Zwykle zaburzenia wagi i bilansu tłuszczowego prowadzą do powstania cellulitu. Rzadkim wręcz przypadkiem jest jego brak w takiej sytuacji i ja niestety do takich wyjątków należę. Nie zależy mi aż tak bardzo na wygładzeniu skóry, tylko raczej na spaleniu tłuszczyku, do którego nie przemawiają żadne ćwiczenia fizyczne, czyli na brzuchu i pod łopatkami.
Skuszona ciekawą formą tego kosmetyku, postanowiłam spróbować. Konsystencja tej maski jest bardzo gęsta i lekko galaretowata, w kolorze przypomina nieco bagienne błotko (w istocie, borowina, która jest głównym składnikiem maski, to czysta esencja runa leśnego) – na szczęście pachnie bardzo ładnie. Jej nakładanie jest dość trudne, bardzo ciężko wyciągnąć ze słoika jej odpowiednią ilość. Zdaje się, że tuba byłaby wygodniejsza.
Po posmarowaniu wybranych części ciała, należy owinąć je folią, dla głębszego działania i pozostawić na 40 minut a następnie spłukać. Uczucie jest nawet przyjemne, ale te 40 minut było najdłuższymi 40 minutami w moim życiu – myślałam że umrę z nudów, leżąc jak kłoda i patrząc w sufit. Trzeba być bardzo zdesperowanym, żeby to wytrzymać i powtarzać 2 razy w tygodniu przez 2 miesiące.
Dzięki masce, skóra robi się gładsza, przyjemnie napięta i całkiem możliwe, że spalanie tłuszczyku zostało zintensyfikowane, lecz kurację przerwałam po kilku zastosowaniach – nie miałam cierpliwości. Jednak nie przeczę, że już po pierwszym użyciu, delikatny efekt był widoczny. Kosmetyk jest bardzo dobry ale niestety jego stosowanie wymaga autodyscypliny. Jeżeli zastosujemy się do wszystkich tych zaleceń to efekty zapewne będą rewelacyjne – skóra gładka, jędrna, spoista i odtoksyczniona, w końcu jest to profesjonalny kosmetyk. Zatem polecam go cierpliwym i bardzo zdesperowanym!
Producent | Tołpa |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja ciała |
Rodzaj | Antycellulitowe, rozstępy |
Przybliżona cena | 43.00 PLN |