Dostałam ten kosmetyk w prezencie i szczerze mówiąc do dnia dzisiejszego wprawia mnie w zakłopotanie, bo nie potrafię znaleźć dla niego odpowiedniego zastosowania.
Spray, jako jeden z kosmetyków imbirowej linii zapachowej (obok balsamu, mleczka, soli do kąpieli i innych) został stworzony jako substytut perfum lub dezodorantu. Obdarowuje nas aromatem czystego imbiru, wzbogaconym wyciągami z rozmarynu, cyprysa i dziurawca. Ale nie ma się co oszukiwać – taki zapach na perfumy nie bardzo się nadaje. W pierwszej chwili, wąchając tester, może się nam wydawać, że zapach jest tak dziwaczny, że na ciele spowoduje zawroty głowy – ale na szczęście tak nie jest. Przypuszczalnie, odpowiednio skomponowane nuty dają efekt holistyczny, działaniem zbliżony do aromaterapii i wprowadzający nas w przyjemny stan.
Jednak kosmetyk ma szczególną właściwość, o której warto wspomnieć. Otóż na opakowaniu widnieje bardzo intrygująca treść, mówiąca iż zapach ten wprowadza w nastrój optymizmu i radości. Nie jestem bezkrytyczna, wręcz przeciwnie. Jako umysł ścisły, oczywiście wszystko poddaję wątpliwości i przystępuję do eksperymentów. Tym razem zaaranżowałam eksperyment psychosocjologiczny, typowo studencki – właściwie sam się zaaranżował, otóż licząc na szczęście i dobry nastrój profesora, poszłam na egzamin (ustny w dodatku) zupełnie nieprzygotowana. Oczywiście przed wyjściem z domu skrupulatnie się wyperfumowałam imbirkiem. I wiecie co, zdałam bez większych problemów, a pozostałe 70% osób niestety nie. Poza tym akurat tego dnia wszyscy ludzie byli dla mnie dziwnie życzliwi, a w dzisiejszym zabieganym świecie zdarza się to strasznie rzadko. Wierzcie lub nie, ale aromaterapia ma w sobie ogromną moc a obcowanie z nią to przeżycie niemal metafizyczne.
Ale zejdźmy na ziemię. Ja swojego sprayu używam bardzo rzadko, tylko w sytuacjach kiedy jest mi to naprawdę potrzebne, bo jak już wspomniałam, estetycznie zapach nie przypadł mi do gustu, dlatego też wydaje mi się, że opakowanie mogłoby być dużo mniejsze. Zamiast 200ml, spokojnie wystarczyłoby 50ml. Zapewne mniejsza pojemność miałaby swoje odzwierciedlenie w cenie. Poza tym taka wielka butla jest trochę nieporęczna, a mniejsza elegancko dopasowałaby się do torebki. Dużym plusem jest klasyczny atomizer „na sprężynkę”. Strumień perfum leci bezpośrednio na nas, a nie jak w przypadku dezodorantów, większość płynu leci w powietrze. Natomiast minus to zatyczka – jest nieproporcjonalnie mała, z twardego plastiku, który pęka a zatyczka się gubi.
Poza tym zapach jest bardzo trwały, wystarczy psiknąć raz a utrzyma się cały dzień a nawet dłużej. Jest wydajny i ekonomiczny, dlatego jak wspomniałam 50ml byłoby wprost idealnym rozmiarem. Chociaż przy tak dużej pojemności zawsze można podzielić się z koleżanką (przelanie do mniejszego flakoniku nie sprawia problemów gdyż butelka jest swobodnie odkręcana), lub złożyć się i kupić wspólnie jeden.
Podsumowując, kosmetyk (a dokładnie jego zapach) nie jest zły, ale musi odpowiednio trafić w gusta, w takim wypadku stanie się najlepszym przyjacielem przy zmaganiu z codziennymi przeciwnościami losu.
Producent | Coty |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Wody toaletowe, perfumowane oraz perfumy |
Przybliżona cena | 22.00 PLN |