Suplementy diety. Oszustwo na wielką skalę?
DOMINIK SOŁOWIEJ • dawno temuPolacy uwielbiają leczyć się na własną rękę. Świadczy o tym chociażby ilość aptek, wyrastających jak grzyby po deszczu, oraz ciągnące się w nieskończoność telewizyjne reklamy suplementów diety, produkowanych z myślą o klientach, poszukujących szybkiego, skutecznego leku na każdą dolegliwość. Niestety badania naukowe nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Suplementy diety nie zawierają tego, co obiecują, więc w dużej ilości przypadków to tylko placebo, za które płacimy grube pieniądze, przy okazji łykając substancje niewiadomego pochodzenia.
Polacy uwielbiają leczyć się na własną rękę. Świadczy o tym chociażby ilość aptek, wyrastających jak grzyby po deszczu, oraz ciągnące się w nieskończoność telewizyjne reklamy suplementów diety, produkowanych z myślą o klientach, poszukujących szybkiego, skutecznego leku na każdą dolegliwość. Niestety badania naukowe nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Suplementy diety nie zawierają tego, co obiecują, więc w dużej ilości przypadków to tylko placebo, za które płacimy grube pieniądze, przy okazji łykając substancje niewiadomego pochodzenia.
W Polsce suplement diety uznawany jest za środek spożywczy, którego zadaniem jest tylko uzupełnianie diety. Dlatego testuje się go wyłącznie na obecność substancji trujących, bez konieczności przeprowadzania testów klinicznych (potwierdzających skuteczność).
Ciekawy artykuł, poświęcony cudownym pigułkom XXI wieku, opublikował portal „I love science”. Jego autorka, Stephanie Swift, bierze na warsztat kapsułki z olejem z ryb.
Wszyscy wiemy, że ryby są zdrowe, pisze Stephanie Swift. Produkowany z nich olej zawiera kwasy tłuszczowe omega-3, które pełnią ważną rolę w procesie odżywianiu naszego organizmu, spowalniając starzenie się komórek, chroniąc przed chorobami serca i zapobiegając nowotworom. Nic dziwnego, że z uporem maniaka łykamy kolorowe kapsułki z rybim olejem, wierząc, że ich wyjątkowa zawartość zapewni zdrowie nam i naszym dzieciom. Niestety badania przeprowadzone przez Benjamina Alberta z nowozelandzkiego Uniwersytetu w Auckland pokazują, że zawartość kapsułek z rybim olejem (opisana na etykiecie) różni się od ich ich faktycznego składu.
Swift pisze:
Albert i jego zespół kupił 32 kapsułki oleju z ryb i zbadał je na obecność kwasów eikozapentaenowego (EPA) i kwasu dokozaheksaenowy (DHA), wpływających odpowiedzialnych m. in. za właściwy rozwój mózgu człowieka. Okazało się, że 69% kapsułek (29 z 32 badanych) miało niższy poziom EPA i DHA niż ten, który wskazał producent.
Co ciekawe, droższe kapsułki miały dokładniej oznakowane poziomy EPA i DHA. Powodem obniżenia jakości suplementów może być proces utleniania oleju zawartego w kapsułkach. Niestety nie jest to żadne usprawiedliwienie, bowiem produkty poddawane utlenianiu mogą np. przyspieszać miażdżycę i być toksyczne. A ich ogólny wpływ na zdrowie jest wciąż niejasny. O niskiej skuteczności tabletek z rybim olejem pisze m.in. portal Medonet.pl, informując, że:
Analiza danych na temat 68 tys. pacjentów, którzy w ciągu 24 lat uczestniczyli w 20 badaniach klinicznych dowiodła, że przyjmowanie suplementów zawierających olej rybi jednak nie zmniejsza zagrożenia różnymi chorobami, w tym atakiem serca i udarem, ani nie obniża ryzyka śmierci.
Skoro badania podważają słuszność informacji podawanych przez producentów kapsułek z rybim olejem, może warto uważnie czytać etykietki suplementów, pojawiający się w naszych domach? I sprawdzać informacje publikowane np. na portalach medycznych. Jeśli już zdecydujemy się wprowadzić suplementy do naszej diety, dowiedzmy się, czy nie kolidują one z lekami, które przyjmujemy lub z innymi preparatami. Uważajmy szczególnie na dzieci, których organizmy nie są jeszcze odporne na przyjmowanie ekstremalnych dawek ekstremalnych substancji. I nie zachowujmy się jak rodzić na poniższym zdjęciu:
Na koniec: życzę wszystkim zdrowia!
Źródło informacji i zdjęć: iflscience.com, rysunkiannyl, medonet.pl, Flickr — Jo Christian Oterhals, CC BY-NC-ND.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze