Rzadko na naszych ekranach gości horror z rodzimego kontynentu. Irlandzko-francuska koprodukcja to niewątpliwie interesująca etykietka, czy wręcz wabik na widza spragnionego odmiany.
[photo position="inside"]19850[/photo]Początek filmu całkowicie zresztą potwierdza owe wygórowane oczekiwania. Przynajmniej te estetyczne. W plastycznych, ciemnych zdjęciach wyspiarskich krajobrazów można odnaleźć atmosferę mrocznych irlandzkich dramatów społecznych albo najlepszych dokonań kinematografii skandynawskiej z Przełamując fale Larsa von Triera na czele, gdzie mieliśmy obraz podobnie surowej i tajemniczej wspólnoty chrześcijańskiej, czy niedawno goszczącego na afiszu obrazu Strasznie szczęśliwi Henrika Rubina Genza.
[photo position="inside"]19851[/photo]W tym ostatnim fabuła układała się niemal w identyczny wzór: przedstawiciel cywilizowanego świata przybywa do zapomnianej przez ludzi i Boga wioski, której mieszkańcy wyraźnie skrywają jakiś mroczny sekret. To tylko dwie najbardziej oczywiste inspiracje, których można by zapewne znaleźć tu znacznie więcej. Co ciekawe, najmniej jest w Egzorcyzmach... referencji do głośnych horrorów, które film przywołuje w tytule. Fabularnie i estetycznie nie ma on bowiem zapewne nic wspólnego ani z kultowym Egzorcystą Williama Friedkina, którego miał ponoć bić na głowę w scenach grozy (patrz amerykańska kampania promocyjna DVD), ani z Egzorcyzmami Emily Rose.
„Egzorcyzmy Dorothy Mills”, Agnès Merlet
Thriller psychologiczny z zadatkami na horror. Na odizolowanej od świata irlandzkiej wysepce dochodzi do dziwnego wypadku z udziałem 15-letniej Dorothy, która zostaje oskarżona o znęcanie się nad niemowlęciem. Niegościnna, złowroga aura wyspy i jej żyjący według religijnych przesądów mieszkańcy utrudniają śledztwo. W plastycznych, ciemnych zdjęciach wyspiarskich krajobrazów można odnaleźć atmosferę mrocznych irlandzkich dramatów społecznych.
Dorota Smela