Stado Wilków w komplecie
MAGDALENA TRAWIŃSKA • dawno temuRobert Gawliński ze swoim zespołem Wilki (Marcin Ciempiel, Mikis Cupas, Marcin Szyszko i Andrzej Smolik) znów święcą swoje triumfy. Ich utwory z nowej płyty „Watra” trafiają teraz na szczyty list przebojów. Robert znalazł nieco wolnego czasu i zgodził się na krótki, telefoniczny wywiad dla Kafeterii.
Robert Gawliński ze swoim zespołem Wilki (Marcin Ciempiel, Mikis Cupas, Marcin Szyszko i Andrzej Smolik) znów święcą swoje triumfy. Ich utwory z nowej płyty „Watra” trafiają teraz na szczyty list przebojów. Robert znalazł nieco wolnego czasu i zgodził się na krótki, telefoniczny wywiad dla Kafeterii:
- Do jakich wykonawców nawiązujesz w swojej muzyce? W niektórych utworach wyraźnie słyszę U2.
— Być może troszeczkę pobrzmiewa U2, ponieważ bardzo lubię ten zespół.
— Na jakiej muzyce się wychowałeś?
— Na zimnej fali, bardzo dołującym i ciężkim graniu.
— Dlaczego odszedłeś od Wilków, a teraz wróciłeś? Czy solo zarabia się gorzej?
— Nie chodzi o zarobki, nic się nie zmieniło w tej kwestii. To było już bardzo zmęczone stado Wilków (śmieje się). Byliśmy sobą znudzeni, trochę się kłóciliśmy. Chciałem nagrać solową płytę i wrócić do Wilków, ale kryzys się pogłębiał i nie było sensu ciągnąć tego dalej. Teraz znów postanowiliśmy grać razem.
— Kiedyś w wywiadach mówiłeś, że już nigdy nie zagracie razem.
— Nie mówiłem kategorycznie — nie, tylko raczej nie. Udało nam się zrobić świetną płytę, więc cieszę się, że znów gramy razem.
— Jak przebiega współpraca z żoną? Monika jest waszym menedżerem.
— Bardzo dobrze (śmieje się).
— Czy w trasę jeździsz z żoną?
— Tak. Zwykle jeżdżę z Moniką. Jest naszym menedżerem i kierowcą w jednym.
— Czy omawiacie wspólnie , jak wypadły koncerty?
— Nie zawsze. Czasami wybieramy się na kolację i wtedy rozmawiamy, jak wypadliśmy na koncercie. Monika ma świetną intuicję. Gdy zaintonuję coś na gitarze, ona natychmiast każe mi pisać do tego słowa i mówi, że to będzie przebój. Nigdy się nie myli.
— Macie dzieci.
— Tak. Dwójkę bliźniaków. Chłopców Benjamina i Emanuela. Etap kinderbalów, które uwielbiałem, mamy już za sobą. Dzieciaki chodzą już do szkoły.
— Jak wygląda wasz dom? Czy należysz do wykonawców, którzy ciągle są w trasie i właściwie nie ma mowy o jakimkolwiek domu?
— Wychowałem się na Pradze. Nie lubię wielkich osiedli. Najmilej wspominam mieszkanie na Starym Mieście. Wyglądało zwyczajnie — cztery pokoiki, z których jeden był dzienny a trzy pozostałe stosunkowo małe: gabinet, sypialnia i pokój chłopców. Przeprowadziliśmy się, bo chłopcy chcieli mieć swoje pokoje.
— W twojej muzyce, nawet gdy brzmi energicznie, słowa zawsze są smutne. Dlaczego? Czy to wynika z twojej natury?
— Myślę, że moje teksty są prawdziwe. Życie składa się ze smutków i odrobiny szczęścia.
— To bardzo pesymistyczne.
— Nie znam żadnego pięknego utworu, który byłby wesoły.
— Czy masz jakieś hobby, oprócz muzyki?
— Muzyka to nie jest już moje hobby, tylko mój zawód. Lubię grać w gry komputerowe, strzelać z łuku, zbieram białą broń.
— Dlaczego zmieniłeś wygląd? Kiedyś miałeś krótkie, blond włosy.
— Włosy… nie wiem coś mi odbiło. Farbowanie na biało nie jest już modne (śmieje się). Chciałem coś zmienić, więc wróciłem do poprzedniego wizerunku. Taki chyba bardziej do mnie pasuje.
— Zdecydowanie. Krótko obcięte, blond włosy nie robiły dobrego wrażenia. Zmieniłeś nie tylko wygląd, zmieniła się też twoja muzyka.
Muzycznie zatoczyłem pełne koło. Wracamy do tego, co graliśmy wcześniej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze