeje w tej swojej niezależności, przekonany, że tak jest dobrze i fajnie. Tymczasem bardzo łatwo można się tą wolnością zachłysnąć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze