Krem nowej w Polsce, kanadyjskiej marki używałam bite 5 miesięcy, czyli tyle, na ile tyle starczyła mi zawartość, aptecznego słoiczka o pojemności 60 ml. Oprócz kilku wyjątków nie wracam do kosmetyków, ale z tego jestem bardzo zadowolona i rozważam kupno kolejnego słoiczka.
Technicznie nie mam żadnych zastrzeżeń. Opakowanie jest surowe, celowo oszczędne, zaprojektowane i wyprodukowane z maksymalną dbałością o środowisko naturalne. Także konsystencja i delikatny, w zasadzie niewyczuwalny zapach bardzo mi odpowiadają.
Krem jest bardzo lekki, używałam go zawsze na serum i nawet w takim przypadku wchłaniał się szybko i do całkowitego matu. Użyty samodzielnie moim zdaniem dla kobiet z bardzo suchą skórą to może być za mało, w takim przypadku można właśnie stosować go na serum lub krem zmieszać z kropelką olejku np. tej samej marki.
Aplikowany nawet na podrażnioną złuszczaniem i retinoidami skórę nie spowodował zaognienia. Po aplikacji nic nie szczypało, nie bolało i nie paliło, wręcz miło przynosiło ulgę, a to już naprawdę bardzo dużo. Długodystansowo krem nie zapycha i nie powoduje powstawania zaskórników. Nie ma właściwości sensu stricte rozluźniających takich, jaki dają peptydy. Niwelacja stresu miejskiego to w tym przypadku raczej ochrona, ucieczka od chemii i walka z wolnymi rodnikami. Nie ma cudów, ale pielęgnuje naprawdę znakomicie. Dla mnie dodatkowym plusem jest świadomość, że nie wprowadzam do organizmu kolejnej dawki chemii.
Generalnie świetna, godna polecenia rzecz o przyzwoitym, naturalnym składzie - bez parabenów, barwników i składników pochodzenia zwierzęcego. Mnie się podoba, ale ostrzegam - to nie jest kosmetyk dla kobiet lubiących fajerwerki, silikonowy poślizg, rozświetlające drobinki, mocne zapachy i bajeranckie opakowania.
95 zł to cena oficjalna, w aptekach internetowych można krem kupić znacznie taniej.
Producent | Officina Urban Therapy |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja twarzy |
Rodzaj | Kremy na dzień: nawilżające i odżywcze |
Przybliżona cena | 95.00 PLN |