Parabeny – szkodzą, czy nie?
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuMożemy je znaleźć w większości kremów, mleczek, balsamów do ciała, maseczek i mydeł. Naukowcy na parabenach nie pozostawiają jednak suchej nikt – dowodzą, że są szkodliwe, mogą być nawet rakotwórcze. Wiele firm wycofuje się z ich dodawania, coraz częściej na kosmetyku jest napis: Bez parabenów. Co to są parabeny i czy faktycznie są takim zagrożeniem dla zdrowia?
Możemy je znaleźć w większości kremów, mleczek, balsamów do ciała, maseczek i mydeł. Naukowcy na parabenach nie pozostawiają jednak suchej nikt – dowodzą, że są szkodliwe, mogą być nawet rakotwórcze. Wiele firm wycofuje się z ich dodawania, coraz częściej na kosmetyku jest napis: Bez parabenów. Co to są parabeny i czy faktycznie są takim zagrożeniem dla zdrowia?
Zwykle producenci kosmetyków chwalą się, że w tubce znajdziemy cudownie działające ekstrakty roślinne, witamy i aminokwasy. Nie wspominają jednak, czym konserwują te nietrwałe substancje. Tymczasem większość kosmetyków ma datę przydatności do użycia, która wynosi aż 2–4 lata. Można by się zastanowić, jakim cudem składniki roślinne, które w naturalnych warunkach rozkładają się po kilku dniach, a nawet godzinach, tak długo pozostają świeże w kremie. To za sprawą konserwantów, najczęściej parabenów. Ich stężenie w kosmetykach waha się od 0,3 do 0,5 proc. (w UE do 0,4 proc.). Stosowane w dopuszczalnych dawkach nie są toksyczne. Za to są przede wszystkim tanie, świetnie konserwują i są biodegradowalne. W ostatnich latach zwrócono jednak uwagę na ich estrogenne działanie. Prawdopodobnie mogą powodować rozwój guzów piersi.
Czy są rakotwórcze?
Pierwsze szczegółowe badania na ich temat pojawiły się kilka lat temu, kiedy to zaczęto podejrzewać je o przedostawanie się do organizmu i wpływ na rozwój rakowych komórek w organizmie. Mogą też powodować reakcje alergiczne. Poza tym konserwanty nie tylko zwalczają drobnoustroje dostające się do kosmetyków, ale także uszkadzają naszą dobrą florę bakteryjną na skórze, która chroni nas z zewnątrz przed najróżniejszymi zarazkami. Mogą doprowadzać też do rozszerzania się naczyń krwionośnych i powodować wysięki. To szczególnie powinno zmartwić osoby z cerą trądzikową. Jak widać, nie ma się z czego cieszyć, że balsam do ciała kupiony w dużej tubce jest tani i starczy na wiele miesięcy.
Producenci kosmetyków odpierają zarzuty twierdząc, że parabeny to składniki pochodzenia naturalnego i można je znaleźć nawet w jedzeniu. A w kosmetykach jest ich na tyle niewiele, że nie zagrażają zdrowiu. Nie kumulują się w organizmie i w stosunkowo prosty sposób, poprzez sprzęganie z substratami endogennymi, są wydalane z organizmu.
Naukowcy zwracają uwagę, że choć w pojedynczym kosmetyku dopuszczalna ilość nie jest przekroczona, to stosujemy przecież wiele różnych kosmetyków. Amerykańska Agencja Żywności i Leków podaje, że dziennie osoba, która waży 60kg, wchłania średnio 76mg parabenów, z czego aż 50mg pochodzi z kosmetyków. A to już sporo.
Czytajcie skład
Polemika trwa. Ale informacje o możliwym zagrożeniu rakiem powodują, że konsumenci wolą dmuchać na zimne. W czasach, kiedy na zdrowy styl życia jest moda, a jednocześnie tak wiele osób choruje na raka, producenci nie chcą narażać się klientom. Ograniczają użycie tych związków w kosmetykach. W szczególności w kosmetykach, które nakłada się w okolicach klatki piersiowej: dezodorantach, antyperspirantach czy balsamach do ciała. Z ich stosowania wycofały się duże firmy, takie jak: Plante System, Ava, Isis Pharma, Avene, L'Occitane, La Roche Posay. Nie używają go też ekologiczne firmy kosmetyczne, których produkty najczęściej dostępne są w internetowych sklepach. Ich ceny wcale nie są wyższe, trzeba tylko zadać sobie nieco trudu, żeby je kupić w sprzedaży wysyłkowej. Przy wyborze preparatów nie bez znaczenia jest też rodzaj i wielkość opakowania. Dzięki ograniczeniu dostępu powietrza, można użyć mniej konserwantów. Najbezpieczniejsze są te, które ograniczają dostęp mikroorganizmów: w tubkach, w szczelnym opakowaniu z dozownikiem, w sprayu.
Warto też nauczyć się czytać skład kosmetyków, żeby wiedzieć za co płacimy i co nakładamy na swoją skórę. Konserwanty te kryją się pod nazwami: Methylparaben, Ethylparaben Isopropylparaben, Propylparaben, Butylparaben, Benzyl paraben, Glutaraldehyde, Hexamidine-Diisethionate, Phenol, Phenyl Mercuric Acetate, Phenyl, Mercuric Borate, Benzetonium Chloride.
Zamiast parabenów
Zdarza się jednak, że na opakowaniu jest napis, że produkt nie zawiera parabenów, ale wcale nie jest bezpieczniejszy dla zdrowia. Szczególnie jeśli producent jeden konserwant zastąpi innym. Formaldehyd, czyli formalina, a także bezwonna hydantoina (INCI — DMDM Hydantoin) w UE dopuszcza się we wszystkich wyrobach, prócz kosmetyków dla małych dzieci. Ale gdy zawartość formaliny w kosmetyku przekracza 500 ppm, na etykiecie preparatu powinno się pojawić ostrzeżenie. Do tej samej grupy konserwantów należą imidazolidynylomocznik (INCI — Imidazolidinyl Urea) i diazolidynylomocznik (INCI — Diazolidinyl Urea) oraz Bronopol lub Gropol. Innym popularnym konserwantem jest mieszanina metylochloroizotiazoliny (MCI) i metyloizotiazoliny (MI) znana też pod nazwą handlową Kathon.
Nagonka na konserwanty spowodowała, że producenci coraz chętniej wykorzystują surowce pochodzenia roślinnego. Np. olejki eteryczne zawierające fenole m.in. olejek tymiankowy i goździkowy. Działanie przeciwmikrobowe mają też: olejek z drzewa herbacianego, męczennicy, lawendowy, cynamonowy, z szałwii muszkatołowej, oczaru wirginijskiego i olejki manuka i kanuka. Niestety trzeba by je stosować w wysokich stężeniach, co zwiększa intensywność zapachu, a nie każdy to lubi. A po drugie, choć surowce pochodzenia roślinnego uchodzą za zdrowe, mogą podrażniać skórę. Innym rozwiązaniem jest srebro, od wieków znane z silnych właściwości bakteriobójczych, coraz częściej stosowane w kosmetykach. Dodatkowo pomaga leczyć trądzik i łupież. Działanie przeciwdrobnoustrojowe mają też alkohole, które w niskich stężeniach pełnią funkcję nawilżaczy, a powyżej 30 proc. zabezpieczają kosmetyk pod względem mikrobiologicznym. Np. glikol propylenowy (Propylene Glycol) i glikol butylenowy (Butylene Glycol), wykorzystuje się w tonikach i mleczkach do demakijażu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze