Odczarowanie
MARCIN PORĘBA • dawno temuNiedawny przejaw arogancji francuskiego prezydenta przywrócił krajom kandydującym, jak również członkom Piętnastki, przytomność. Komentarze Chiraca, histeryka i megalomana, spowodowały rozwianie się mirażu równego statusu członków przyszłej poszerzonej Unii Europejskiej.
Impulsywna reakcja na "nieposzanowanie francuskiego pierwszeństwa" unaoczniła,jaki z Chiraca odrażający typ. Primo, jest to problem francuskiej opinii publiczneji elit, którym trudno bronić stanowiska głowy państwa bez odwoływania się do gorszącychargumentów o hierarchii lepsi-gorsi w ramach nowej struktury europejskiej. Społeczeństwozostało skonfrontowane z faktem, że na arenie międzynarodowej reprezentuje je człowiek,przy którym premier Berlusconi wygląda na osobę poczytalną; człowiek o czasemśmiesznych i bez pokrycia zapędach mocarstwowych, które zrównują go z Putinem(w oczach Chiraca zresztą poręcznym sojusznikiem). To wszystko snu z oczu Chiraca nie spędza. Krótki przegląd forów dyskusyjnychfrancuskich tygodników Le Monde i Le Figaro pokazuje jednak, że sami Francuzi mająwięcej rozterek niż ich prezydent i że nie sposób mówić o jednomyślnym poparciu.Może nie jest im obojętny fakt, że wkrótce Chirac będzie cieszyć się wyłącznie poparciempaństw afrykańskich.
Secundo, jest to problem całej Europy, nie tylko krajów kandydujących.Wynikła sytuacja rzuca nowe światło na stosunki wewnątrz Piętnastki — zapewneDuńczycy, Belgowie, Włosi i Hiszpanie zachodzą w głowę, jakie im francuski prezydentwyznaczył miejsce w szeregu: równi? mniej równi? gorsi?
W kontekście polskim trudno opędzić się od myśli o francuskich elitach politycznych,które zazdroszczą czy to Niemcom odkupienia u Polaków czy to polskiej sympatiidla Ameryki (co prawda coraz odleglejszej od idealizowania). Stąd może bierze sięwybieg francuski z pomostem Paryż-Moskwa, który zostanie przerzucony nad EuropąWschodnią i republikami poradzieckimi, które "zdradziły" Francję.
Zamiast wejść do zjednoczonej Europy, rodziny równych sobie państw i — dopewnego stopnia — wspólnych wartości wchodzimy do "bloku wolnej wymianyhandlowej" - ekonomicznej jednostki, gdzie ścierać się będą interesy gospodarczei niewiele ponad to. Kwestie światopoglądowe i solidarność narodów zejdą na plandrugi i trzeci. Być może w niedalekiej przyszłości przyjmiemy traktować faux pasChiraca za moment przełomu — odczarowania Europy, której mieszkańcy do tej poryżyczyli sobie integracji w duchu partnerstwa, wierzyli, że inaczej proces asymilacji nowychczłonków uwierać będzie obie strony kontraktu. Teraz już trudniej będzie przekonywaćsię wzajemnie, że kierujemy się nie tylko interesem ekonomicznym i politycznym,lecz również szlachetnymi pobudkami.
Daleki jestem od negowania sensu integracji z Unią Europejską. Mi, euroentuzjaście,zwyczajnie i po ludzku jest przykro, że nasza "promocja" do grona państw rozwiniętychnastąpi w atmosferze zgrzytów i niesnasek wyrażanych w sposób co najmniej nie przystojącyrandze chwili. Może się zdarzyć tak, że słowa Chiraca długo jeszcze będą umniejszać w naszychoczach ten moment.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze