Łożysko w śmietanie poproszę
EWA ORACZ • dawno temuCoraz częściej kobiety zjadają własne łożyska. Moda to nowa i dość kontrowersyjna. Zapewnić ma szybszy powrót do formy i unikniecie depresji. Czy ten zwyczaj zadomowi się w Polsce? Co na to nasza służba zdrowia? Czy możliwe jest, aby pielęgniarka po porodzie wręczała świeżo upieczonej mamie paczkę z jej łożyskiem, mówiąc smacznego?
Coraz częściej kobiety zjadają własne łożyska. Moda to nowa i dość kontrowersyjna. Zapewnić ma szybszy powrót do formy i unikniecie depresji. Czy ten zwyczaj zadomowi się w Polsce? Co na to nasza służba zdrowia? Czy możliwe jest, aby pielęgniarka po porodzie wręczała świeżo upieczonej mamie paczkę z jej łożyskiem, mówiąc smacznego?
Zatoczyliśmy koło. Zafascynowani technologią i odkryciami nieliczni zauważyli, że nie wszystko nam się udało i zaczynamy wracać do korzeni. Przeszczepiamy twarze, latamy w kosmos, a wciąż nie radzimy sobie z nowotworami. Przestaliśmy szanować nasze ciała ładując w nie ogromne ilości przetworzonego jedzenia, którego osobiście jedzeniem bym nie nazwała. Żyjemy szybciej, wygodniej i często dłużej, ale prawda jest niewesoła, bo dłużej najczęściej oznacza respirator, wiadro leków i sztuczną szczękę. Wśród stulatków a nawet stu-dwudziestolatków nie występują osobnicy będący na tak zwanej normalnej, urozmaiconej diecie polecanej przez dietetyków olaboga. Medycyna z jednej strony osiąga poziom niemal boski a z drugiej ponosi sromotną porażkę. Wielkim sukcesem jest na pewno frekwencja w aptekach.
Uważam siebie za osobę, która wykorzystując dorobek nauki, korzysta z natury na tyle, na ile się da współcześnie. Oznacza to unikanie sztucznego żarcia, pseudosuplementów aptecznych, mleka innych ssaków i mięsa. Nie unikam natomiast słońca, nie grozi mi zatem dwudziestoletnia twarz, gdy dobiję pięćdziesiątki. Do czego zmierzam? Ano do tego, że jako osoba uchodząca, dla niektórych, za eko-świra, przeczytałam artykuł o nowej modzie na zjadanie łożyska i… odłożyłam śniadaniowy widelec. Być może to nadmiar wyobraźni, który podsunął mi do głowy widok czegoś wyjątkowo obślizgłego i brzydkiego i na pewno nie kojarzącego się z jedzeniem. A może to nawet dla mnie za dużo. Skąd pomysł na takie praktyki, w jakim celu? Głównym argumentem za takim urozmaiceniem menu jest zapobieganie depresji poporodowej. Statystyki pokazują, że jedna z siedmiu kobiet po porodzie zapadnie na depresję poporodową. Można zdać się na antydepresanty, zostać w łóżku oddając maleństwo pod opiekę komuś zaufanemu, albo szukać innych alternatyw. Zwierzęta zjadają łożyska i nie cierpią na depresję poporodową, nie ma jednak dowodów na istnienie składników, które na to wpływają. Pomimo tego kobiety na całym świecie coraz chętniej korzystają z możliwości zabrania tego organu do domu. W praktyce łożysko jest najczęściej spalane i pakowane w kapsułki, z połknięciem których nie ma raczej problemu. Już powstał konkretny „przemysł” zajmujący się tą dziedziną.
Niektórzy lekarze i położne praktykują dawanie kobiecie małego kawałka łożyska, by umieściła je pod językiem w celu zmniejszenia lub wyeliminowania krwawień po porodzie. W niektórych regionach świata przygotowuje się koktajl z łożyskiem, który daje się kobiecie bezpośrednio po porodzie, aby zminimalizować utratę krwi i zwiększyć poziom energii.(…) Łożysko sterylizuje się z plasterkami cytryny i imbiru. Następnie usuwane są wszystkie membrany i łożysko jest odwadniane przez 12–24 godziny. Po wysuszeniu jest mielone na drobny proszek i zamykane w szczelnym pojemniku. Z pozostałej części łożyska są przyrządzane nalewki: łożysko mieszane jest ze 100% czystym alkoholem. Całość poddawana jest procesowi fermentacji przez ok. sześć tygodni. Matka może wypić kilka kropli nalewki zawsze, gdy jest to konieczne. Może być ona stosowana także miejscowo, jako maść na bliznę po cesarskim cięciu.*
I co wy na to? Opinie kobiet są bardzo pozytywne, na forach piszą, że szybciej dochodziły do siebie, były mniej zmęczone i szybciej im się obkurczała macica. Trend jest na tyle nowy, że brakuje jeszcze badań potwierdzających skuteczność takiej terapii. Można jedynie przypuszczać, że składniki odżywcze i hormony, które są w łożysku, mogą chronić kobiety przed depresją poporodową. Czy to słuszna obserwacja natury? Może zwierzęta zjadają łożyska, by nie zostawiać tak znaczących śladów dla drapieżników? Może należałoby otworzyć się na takie pomysły?
Zjadanie łożyska budzi we mnie podobne emocje co poród lotosowy. Ale to oczywiście bardzo subiektywne odczucie. Przypomina mi się komentarz anestezjologa, który mnie znieczulał do cesarskiego cięcia:
Jakie śliczne łożysko, nic tylko sobie z nim zdjęcie zrobić
Jestem za pozostawieniem łożysk anestezjologom albo innym fascynatom tego organu, nawet jeśli skończyłoby się to sesją fotograficzną. A może za przykładem afrykańskich kobiet, zakopać je w ogródku albo parku i posadzić na nim drzewo? Ta moda otwiera nowy rynek, co prawda niewielki ale i tak jest na czym zarobić. Jeśli ten trend się utrzyma w Polsce, to niewątpliwie wyrosną firmy na wzór amerykańskiej o bardzo trafnej nazwie „Owoc łona”. Ktoś przecież musi dbać o sterylność tych „produktów” i pakować je w kapsułki. A co będzie dalej?
Źródło: * dziecisawazne.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze