Miałam nadzieję, że kupując cień za niebanalną sumę 20zł, na dokładkę w renomowanej perfumerii po prostu nie będzie najmniejszej szansy na to, że trafi mi się bubel. A jednak chodzą po ludziach przypadki.
Koniecznie potrzebny mi był ciemny, oliwkowy cień o pełnym nasyceniu koloru na powiece. Wszystkie drogi prowadziły do szafy Maybelline. Ze sporej palety wybrałam sobie pękate pudełeczko z pożądanym kolorem zawartości, oczywiście wcześniej maczając paluchy we wszystkich testerach, dokładnie sprawdzając kolor, zapłaciłam i udałam się do domu na wypróbować nowy zakup.
Niestety po zdjęciu folii ochronnej już same pudełko zdradziło masę niedoskonałości. Rozsuwa się ono horyzontalnie odkrywając skrytkę na aplikator – rozwiązanie pomysłowe, lecz w stosowaniu raczej niewygodne – pudełko ślizga się, rozjeżdża, ciężko nabrać cień na aplikator. Sam aplikator również jest lichej jakości – niby wykonany starannie, ale część, którą trzymamy w palcach jest tak krótka i tak szeroka, że skutecznie zasłania wszystko – nie widać co i gdzie malujemy – nie lubię, gdy tak się dzieje, dlatego zawsze stosuję aplikatory na długich patyczkach. Natomiast sama gąbeczka jest śmiesznie włochata – to rozwiązanie jest coraz częściej spotykane, ale mi jakoś nie przypadło do gustu – więcej cienia zostaje na niej niż na powiece.
Kiedy już jakoś uporałam się z niedogodnościami technicznymi, po nałożeniu cienia na powiekę okazało się, że wcale nie jest zielony, tylko brudno-szary, może lekko brązowy, w każdym razie zupełnie nie taki, jakiego można by się spodziewać patrząc na cień znajdujący się w pudełku. Przebolałam to jakoś, bo cień prezentował się na powiece nawet nieźle, kolor w pierwszej chwili był faktycznie głęboki i nasycony przy jego aksamitnej konsystencji. Ale po niecałych 2 godzinach musiałam go zetrzeć jak najszybciej chusteczką, bo wyglądał wprost tragicznie – jego część znikła, część spłynęła w załamki powiek – oczy wyglądały niemal jak pochlapane błotem – ludzie patrzyli na mnie w tramwaju jak na kosmitę. Za trwałość przyznałabym chętnie zero punktów za ten cały wstyd, którego się przez niego najadłam.
Mogę się uważać za znawcę cieni do powiek, używałam ich już mnóstwo, chyba wszystkich możliwych firm, ale na tak beznadziejny jeszcze nigdy nie trafiłam. Byłabym sto razy bardziej zadowolona gdybym za tą cenę w kiosku kupiła 20 innych. Moja dobra rada – trzymajcie się od niego z daleka!
Producent | Maybelline |
---|---|
Kategoria | Oczy |
Rodzaj | Cienie w kamieniu |
Przybliżona cena | 20.00 PLN |