Ciszej tam!
JEM'ENFOUS • dawno temuUprzedzenia, jakie żywię względem rozrywki klubowej, czasem tylko przezwyciężane przez ciekawość, chęć odmiany i przepędzenia nudy, wywodzę z jednej przyczyny. Napór na membrany uszne, efekt włożenia głowy w imadło, nieznośne pulsowanie u źródeł tępego bólu w okolicach skroni. Niech ktoś poradzi, jak bawić się w hałasie oscylującym w okolicach granic ludzkiej tolerancji.
Stwierdzam, bez pretensji do oryginalności, że byciew tłumie nie gwarantuje jeszcze satysfakcjonującej interakcji i życiatowarzyskiego. W nagminnym w klubach hałasie nie zakiełkuje zażyłość,chyba że pierwotna, plemienna — budowana w oparciu o poczucie wspólnotyzsynchronizowanych w ruchach ciał.
Weźmy choćby pod lupę flirt, taki, który zawiązuje się nagle, z przypadku…W zgiełku lokalu niechybnie utoną wszelkie jego dwuznaczności: subtelnościrozmowy, języka, głosu… Zgiełk rujnuje atmosferę intymności i poczucie rodzącej siębliskości w kontaktach męsko-damskich, która być może w sprzyjających warunkachprzemieniłaby się w intrygującą awanturę miłosną — czy choćby dostarczyłabysamych pierwszych dreszczy, które niektórzy wyżej sobie cenią niż seans dobrego kina.
Hałas potęguje stres, prowokuje nerwowość, a więc suchość w ustach(być może to metoda na sprzedaż drinków), pocenie dłoni, pieczenie skóry,nerwowe ruchy gałek ocznych. Rozedrgane od wibracji powietrze, pomieszczeniarozświetlane błyskawicami dyskotekowych fleszy. Te okoliczności niweczą wysiłkiflirtującej pary, odbierają iluzjonistom okazję do zabłyśnięcia kunsztem elokwencjii pięknych słówek, zagłuszają subtelne znaki ciała.
Nie tylko zacierają subtelności i niwelują półtony! Te warunki blokują nas. Zdarza się i tak, że fala hałasu wręcz zatrzyma nas w pół słowa, z grymasem poirytowania na półotwartychustach i gorzkim poczuciem daremności prób czarowania przedmiotu naszegoafektu w sposób cywilizowany. Nikt chyba nie kwestionuję jałowości otwierania sięi zwierzeń w niegościnnych wnętrzach klubu, gdzie zazwyczaj na nic zdają sięposzukiwania ustronnego azylu.
Więc aby nadrobić zmarnotrawiony czas, ugasić pragnienie rozmów, ożywiamy sięze znajomymi w drodze powrotnej, rozmowy nie milkną na przystankach, w taksówkachi autach. Czym innym tłumaczyć ten niedosyt, jak nie brakiem warunków do komunikacji werbalnej w klubach i jakością klubowych konwersacji?
Nie da się tak ciszej?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze