Szykownie czy modnie?
JAROSŁAW URBANIUK • dawno temuByć modną, modnym być… Nie od dzisiaj potrzeba wyglądania dobrze działa na ludzi. Warto wspomnieć choćby piosenkę Zuli Pogorzelskiej Ja nie mam co na siebie włożyć z tekstem Natasza ma na pantofelkach szpic – ja nie mam nic, ja nie mam nic, by dostrzec, że problem nie jest nowy i sięga co najmniej kilkadziesiąt lat wstecz. Chciałbym opowiedzieć o osobach, które wyżej cenią sobie szyk niż modę. A czym jest ów szyk? Otóż szyk to osobisty styl niezwiązany z najświeższymi trendami.
Być modną, modnym być… Nie od dzisiaj potrzeba wyglądania dobrze działa na ludzi. Warto wspomnieć choćby piosenkę Zuli Pogorzelskiej Ja nie mam co na siebie włożyć z tekstem Natasza ma na pantofelkach szpic – ja nie mam nic, ja nie mam nic, by dostrzec, że problem nie jest nowy i sięga co najmniej kilkadziesiąt lat wstecz.
Tak naprawdę sięga on do czasów, w których prehistoryczna dama zaczęła ciosać na głowie swojego jaskiniowego męża kołki o to, że pani z jaskini obok ma zdecydowanie ładniejsze koraliki, o futrzanych sukienkach nie wspominając. I tak zostało do dnia dzisiejszego, kiedy ludzie idą za modą nawet wtedy, kiedy wymaga to od nich wstrzykiwania sobie w twarz botoksu (czyli, mówiąc po ludzku, jadu kiełbasianego), czy kwasu hialuronowego, tak okazale prezentującego się w wargach Krzysztofa Ibisza. Jak widać moda wymaga daleko posuniętej ofiarności, szczególnie ze strony tych, którzy muszą sponsorować operacje plastyczne, gadżety elektroniczne czy sukienki od iw sant loranta, czy jak to się tam nazywa.
Ja chciałbym opowiedzieć o osobach, które wyżej cenią sobie szyk niż modę. A czym jest ów szyk? Otóż szyk to osobisty styl niezwiązany z najświeższymi trendami. Jak pięknie powiedziała swego czasu Magdalena Zawadzka żona mężczyzny niewątpliwie szykownego, czyli świętej pamięci Gustawa Holoubka: szykowny mężczyzna jest zawsze demode.
Jeden z najbardziej interesujących modowych bloggerów Macaroni Tomato zaprezentował niedawno zdjęcia męskich ikon szyku lat osiemdziesiątych, takich jak Andre Agassi czy Bruce Willis (tak, tak ci panowie uchodzili wtedy za modnych…) w dwurzędowych nisko zapinanych garniturkach we wzorki. Jako przeciwwagę prezentuje nieustające ikony szyku męskiego takie jak Sean Connery czy Omar Sharif. I wniosek, który może wysnuć ktokolwiek, nawet nieznający się na modzie może być tylko jeden – ci, którzy nie byli ubrani zgodnie z ostatnim krzykiem mody, za to stosując się do zasad klasycznej elegancji, do dziś wyglądają świetnie, za to ci, którzy zostali dopieszczeni do sesji zdjęciowej przez najlepszych i najmodniejszych stylistów, prezentują się jakby urwali się z koncertu disco polo. Po prostu byli jak na swoje czasy modni, ale zabrakło nieprzemijającego szyku.
Muszę teraz zmartwić czytające panie – u mężczyzn szyk jest ceniony dużo wyżej niż u kobiet. Czasem zwykły kożuch (jak u Marka Hłaski) czy marynarski golf (jak u Ernesta Hemingwaya) może stać się elementem szyku, o którym będzie się pamiętać przez całe dziesięciolecia i który będzie naśladowany lub jak czkawka, będzie pojawiał się w kolejnych powrotach mody, a to na twardziela a to na dandysa, czy co tam akurat będzie modne.
Rozróżnienie między modą a szykiem uznawał również świętej pamięci Zygmunt Kałużyński. Co prawda o jego niechęci do strojenia się czy, bądźmy szczerzy, nawet mycia, krążyły legendy, ale któryż z Polaków mógłby pochwalić się romansami z prawdziwymi hollywoodzkimi gwiazdami? O krótkim związku Zakościelnego i Miko zmilczę, bo z niej taka gwiazda jak z niego aktor. Nie namawiam rzecz jasna do zaprzestania stosowania higieny, ale do pewnego pozostawania w tyle za modą przy jednoczesnym zastosowaniu wypróbowanych rozwiązań.
A jak rozróżnienie mody i szyku ma się do dam? Tu najlepszym przykładem są dwie ikony stylu angielskiego – świętej pamięci księżna Diana i Victoria Beckham czyli Posh Spice. Spajsetka, która miała robić za wytworną, ubiera się u najmodniejszych projektantów i stała się prawdziwym wyznacznikiem sposobu ubierania się dla młodych Brytyjek. Jeśli ktoś zastanawia się, skąd u nich ta miłość do zbyt krótkich spódniczek (do zdecydowanie zbyt grubych nóg), przedłużanych podkoszulków robiących za sukienki (w jakiś niepojęty sposób podkreślających wielkie brzuchy), zamiłowania do zbyt dużych okularów (fatalnie wyglądających na ich nalanych buziach), to odpowiedzialna jest za to właśnie kreatorka stylu Posh Spice. Jej styl pokazuje wyraźnie, że każdy element jej stroju został dopasowany przez stylistę. Dla osoby, która kopiuje panią Beckham, naśladowanie jej może, a nawet musi, skończyć się nieszczęściem. W końcu nie wszystkie jesteście anorektyczkami dbającymi jedynie o ubrania. Z czego należy się zresztą cieszyć.
Księżna Diana była całkowitym przeciwieństwem Posh Spice. Zapewne korzystała z rad stylistów, a za jej wyjściową kreację rodzina średnich rozmiarów mogłaby żyć przez rok. Pobieżne nawet przejrzenie zdjęć Diany każe jednak sądzić, że źródłem elegancji jej książęcej wysokości nie były żurnale i pokazy mody, ale klasyka kobiecych strojów czerpiąca z jednego z najlepszych źródeł mody – arystokracji angielskiej. Ubrania zawsze eleganckie, doskonałej jakości, pozbawione krzykliwych kolorów i doskonale dopasowane do typu urody – to właśnie charakteryzowało księżną Dianę w przeciwieństwie do lśniąco-wychudzonej Victorii Beckham.
Od arystokracji angielskiej, stawiającej na szyk, możemy nauczyć się również innej zasady: wyżej cenić sobie jakość niż modową aktualność stroju. Szczególnie widoczne jest to w przypadku mężczyzn, dla których wysokiej klasy buty stają się przyjacielem na nogach, są reperowane i zelowane, ale dzięki długotrwałemu używaniu, połączonemu z jakością nabierają specyficznej patyny, jak, nie przymierzając, tweedowa marynarka z naszytymi na łokciach łatami.
A co z tego wynika dla kobiet? W końcu większość z pań nie ma ochoty na chodzenie w starych butach ani marynarkach. Otóż jak podkreślają moje intensywnie zajmujące się modą koleżanki, warto mieć w swej szafie stroje odpowiednie do większości sytuacji, jako przykład tego typu ubrań podając przede wszystkim małą czarną i garsonkę (oba wynalazki francuskie). Jeśli wybierze się je uważnie i nie będzie się oszczędzać na jakości materiałów – powinny służyć przez długie lata. Dlatego też warto uszyć je sobie u dobrego krawca. Najtaniej nie będzie, ale jakaż przyjemność w posiadaniu czegoś naprawdę swojego, dopasowanego i wyjątkowego. Szczególnie kiedy to coś jest naprawdę szykowne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze