Uwielbiam cienie w paletach- to moja największa, obok perfum, kosmetyczna słabość. Nie mogę się oprzeć, kiedy widzę paletę, która składa się z kilku lut kilkunastu odcieni i zwykle szybko dołącza ona do mojej pokaźnej kolekcji. Niestety rozczarowałam się paletką Joko, choć rozczarowanie to trochę za słabe określenie. Dziwię się jak można wprowadzić na rynek tak niedopracowany produkt…
Paleta łączy cztery odcienie: biały, szary, granat i czarny. Zamknięto je w czarnej kasetce, wyposażono w dwustronny aplikator i lusterko. Całość prezentuje się porządnie. Dalej jest już gorzej.
O ile pasuje mi to, że cienie nie mają żadnych drobinek i są matowe to ich pigmentacja woła o pomstę do nieba! Testowane na dłoni wydawały się nasycone kolorem, ale na powiece (pokrytej bazą!) barwy są wyblakłe. Nie da się odróżnić szarego od białego, a nawet czarny i granat są blade i bez wyrazu.
Mimo, że nakłada się je dość dobrze ( używam osobnego pędzla, bo dołączony aplikator jest kiepski) to za nic w świecie nie mogę ich ze sobą mieszać, a wszelkie próby rozcierania i blendowania kończą się tym, że cienie się ścierają. Mimo wieloletniej wprawy w nakładaniu makijażu tymi cieniami ani razu nie udało mi się tak pomalować powiek, aby wyglądało to dobrze. Nie mogę mówić o jakiejkolwiek trwałości tych cieni, bo ścierały się już w czasie nakładania innego cienia z palety.
To jedna z najgorszych paletek, jakie miałam okazję testować. Nie polecam jej w żadnym wypadku! Mój egzemplarz wyląduje w koszu, bo nie nadaje się do malowania...
Producent | Miraculum |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kamieniu |
Przybliżona cena | 19.00 PLN |