Raj dla maszyn wielofunkcyjnych
EWA ORACZ • dawno temuCoraz szybciej, coraz lepiej, coraz wygodniej. Zmywarki do naczyń, suszarki do ubrań, piorące odkurzacze, urządzenia do suszenia sałaty, a nawet apartamenty z usługami room - service. Nie musisz zmywać naczyń, sprzątać, tam czekają ludzie, którzy zrobią to za ciebie. Gdy będziesz w pracy, zmienią pościel, umyją okna, zabiorą twoje brudne majtki i upiorą. A Ty możesz się skupić na tym, co jest najważniejsze - na zarabianiu pieniędzy.
Większość tego typu ofert dotyczy usług hotelowych. Z reguły firmy wynajmują mieszkania dla przebywających w delegacji pracowników, czy też gości zagranicznych. Coraz częściej jednak oferta room – service dotyczy także wynajmu mieszkań dla osób prywatnych. Developerzy oferujący tego typu mieszkania reklamują swoje usługi w dość, jak dla mnie, szczególny sposób.
Apartamentowce ze wspomnianymi usługami nazywają rajem dla kobiet. Dlaczego? Bo istnieje powszechne przekonanie, że pewne obowiązki należą wyłącznie do kobiet. Pranie, sprzątanie, prasowanie, gotowanie, zmywanie; mogłabym długo wyliczać, ale wszyscy wiemy, o co chodzi. W apartamencie (nareszcie) te obowiązki spadną na kogoś innego. Nie na męża broń Boże !
Cytat z jednej z reklam:
Od dziś nie tylko Twój mąż, ale także Ty, możesz czuć się we własnym domu, jak w hotelu.
Od razu przychodzą mi do głowy dwa pytania. To takie oczywiste, że mężczyźni czują się w domu jak w hotelu? Kto chciałby czuć się w domu jak w hotelu? Podejrzewam, że dla pewnej grupy mężczyzn, to że ich majtki i skarpetki pierze ktoś inny niż żona, nie zrobi większej różnicy. Może nawet poczują dumę, odciążając swoje partnerki przez zamówienie i opłacenie takich usług. Takimi dobrymi mężami będą!
Co na to kobiety? Ja chyba nie mogłabym podrzucić komuś swoich majtek do prania. W tej kwestii jestem niereformowalna. Nie jest dla mnie wielkim wysiłkiem wrzucenie bielizny do pralki i wciśnięcie guzika. Natomiast, nie miałbym nic przeciwko temu, żeby ktoś mi okna umył. Nie wiedzieć czemu, ta czynność przyprawia mnie o gęsią skórkę.
Próbuję sobie wyobrazić przeciętny dzień mieszkańca apartamentu z usługą room — service. Czy przed wyjściem do pracy, stojąc w drzwiach, rzuca ostatnie spojrzenie na mieszkanie, sprawdzając czy wszystko zostawił „jak należy”? W końcu, za jakiś czas po jego wyjściu pojawi się ekipa sprzątająca, piorąca, zmieniająca pościel i myjąca okna. Takie mieszkanie różni się od hotelowego zasadniczą sprawą. Mieszkamy w nim na stałe z całym naszym dobytkiem. Zostawiamy na nocnej szafce książkę z zakładką, niedopitą kawę, którą możemy skończyć wieczorem – ja tak lubię. Rozrzucamy nasze osobiste rzeczy, na ścianach wieszamy obrazy, które poza funkcją dekoracyjną, bardzo często są drogim nam przedmiotem, wspomnieniem, prezentem od bliskiej osoby. Moje mieszkanie to moja świątynia. Nie wpuszczam do niej każdego, a już na pewno nie podczas mojej nieobecności.
Czy taka obsługa nie spowodowałaby kolejnego przyśpieszenia życia? Swoistego turbo-doładowania? Czy brak czasu na pościelenie łóżka, jeśli komuś na tym zależy oczywiście, nie oznacza, że coś jest nie tak? Czy to aby dobry kierunek? Pamiętam, że kiedy pracowałam po 16 — 17 godzin dziennie, w moim mieszkaniu zalegały stosy ubrań do prania. Żyłam pracą, związałam się z nią emocjonalnie. Po dwóch latach harówki naszła mnie refleksja. Czy żyję, żeby pracować, czy pracuję, żeby żyć? Nie jestem przeciwniczką ułatwiania sobie życia, z pewnymi jednak granicami. A każdy z nas ma te granice inne. Kupując rzecz, która ma ułatwić mi jakąś czynność, zastanawiam się trzy razy, czy na pewno jest mi to potrzebne? Bardzo lubię prać. W pralce automatycznej oczywiście. Wkładam brudne, wciskam guziczki, słyszę szum wody. Po godzinie wyciągam czyste i pachnące. Czy to nie cud? Panom, którzy nie mieli okazji sprawdzić jak działa pralka … polecam. Jak to sugerują w reklamach pralek, nawet Wy sobie z tym poradzicie.
Drugi cytat:
Nie masz już pretensji do męża, że nie wymienił uszczelki albo, że Ci nie pomaga w domu. Żyć nie umierać.
Nie pomaga mi w domu? Otóż u mnie jest tak, że to ja mojemu partnerowi pomagam w domu. Brzmi absurdalnie? Dlaczego? Słuszne stwierdzenie, że obowiązki domowe są wspólne, gdzieś już się zakorzeniło w naszej rzeczywistości. Jednak ciągle pojawiają się stwierdzenia w stylu: ona ma dobrego męża, bo pomaga jej w obowiązkach. Mieszkając w apartamencie z room — servisem to dopiero miałaby dobrze.
Zastanawiam się do kogo skierowana jest reklama apartamentów z usługą sprzątania? Do kobiet, którym do szczęścia potrzebna jest wymieniona uszczelka i pomoc w domu? I od razu wyjaśnię, że nie mam nic absolutnie do kobiet zajmujących się domem. To ich wybór, który szanuję.
Rozmawiając kiedyś ze znajomym zamieniłam tradycyjny niegdyś, a i teraz spotykany, podział obowiązków w związkach na nowoczesny.
— Ja bym chciała, żeby partner zajmował się domem, prał, gotował, sprzątał, prasował, mył okna….. ja mogę mu pomagać.
na co on:
— Ty to byś chciała maszynę wielofunkcyjną a nie partnera…
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze