Historie z życia lotniska
ANNA MUZYKA • dawno temuSamolot staje się coraz popularniejszym środkiem transportu ze względu na wygodę, czas i niższe koszty biletów. Każda podróż, każdy lot jest początkiem nowych zdarzeń, ekscytujących wakacji i ciekawych znajomości. Zanim jednak wyruszymy czeka nas co najmniej kilka godzin spędzonych w miejscu, gdzie czas wyznaczany jest tabelą przylotów i odlotów. Lotnisko staje się miejscem takim, jakim był jeszcze 200 lat temu dworzec kolejowy.
Miejscem, w którym każdy jest tak samo obcy i po chwili znika zastępowany kolejnymi grupami podróżnych. Lotnisko łączy ludzi zupełnie przypadkowych — w kolejkach do odprawy, w kafejkach, w sklepikach z pamiątkami.
Aby zapełnić sobie czas pozostający do wejścia na pokład samolotu, zaczynamy się przyglądać ludziom wokół. Spora część z nich, co zresztą jest tendencją doskonale widoczną nie tylko na lotniskach, odgradza się od gwaru słuchając muzyki, czytając, próbując zająć się czymś, co skróci czas oczekiwania. I choć w ogromnym tłumie (w zależności od wielkości lotniska i ilości odprawianych lotów) większość zlewa się w bezkształtną masę, która traci twarz i swój jednostkowy charakter, to zdarzają się takie historie, które w pamięci zostają na dłużej.
Dorota (27 lat) zaczęła pracę jako stewardessa 4 lata temu na pokładzie jednej z tanich linii lotniczych — spełniając tym samym marzenia z dzieciństwa (już jako trzylatka poinformowała mamę, że to właśnie zamierza robić w przyszłości.) Pierwsze lata pokazały jak bardzo ludzie potrafią być bezwzględni i chamscy. Jak wiele wysiłku trzeba było włożyć w to, żeby zachować opanowanie i uśmiech, nawet wtedy, gdy wyjątkowo trudny pasażer, pomimo kilkukrotnych upomnień, nie przestaje pić whiskey, w efekcie czego tuż po lądowaniu zostaje aresztowany.
Nie obyło się i bez kilku bardzo zabawnych sytuacji.
— Widzę parę wchodzącą ukradkiem do toalety. Myć rąk obojgu chyba się nie zachciało w tym samym czasie. Zawołałam całą załogę i czekamy, kiedy wyjdą. Trochę to trwa. Odgłosy dobiegają najróżniejsze. W końcu wychodzą. A nasza piątka przed toaletą. Piękne mieli wypieki. Ciekawa jestem, czy tak się namęczyli (w końcu w toalecie jest mało miejsca nawet dla jednej osoby), czy jedynie byli zawstydzeni.
W obecnej pracy dość często ma kontakt z celebrities, z których zdecydowanie najgorzej wspomina Naomi Campbell i Joanne Collins, najmilej natomiast muzyków z zespołu Iron Maiden (którego jeden z członków sam jest zresztą pilotem).
Podczas jednego z moich lotów w bagażu podręcznym wiozłam zapakowany w pluszowego misia termofor — prezent dla wiecznie zmarzniętej przyjaciółki. Na katowickich Pyrzowicach podczas rutynowej kontroli zostaję poproszona przez celników o otworzenie torby. Kiedy miś zostaje znaleziony i zidentyfikowany jako wyjątkowo przyjazny i w żaden sposób nie zagrażający bezpieczeństwu, obsługujący mnie celnik wykazuje się sporym poczuciem humoru i z uśmiechem odwraca się i atakuje misiem swojego partnera — ku uciesze innych odprawianych pasażerów. Ale nie zawsze jest tak wesoło.
Parę miesięcy temu na tym samym lotnisku celnicy znaleźli w walizce… róg nosorożca, nietypową pamiątkę z RPA. Jedna z młodszych celniczek z Wrocławia pamięta bagaż pewnej pasażerki, u której znalazła całą gamę gadżetów erotycznych.
Mniej przyjemne wspomnienia z celnikami ma Ania (22 lata).
— Leciałam z lotniska Londyn Stansted. Ponieważ mój wyjazd miał potrwać tylko kilka dni, to spakowałam wszystko w bagaż podręczny. Celnika, który przeglądał zawartość bardzo rozbawiło, gdy znalazł woreczek z tamponami i nie mógł się opanować przez podzieleniem się swoim odkryciem z kolegą obok. Nie wiem, co go tak rozbawiło w tych tamponach.
Kiedy podróżujemy z małymi dziećmi, trudno oczekiwać, że będą potulnie siedzieć na krześle, podczas gdy naokoło tyle nowych rzeczy. Robert (38 lat) podróżuje z dwójką dzieci do żony. Międzynarodowa, francusko-irlandzka para wychowuje synów używając obu języków, nawet w jednej, kilkuzdaniowej wypowiedzi, przeplatają się zdania po angielsku i francusku. Młodszy, na oko pięcioletni, biega naokoło przedzierając się między pasażerami uciekając przed coraz bardziej zrezygnowanym ojcem. Tuż przed wejściem na pokład malec kategorycznie zażądał udania się do toalety i nie czekając na reakcję rodzica ruszył przed siebie szybko gubiąc się w tłumie. Zdezorientowany i wyraźnie zmęczony już ojciec prosi stojącą nieopodal kobietę, żeby zajęła się na chwilę drugim synkiem, po czym pędem rusza za rozbrykaną latoroślą.
Justyna (24 lata) swoją pierwszą podróż samolotem odbywała z Kijowa do Baku. Sporym problemem była wtedy bariera językowa, język angielski mimo wszystko nie rozwiązywał wszystkiego, w dodatku na pokładzie samolotu była jedyną kobietą — pasażerką, pomiędzy mężczyznami reprezentującymi momentami zupełnie dla niej odmienne kręgi kulturowe i religie. Jakby tego było mało, czekając na lot podszedł do niej ktoś proponując jej określoną sumę pieniędzy za zabranie do Baku koperty z nieokreśloną zawartością. Odmówiła mimo usilnych nalegań i zwiększającą się z minuty na minutę kwotą. Z niewygodnej sytuacji wybawił ją celnik, który przypadkiem przechodził obok i został poproszony o interwencję.
Lotniska stają się miejscem zetknięcia kilku kultur i narodowości, miejscem oczekiwań, początków i końców podróży. Spędzając tam sporo czasu możemy spokojnie oddać się obserwacjom. Pomimo bardzo sformalizowanych przepisów i procedur, wciąż pozostaje miejscem, przez które przepływają dziennie tłumy ludzi, a co za tym idzie muszą zdarzać się sytuacje zupełnie spontaniczne.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze