Seksoholik czy normalny facet?
MARIANNA KALINOWSKA • dawno temuDziennie musi sześć, siedem razy. Jego rekord życiowy – siedem partnerek w ciągu doby. Ale nie uważa się za seksoholika. Poznajcie Piotra. To stolarz. Dłonie ma spracowane, sękate. Jest przystojny, błękitnooki, młodzieńczy, modnie ostrzyżony i ubrany. Skronie posiwiały mu niedawno, jak skończył czterdziestkę. Odpala papierosa od papierosa, mówi obojętnie, niskim głosem.
Bidul
Do bidula trafiłem jak miałem dwa i pół roku. Matka była alkoholiczką, zapiła się na śmierć przed czterdziestką. Urodziła nas pięcioro: troje miała z ojcem, dwoje z kimś innym. Ojciec też miał dwójkę swoich. Ciągle zdradzał matkę.
Raz za pobicie dostał siedem lat, dlatego trafiliśmy do bidula. On był niebieski ptak, jak to się kiedyś mówiło. Złomiarz, wozak, tu kupić, tam sprzedać, zachachmęcić – to było jego życie. „Cygan” na niego mówili. Jaki był, taki był, ale był lepszy od matki.
Do matki starsza siostra zaprowadziła pierwszy raz mnie, jak miałem sześć lat. Do dziś pamiętam smród jej mieszkania, puste flaszki na stole, syf, ona w brudnej koszuli. W łóżku spał jakiś fagas. Uciekłem i powiedziałem sobie, że w życiu nie będę chlał. Trzymam się, nie chleję. Matka nigdy mnie i siostry nie odwiedzała. Tylko z jedną mieszkałem w jednym domu dziecka, bo kiedyś normalne było, że się oddzielało rodzeństwo od siebie.
Ojciec nas odwiedzał, jak mu się przypomniało. Wstydziłem się go, jak przychodził, uciekałem. Śmierdział, był brudny, ciągle z innymi kobietami.
Jak dorosłem, mieszkał gdzieś na działce, hodował krowę, świnie, sam mieszkał jak zwierzę bez prądu, bez światła. Zmarł, jak miałem 34 lata. Czy mu wybaczyłem? A co ja mu miałem wybaczać, jak to dla mnie obcy człowiek był?
Inicjacja
Byłem chyba w sześciu różnych domach dziecka. Raz nawet w ośrodku wychowawczym w Warszawie, bo kolegę pobiłem. Papierosy mi zabrał – palę od dziesiątego roku życia – to mu wywaliłem krzesłem przez plecy. Musiałem krzesłem, bo był największy z nas. Stamtąd, z Warszawy, szybko wrócili mnie do mojego domu dziecka, bo tam specjałka była, czyli szkoła specjalna dla trudnych dzieci, a ja się zawsze dobrze uczyłem.
Inicjację seksualną przeszedłem, jak miałem jedenaście lat. Ona też tyle miała. Nie udało się nam, nie wiedzieliśmy, jak się do tego zabrać, chociaż próbowaliśmy całą noc. W ogóle się o tym nie mówi, ale w domach dziecka jest pełno seksu. Na tych wszystkich obozach harcerskich, na tych ochotniczych hufcach pracy, to każdy z każdym.
Zanim poznałem żonę, miałem jakieś pięćdziesiąt, sześćdziesiąt kobiet, dziewczyn raczej. Nie wiem, co się działo z tymi, które zachodziły w ciążę. Moja młodsza siostra ma siedmioro dzieci, dwójkę jeszcze w bidulu rodziła, bo te starsze mogły rodzić. Ale co z młodszymi było? Nie mam pojęcia.
Sam liczę, że oprócz moich dwóch synów z żoną mogę mieć jeszcze czwórkę dzieci w różnych miejscach Polski.
Żona
Żonę poznałem w Technikum Drzewnym w Łodzi. Do dziś uważam, że jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. To jej zawdzięczam moje życie. Jej i domowi dziecka, bo gdyby nie dom dziecka, byłbym dziś debilem. Dom dziecka uratował mi życie. Ale nie wszystkim uratował, o nie. Z naszej siódemki tylko ja i siostra najstarsza na ludzi wyszliśmy. Poznaliśmy się z tą siostrą, jak miałem 14 lat. Ona jest dzisiaj nauczycielką polskiego, dwoje dzieci ma, po Europie z nimi jeździ, zwiedza, kurs pilota zrobiła, radzi sobie dziewczyna. Trochę jej nawet zazdroszczę tych podróży.
