Groźna nimfa
PAULINA MAJEWSKA-ŚWIGOŃ • dawno temuLatem chętniej opuszczamy cztery ściany. Ale nie tylko my wychodzimy z ukrycia… Od kwietnia do czerwca do ataku szykują się nimfy - młodociane, niemal przeźroczyste, a zatem trudne do zauważenia formy kleszcza. Z takim maleńkim pajęczakiem trudno walczyć. Prewencja. To o niej zapomniała bohaterka poniższej historii.
Klaudyna (28 lat, rehabilitantka z Żor):
— Było cudowne czerwcowe popołudnie, kiedy to wraz z mężem i naszym czworonożnym przyjacielem Szarkiem udaliśmy się do Ustronia. Plan dnia był prosty — jedziemy nad rzekę, w zaciszne miejsce, rozkładamy leżaki i leniuchujemy. Od czasu do czasu któreś z nas rzuci psu patyk, żeby i on miał tego dnia odrobinę radości.
Wyjechaliśmy przed 13. Na miejscu okazało się, że zapomnieliśmy leżaków, ale kto przejmowałby się taką błahostką! Wyjęliśmy duży koc i… rozpoczęliśmy błogie lenistwo. Szark zajął się sobą, zatem komendę „aport” mieliśmy z głowy. Byczyliśmy się tak jakieś dwie godzinki. A potem postanowiliśmy pójść na spacer wzdłuż brzegu. Generalnie Ustroń i Wisła są zadbane — mieszkańcy starają się jak mogą umilić turystom życie, toteż przechadzka była niezwykle przyjemna. Po powrocie do domu, trochę zmęczeni, ale usatysfakcjonowani udanym wyjazdem, wzięliśmy szybki prysznic i poszliśmy spać.
Po 2 dwóch tygodniach zaczęłam czuć się bardzo dziwnie, po upływie miesiąca mój organizm dawał mi wyraźne sygnały, że dzieje się coś złego. Strasznie bolała mnie głowa, na brzuchu pojawiły się dziwne malutkie kropeczki, niektóre z nich były bardzo bolesne. Rano nie byłam w stanie nic zjeść, a moja ukochana filiżanka kawy powodowała nudności. Cały dzień słaniałam się z kąta w kąt. W pracy nie potrafiłam się skupić, bolały mnie nogi. Miałam wrażenie, że ktoś wrzątkiem polewa mi dłonie. Zrobiłam badania w laboratorium — morfologia, sód, potas itp. Wyniki doskonałe, żadnych odchyleń od normy. Dziwna wysypka zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Złe samopoczucie niestety nie.
Pod koniec października czułam się jak wrak człowieka. Bolało mnie wszystko. Najgorszym objawem było palenie dłoni i bóle gałek ocznych. Tajemnicza wysypka w lżejszym wydaniu pojawiła się na dekolcie. Byłam u dermatologa, który stwierdził, że to uczulenie. Piłam wapno — nie pomogło. Smarowałam różnymi mazidłami — bez skutku.
Zupełnie przypadkiem, na rodzinnej imprezie poznałam Wojtka — dalszego kuzyna mojego ojca. Nie miałam ochoty na zabawę, więc każdy dopytywał się, co mi jest. Rozmowa z Wojtkiem była dla mnie męcząca, jednakże dzięki niej zrozumiałam, co jest przyczyną moich narastających dolegliwości.
Kuzyn taty 4 lata wcześniej trafił do szpitala z potwornym bólem lewego kolana. W trakcie pobytu na oddziale reumatologicznym do jego objawów dołączył obrzęk twarzy, nocne, zlewne poty i… wysypka. Lekarze zrobili mu mnóstwo badań, w końcu okazało się, że sprawczynią tych koszmarnych doznań była borelioza.
Całą niedzielę przesiedziałam przed monitorem wyszukując informacji o tej chorobie. Im więcej czytałam, tym bardziej się bałam. Objawy zgadzały się. Moje radosne dotąd życie stało się walką.
Pierwszy test — wykonany w bardzo znanym i dobrym laboratorium, wyszedł negatywny. Zadzwoniłam do Wojtka, aby poinformować go, że to jednak nie pozostałość po kleszczu. Powiedział mi wtedy, że test Elisa nie jest w przypadku boreliozy testem wiarygodnym i polecił mi wykonie testu WB. Zrobiłam go w Katowicach. Po 14 dniach otrzymałam wynik pozytywny w klasie IgM.
Dzięki Stowarzyszeniu Chorych na Boreliozę trafiłam do świetnej pani doktor. Początkowo wizja leczenia trzema antybiotykami przeraziła mnie, jednakże, kiedy człowiek czuje się więźniem własnego ciała, coś trzeba z tym robić.
Pierwszy miesiąc łykania tych wszystkich pigułek był horrorem. Moje objawy zamiast się zmniejszać, nasilały się w zastraszającym tempie. Długo byłam na L4. Nie byłam w stanie umyć sobie głowy, palce strzelały, wskazujący był cały czas lekko napuchnięty. Najbardziej dokuczliwe były jednak drętwienia i skurcze.
Dopiero po upływie 5 miesięcy mogę powiedzieć, że „wróciłam”. Dziękuję Bogu, że tata postanowił odświeżyć kontakty z rodziną, bo gdyby nie Wojtek i jego sugestia… Wolę o tym nie myśleć.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze