Zdawało mi się, że będzie to najmniej udany i pożyteczny kosmetyk z całej serii. Okazało się coś wręcz odwrotnego. Teraz jest to moje remedium na puszące się końcówki.
Kremu nie spłukuje się po aplikacji, więc w kwestiach kolorystycznych powinien zdziałać najwięcej – oczywiście, jak cała reszta, nie robi zupełnie nic. Na opakowaniu producent raczył wspomnieć tylko czego nie robi (nie zmienia koloru włosów), a o spodziewanych efektach milczy. Drogą dedukcji możnaby stwierdzić, że nie krem ma działanie zerowe i bardzo dalekie od prawdy to nie jest.
Wizualnie i zapachowo – krem nie różni się absolutnie niczym od odżywki. Najwyżej jest odrobinę cięższy. Zapach męczy identycznie – jest przesadnie słodki i utrzymuje się na włosach aż do ich obcięcia – jak stwierdził mój mężczyzna, po przygodnym użyciu tego preparatu (a wcale nie jest blondynem). Opakowanie to 150 ml tuba, dość wygodna, choć zamkniecie jest niepewne.
Działanie – cóż, można je dostosować do własnych potrzeb. Kiedy nałożymy krem na wilgotne włosy – będzie je wygładzał, dyscyplinował i pomagał w układaniu, a jeżeli na suche (najlepiej bardzo suche, wręcz przesuszone) – poprawi ich kondycję i nada połysk, także pomoże przy stylizacji. W obu przypadkach należy trzymać się magicznej bariery połowy długości włosa – najlepiej aplikować go na końcówki a im bliżej skóry głowy znajdzie się, tym łatwiej o przeciążenie i przetłuszczenie całości.
Generalnie krem mogę polecić przede wszystkim osobom o zniszczonych włosach, puszących się i z „problemami”, reszcie radzę głęboko przeanalizować potrzebę zakupu.
Producent | Sunsilk |
---|---|
Kategoria | Pielęgnacja włosów |
Rodzaj | Odżywki: podtrzymujące kolor |
Przybliżona cena | 8.00 PLN |