A inna siostra co? Ma siedmioro dzieci, z czego część gdzieś po domach dziecka, każde z kimś innym.
Lapsus
Pierwszy raz moją zdradziłem… Już w wojsku byłem i na przepustkę jechałem. Nie mogłem nigdy robić tak jak moi koledzy z jednostki, którzy w sobotę wszyscy szli na hasło: dziewczyny są. Cała kampania i dwie dziewuchy, sztafetę sobie robili, mnie to zawsze takie rzeczy brzydziły. Ja ubierałem się w wolne w wyjściowy mundur, a wtedy mundury ładne mieliśmy, i jechałem stopem do mojej. Ale raz kierowca źle usłyszał, a ja zasnąłem i obudziłem się w całkiem innym mieście. Przysiadła się dziewczyna i jak zobaczyła, że nie mam co ze sobą zrobić w sobotę wieczór daleko od domu, to mnie zaprosiła do siebie, na wieś, na potańcówkę. Nocleg u niej był. Druga przepustka też była u niej. Niestety, listy od niej były chowane nie tam, gdzie trzeba, i moja się dowiedziała o wszystkim. Przez tamtą o mało się nie rozwiodłem z moją.
Wszyscy są tacy
Dziś bym się już z nikim nie hajtnął. Ale jak się już hajtnąłem, to się nie rozwiodę, bo całe życie mam z tyłu głowy, że nie wolno tego robić. Moi starzy się rozwiedli i to jest coś bardzo złego. Poza tym synów mamy, jeden już dorosły, wojskowym będzie, ale drugi mały, dziewięć lat ma dopiero. I kocham moją. Nie winię jej za to, jak jest. Nikogo nie winię. Choć może gdyby ona ciągle taka chora nie była, głowa by jej tak ciągle nie bolała, to może byłoby inaczej? Zresztą z tego, co wiem, mój ojciec też był kobieciarzem. Może to w genach jest wszystko zapisane? Myślę, że wszyscy faceci są tacy. Jeśli by się każdemu dało gwarancję, że żona się nigdy nie dowie, tylko jeden na sto odmówi. Tak myślę. Ale wina zawsze też leży pośrodku. Ja mojej często mówię takie przysłowie: Jak suka nie da, to pies nie weźmie. A ona mi na to: Jak pies porządny, to tylko powącha i pójdzie dalej.
No, sam nie wiem.
Był u nas taki czas, kiedy przez rok, może półtora było dobrze. W domu dużo seksu miałem.
„Kutuś”
Ale na magazyny poszedłem pracować, a tam: ja, kierownik i 99 kobiet. Najgorsze te spotkania integracyjne były. Na grzyby człowiek szedł do lasu, a jak wychodził, był po trzech, czterech stosunkach z różnymi kobietami. Dzięki tym magazynom miałem dwie kochanki jednocześnie przez cztery lata, dopóki się jedna o drugiej nie dowiedziała.
Raz tylko jedna kobieta powiedziała coś, co mnie chyba do dziś jeszcze boli. Jak w tych magazynach robiłem, po pracy do baru się chodziło. Jedna taka zaczęła mnie zaczepiać, poszliśmy do toalety, rozkręciło się. Jak wyszliśmy, jej koleżanka powiedziała mi, że ja się zachowuję jak dziwka męska. A sama była przecież nie lepsza, bo romans z naszym kierowcą miała. W magazynach na mnie „Kutuś” te kobiety mówiły. Raz jeszcze inna chciała mnie z zemsty wózkiem widłowym rozjechać, a jeszcze inna mnie spoliczkowała. Musiałem z tych magazynów uciekać.
Potem do Niemiec do pracy jeździłem, szparagi, czereśnie, jabłka czy truskawki zbierałem. Turnusy zazwyczaj po sześć tygodni trwały. Zawsze tam miałem trzy, cztery kobiety naraz. Na jednym tylko miałem jedną przez cały czas, tak sobie w oko wpadliśmy, że od razu razem zamieszkaliśmy. Wszyscy myśleli, że my małżeństwem jesteśmy. A po sześciu tygodniach grzecznie do domów wróciliśmy, na mnie na dworcu czekała żona, na nią mąż i dziecko. Lato swoje robi, poza tym kobiety są niebezpieczne, jak są na wolności. Ale czy w tym jest coś nietypowego? Nic!
Siedem razy dziennie
Teraz już się tak nie zakochuję jak kiedyś. Nauczyłem się oddzielać seks od miłości. Moja nie może zrozumieć, że tak można oddzielić jedno od drugiego. Że na imprezach różnych normalne jest, że z różnymi kobietami lądujesz, a potem rano jedno i drugie spuszcza wzrok, bo głupio sobie w oczy spojrzeć. Moja wie o tym, co robię. Gdyby taka schorowana nie była, może by wszystko wyglądało inaczej? Staram się ją urabiać, czuły jestem. Sama mówi, że chyba musi być porypana, bo każda inna by takiego drania w domu nie trzymała. Mówi mi: Jak kiedyś już nie będziesz mógł, to się powiesisz. Opowiadała mi ostatnio o sąsiedzie, takim kobieciarzu, sześćdziesięciolatku, który spotkał się z taką jedną wdową. Sąsiad mówi żonie: Po raz pierwszy w życiu kobieta rozłożyła nogi, a ja ręce. Ja, mówiąc szczerze, nie chciałbym dożyć takich czasów. Ale jak mówił trener Górski: dopóki piłka w grze…
Ja potrzebuję sześć, siedem razy dziennie. Jak nie mogę z moją, a ona ciągle zmęczona, ciągle śpi, bo spust do spania ma taki, że śpi po czternaście godzin dziennie, a i tak ledwo żyje, to jakoś muszę sobie radzić inaczej. Od kilku lat mam taką jedną, jeszcze z magazynów, mężatka, spotykaliśmy się po pięć razy w tygodniu jak jeszcze w magazynach robiła, teraz już jej trudniej oszukać męża. Jak się z tamtą skończyło, napatoczyła się sąsiadka, komodę jej naprawiałem. Jak nie mogę z nikim, to muszę sobie radzić sam i dlatego mi się często komputer zawiesza.
Hifa się nie boję
Czy bym teraz poszedł z panią, gdyby pani zaproponowała szybki seks z w toalecie? Jasne, że bym poszedł. Wszystko mi jedno z kim, choć muszę powiedzieć, że przez całe życie tylko raz z kobietą byłem, co mi się nie podobała. Ważyła ze sto pięćdziesiąt kilo i nie dość, że mnie okradła, to jeszcze zaraziła mendami. Ale to był jeden jedyny raz, kiedy coś złapałem.
Gumek nie używam, nigdy nie używałem, to bez sensu jest. Nie boję się chorób, żadnego hifa się nie boję, za stary jestem, żeby się hifa bać. Mam też zazwyczaj same mężatki, one hifa mają mieć? Poza tym ludzie umieją dziś o siebie zadbać, kobiety czyste są. To się widzi, czy kobieta umie o siebie zadbać. Poza tym jestem honorowym dawcą krwi i tam mnie zawsze badają. W ogóle kobiety jakoś umieją to wszystko dobrze ukryć, bo jeszcze nigdy żaden mąż mnie nie nakrył. Wyrzutów sumienia nie mam, no chyba, że się przed żoną wyda.
Te klocki, w-f
Nie wiem, nigdy nie liczyłem, ile miałem kobiet w ogóle, choć myślałem, żeby sobie taki kajecik założyć, miałbym co czytać na starość. A mój rekord to siedem różnych kobiet w ciągu jednej doby, jedna nie wiedziała o drugiej. Na tym właśnie wyjeździe integracyjnym na grzyby to było. Trzy pierwsze w lesie, czwarta przyszła do mojego pokoju po kolacji, piąta w nocy na dwa numerki, szósta była nad ranem, a siódma żona, już w domu.
Tak naprawdę to moja w te klocki jest najlepsza. Jest w pierwszej trójce wszystkich moich najlepszych kochanek. Jak sobie pomyślę, to ja kochałem te wszystkie trzy kobiety. No, moją kocham cały czas. Reszta to w-f. Co z tego, jak z żoną mogę liczyć najwyżej na cztery razy w miesiącu i to pod warunkiem, że nie podpadnę? Teraz też mam karę, bo moje GG przeczytała, a ja tam różne takie mam znajome. Czy je uwodzę? No, normalnie się słodzi, jak kawę czy herbatę. Teraz moja idzie do szpitala, to będzie pożegnanie, znowu mi da… się przytulić.
Nie jestem żadnym seksoholikiem. Jestem zwykłym facetem, jakich wielu. Tyle tylko, że żyjemy w czasach, kiedy wszystko musi być ponazywane. Kiedyś było, jak było, i nikt się niczym nie przejmował, żadnych nowych chorób nikt nie wymyślał. Ja jestem zwykłym, prostym facetem jakich wielu, i naprawdę się dziwię, że moja historia się pani wydaje taka ciekawa.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze