Traktują mnie jak dziwadło
CEGŁA • dawno temuJest mi przykro. Przy moim biurku ciągle znajduję jakieś zbiórki starych dziurawych ciuchów dla dzieciaków. Owszem, kupuję rodzinie używane rzeczy, ale tylko fajne, warte polowania. Z tymi torbami nie wiem jak postąpić, by nikogo nie urazić. To, że nie jeździmy z mężem pickupem i nie spędzamy wakacji za granicą, nie znaczy, że chcemy sobie zbudować kurną chatę z nawozowych brykietów i żywić się na śmietnikach. Zastanawiam się czemu jestem traktowana jak dziwadło.
Droga Cegło!
Nie chciałabym nikogo rozśmieszyć swoim listem. Albo nie, nieprawda. Chciałabym! Pośmiejmy się!
W zeszłym tygodniu zadzwoniła do mnie na komórkę kierowniczka/właścicielka magla z mojego osiedla, oddałam tam 6 zasłon. Poinformowała mnie ze smutkiem, że jest zawalona pracą i, niestety, nie zdąży dotrzymać terminu moich zasłon. Byłam w dobrym humorze, nie spanikowałam. Ona się wiła i tłumaczyła, przepraszała. Powiedziałam spokojnie i absolutnie szczerze: Nie szkodzi, to odbiorę je po świętach. Na co ona się zasępiła, bo wiadomo – po świętach jest zaraz „długi” weekend. Nie chciało mi się przedłużać tej rozmowy, gdyż mieszkam na X piętrze z widokiem przeważnie na Ursus. Po co mam psuć jej humor. Zgodziłam się odebrać zasłony 4 maja, w moje imieniny. Dogadałyśmy się wreszcie.
Jesteś pewnie zaniepokojona, czemu Ci opowiadam o zasłonach oddanych do magla. Szczerze powiem po raz drugi – ja też jestem zaniepokojona. W zasadzie zła, a trudno mnie wkurzyć. Tak się złożyło, że rozmowa komórkowa odbywała się w pracy, przy koleżankach. Nie są to dziewczyny z magla, o nie! Wyluzowane laski, jak ja. Ale dostały tych swoich sowich oczu… Moja rozmowa weszła im w temat, pomiędzy mazurki po 100 złotych od Bliklego czy innego Gesslera, zepsute lodówki z kranem piwnym i wielkanocne sałatki z owoców morza (żeby choć raz było bez porażki). Spojrzały na mnie we cztery wielkimi oczami, a w nich pytanie: jak możesz odebrać zasłony PO ŚWIĘTACH?
Kochana Cegło, nie jestem feministką – chyba że jestem. Mam troje dzieci, pierwsze urodziłam jako zielona siedemnastka. Żyjemy z mężem po swojemu, oduczyliśmy rodzinę wtrącania się – bo ocenianiem się już nie przejmujemy. Mamy swój własny sens. Podzieliliśmy mieszkanie na mniejsze pokoje, jak będzie nam niewygodnie, dobudujemy więcej ścianek, wybijemy dodatkowe okna (więcej zasłon!). Nie wiem, teraz o tym nie myślę – wole myśleć w miarę, jak pojawiają się problemy, a nie je wyprzedzać.
Czasami jest mi przykro, niewygodnie. Ostatnio nigdy nie jestem do końca pewna, czy znajomi sondują moje poczucie humoru, czy też wykazują się brakiem rozumu i lecą schematem z telewizji interwencyjnej. Tak czy siak, ciągle są przy moim biurku jakieś zbiórki starych dziurawych ciuchów „dla dzieciaków”, na przykład… Owszem, kupuję rodzinie i sobie używane rzeczy, ale nie dziurawe, odrażające, po prostu dobrze wyprane i odprasowane – tylko fajne rzeczy, warte polowania. Litości! Z tymi torbami nie wiem, jak postąpić, jak się zachować, by nikogo nie urazić i być sobą, jak przy tej rozmowie z maglem. Naprawdę, to, że nie jeździmy z mężem pickupem i nie spędzamy wakacji za granicą, to nie znaczy, że chcemy sobie zbudować kurną chatę z nawozowych brykietów i żywić się na śmietnikach (jak nota bene ekoświadoma elita zachodniego świata, kudy nam do nich!).
Zastanawiam się czasem (z ironicznym uśmieszkiem), czemu jestem traktowana jak dziwadło, oszołom, wegetarianka, outsiderka, ateistka – wstaw, co chcesz. Nikomu się na nic nie skarżę, jestem zwykłą kobietą. Nie muszę wybierać między usmażeniem 100 naleśników i przeczytaniem dobrej książki – znajduję czas na obie rzeczy i obie sprawiają mi przyjemność. Chętnie stwarzam ludziom koloryt lokalny, ale nie robię tego z premedytacją. Nie używam prowokacji, po prostu żyję, najuczciwiej, jak potrafię. Zdawało mi się zawsze, że można założyć dwie różne skarpetki, poinstruować dzieci, jak mają sobie ugotować kaszę gryczaną i ile odłożyć dla psa na balkon oraz nadal używać zawieszek na kaloryferach do nawilżania powietrza, a mimo to nikt nie wezwie policji:).
Siedem miesięcy temu zaczęłam pracować w nowej firmie i… nie jestem już taka pewna. Nie mówię o swoich racjach, tylko o swojej… racji bytu. Nie zmienię swojego życia, które kocham, ale nie chcę być wioskowym klaunem. Czuję bunt! Z powodu posiadania trojga dzieci byłam już – uwierz mi – pytana w pracy o różne absurdalne rzeczy, na przykład, czy znam jakiś fajny adres na tanie wycieczki do Watykanu… czyli – słynne pytanko pana Pietrzaka pozostaje aktualne: głupota czy prowokacja?
Monika
***
Droga Moniko!
Uważasz się za osobę wyjątkowo wyluzowaną. Czy nią jesteś? Chyba nie aż tak. Feministką też rzeczywiście nie, bo nie lubisz innych kobiet.:)
Koloryt (nie: brutalizm) świata zasadza się między innymi na tym, że każdy, nie tylko Ty, próbuje żyć najuczciwiej jak potrafi – a przynajmniej większość w to wierzy i to twierdzi. Dlatego na świecie musi się niestety znaleźć miejsce dla wszystkich. Dla właścicieli pickupów i ukochanych rozklekotanych rowerów. Dla singli i rodzin dwa plus dziesięć. Dla tych, którzy mają „spiżarkę”, i dla tych, którzy kupują lodówę ze sprzętem audio video HD. Wreszcie, dla tych, którzy noszą skarpetki tylko do pierwszego prania, i dla tych, którzy plotą sobie kapcie z łyka. To miejsce jest. I chyba się nie zdziwisz, jeśli Ci przypomnę, że sporo ludzi… łączy jedno z drugim. Ty oczywiście nie musisz.
Jesteś – o czym dobrze wiesz – indywidualistką — a takim żyje się w grupie trudniej. Więcej, czego nie musisz do końca przyjmować do wiadomości – jesteś buntowniczką. Takim ludziom – myślącym radykalnie, jednostronnie — jest w stadzie jeszcze ciężej. Nie mówię oczywiście o własnym, ciepłym stadku rodzinnym z ustalonymi priorytetami i regułami, tylko o tzw. społeczeństwie. Masz duży atut – samotny bunt z reguły jest autodestrukcyjny, a Ty nie jesteś sama. Powiedziałabym nawet, że w swoim buncie jesteś uprzywilejowana. Dlatego namawiam Cię do… większej wyrozumiałości dla innych i konsekwencji wobec siebie. Jeśli nie chcesz być osądzana – nie osądzaj, to chyba w miarę proste?
Rozejrzyj się uważnie wokół – nie jesteś w końcu na tym padole nowicjuszką.:) Czy torby ze starymi ubrankami to czysta złośliwość? A może tylko niedokładne i "nieudaczne" zrozumienie Twojej sytuacji i „opcji”? Zamiast mieć pretensje, określ się! To naprawdę nie takie trudne, na przykład wysłać „do wszystkich” maila: Dzięki za ciepły pomysł, zawiozę Wasze rzeczy do domu dziecka… Zrozumieją, zapewniam. Praktycznie z każdym problemem możesz się lekką ręką rozprawić, nie osądzając innych! Wytęż dowcip, masz go sporo w zapasie.
Wydaje Ci się, że jesteś prowokowana? Zastanów się, czy mimo wszystko to nie Ty prowokujesz… Ludzie lecą schematami, tak jest łatwiej, Ty też to robisz, tak, tak… Napisałaś, że masz swój sens. Takiej osobie nie powinno przeszkadzać, że ktoś ma swój – inny. Dopóki nie dzieje się ewidentna krzywda… Szufladkują Cię? Trudno. Bądź bardziej twarda w swojej inności i nie szufladkuj innych. Niech koleżanki popiszą się swoimi morskimi sałatkami z super zamrażalników – Ty zrób 50 jaj faszerowanych kuskusem na ostro, na pewno znajdziesz czas i podobno Cię to bawi.
A jeśli nie chcesz, by zwracano uwagę na Twoje „naturalne ekstrawagancje” – ignoruj „wynaturzenia” innych. Przy okazji – podoba mi się tekst o oknach. Jest bardzo bojowy. Dopóki nie dotyczy potrzasku.
Wiele pozytywnego myślenia życzę!
Cegła
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze