Wolne związki
ANNA PAŁASZ • dawno temuŻyjemy w czasach, które promują bezstresowe życie. Unikamy zobowiązań, idziemy po linii najmniejszego oporu. Tak jest również w relacjach międzyludzkich – coraz częściej szukamy drogi na skróty, sposobu na uniknięcie zaangażowania przy jednoczesnym zaspokojeniu własnych żądz. Stąd popularność tzw. wolnych związków. Jak wyglądają od wewnątrz?
Wygodny układ
Agnieszka (23 lata, studentka z Wrocławia) była w stałym związku przez ponad trzy lata. Jak twierdzi, z chłopakiem rozstała się definitywnie, ale mimo to utrzymują dość specyficzny rodzaj relacji.
— Byliśmy sobie bliscy, więc cała sytuacja jest dla nas dość naturalna, choć brzmi to absurdalnie. Nie jesteśmy parą, ale nadal wiele nas łączy. Muszę przyznać, że właściwie niewiele się zmieniło, oprócz tego, że nie ma między nami tego toksycznego napięcia, które wywoływało bycie w związku. Nie wiem nawet, jak to określić. Może teraz, kiedy nie czujemy presji, potrafimy wreszcie cieszyć się sobą? Nie myślę o tym, czy on się z kimś spotyka, tak samo nie chcę, żeby on interesował się tym, z kim spędzam czas, kiedy nie jesteśmy we dwoje. To dość wygodny układ, bo jest obecny w moim życiu, ale tylko wtedy, kiedy tego chcę. Najtrudniejsze jest tłumaczenie się z tego znajomym, bo czasami ktoś nas razem przyłapie, potem pojawiają się pytania, czy do siebie wróciliśmy… No i w każdej chwili któreś z nas może drugiemu podziękować za współpracę, wiadomo, jak nas najdzie na nową miłość, to nie będzie już miejsca na nic innego.
Bez niedomówień
Marta (32 lata, manager z Krakowa) przyznaje, że przez większość życia gardziła wolnymi związkami i zarzekała się, że nigdy nie pozwoli żadnemu facetowi tak się wykorzystywać.
— Myślałam, że wolne związki są korzystne tylko z perspektywy faceta, który czerpie, podczas gdy naiwna kobieta się angażuje i liczy na coś więcej, a potem zostaje na lodzie. Tymczasem do takiej relacji trzeba nieco dojrzeć. Kiedy moje małżeństwo się rozpadło, a kolejne związki zwyczajnie nie wychodziły, poznałam kogoś, z kim bycie w nietypowej relacji wychodziło całkiem naturalnie. Ponieważ oboje byliśmy po przejściach i nie czuliśmy potrzeby angażowania się w coś poważnego, funkcjonowaliśmy na zasadach wolnego związku. Przez długi czas było całkiem wygodnie, bo miałam przy sobie faceta, z którym jednocześnie nie musiałam się obchodzić jak z jajkiem i udawać, że mi na nim zależy, kiedy tak nie było. Później on wrócił do swojej byłej i nie chciał już tego dalej ciągnąć, a ja nie miałam złamanego serca ani pretensji. Myślę, że w moim przypadku wolne związki mają sens, bo nie czuję presji bycia z kimś na standardowych zasadach, ani nie mam takiej potrzeby.
Wolny związek, szybkie rozczarowanie
Kamila (28 lat, urzędniczka z Wrocławia) przekonała się, że z wolnymi związkami wcale tak różowo nie jest i nie każdy czuje się w nich dobrze.
— Poznałam kogoś, kto jednak nie szukał zaangażowania. Nie chciałam z niego rezygnować, teraz wiem, że to wszystko było z niewłaściwych powodów i w niewłaściwym czasie. W każdym razie zaproponował mi luźną znajomość, a ja naiwnie sądziłam, że to się sprawdzi. Pech chciał, że zaczęłam się angażować, kiedy on wcale nie traktował mnie poważnie, ale jednocześnie nie mówił wprost, że nie mam sobie robić nadziei. Dzielnie znosiłam fakt, że nie jestem jedyną kobietą, jaką się interesuje, wszystko tylko po to, by ostatecznie przekonać go do siebie. Nigdy nie powiedział, że mu na mnie zależy, co dotarło do mnie dopiero po czasie. Dzisiaj wiem, że nie nadaję się do takich relacji, przywiązuję się do ludzi i jeśli mi na kimś zależy, to chcę go mieć na wyłączność, a nie dzielić z innymi kobietami.
Piotruś Pan pozna Wendy
Tomek (31 lat, inżynier z Łodzi) uważa wolne związki za idealne rozwiązanie – niby nic poważnego, ale zawsze coś.
— W życiu byłem w może dwóch poważnych związkach, z których żaden nie przetrwał próby czasu. Okazuje się, że w mniej zobowiązujących relacjach kobiety paradoksalnie dają z siebie więcej, a jednocześnie są bardziej wyluzowane i nie czują presji, nie kontrolują ani nie narzucają swojej woli. Nie lubię być sam, ale nie chcę też być z kimś na wyłączność, bo to się nie sprawdza. Lubię myśl, że to nic poważnego, że w każdej chwili mogę się wycofać, a w zasadzie to nie mam powodu, skoro nie jesteśmy na wyłączność i każdy ma swoje życie. Poznaję wiele kobiet, bycie z jedną byłoby dla mnie poświęceniem. Tutaj tego problemu nie ma, nie muszę rezygnować z mojej niezależności, ani zbytnio poświęcać się.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze