Doktor Google. Pomaga, czy szkodzi?
MONIKA BOŁTRYK • dawno temuMnożą się strony internetowe i fora, a nawet gabinety psychologiczne, które oferują leczenie przez Internet. Tutaj można się dowiedzieć niemal wszystkiego o wszelkich dolegliwościach nie wychodząc z domu. Radzą przede wszystkim doświadczeni w chorowaniu tzw. zwykli ludzie, czasami włączają się też zawodowcy. Leczenie wirtualne to dziś plaga, niebezpieczna, jeśli zamiast diagnozy w realu pytamy o nią Doktora Google i sami się leczymy.
W sierpniu 2009 roku firma Gemius prześledziła, co Polaków najbardziej interesuje w sieci. Okazało się, że najczęściej odwiedzamy strony dotyczące zdrowia, co trzeci internauta czyta i szuka porad dotyczących chorób i sposobów ich leczenia, ale też profilaktyki. Częściej kobiety (75 proc. badanych) niż mężczyźni leczą się on-line. Jak grzyby po deszczu wyrastają kolejne fora dotyczące medycyny. Pół biedy, jeśli internauci uzupełniają wiedzę dotyczącą zdiagnozowanej przez lekarza dolegliwości i stosują się ściśle do zaleceń medyka. Gorzej jeśli uważają, że lekarz nie jest im potrzebny, że z pomocą innych chorych są w stanie zdiagnozować chorobę i ją leczyć. Tymczasem wiele osób ogranicza się właśnie do wizyty u Doktora Google.
Tylko w lutym tego roku w aptekach zostawiliśmy ponad dwa miliony złotych wynika z badań Pharma Expert. W tym większość leków kupowaliśmy bez recepty — 761 milionów leków. W większości kierowaliśmy się poradami na internetowych forach i reklamą. Po konsultacji z lekarzem i na receptę klienci aptek kupili o połowę mniej — bo 378 milionów farmaceutyków.
Dzisiaj w Internecie można już zaopatrzyć się w leki. Powstały bowiem internetowe apteki. Ich podstawowym autem jest to, że asortyment jest w nich tańszy o około 15 procent. Tutaj nie zrealizujemy recepty. Pomysł budzi opory, pacjent nie może bowiem zapytać farmaceutę na przykład o dawkowanie leku, a wiadomo, że i witaminy można przedawkować. Dla rzeszy internetowych pacjentów powstał portal, gdzie można znaleźć ludzi o takich samych schorzeniach czy grupie krwi.
Internauci wiedzą lepiej
Dlaczego Polacy wolą porady wirtualne, niż wizytę u lekarza? Powodów jest kilka. Wielu z nich nie ma zaufania do lekarzy, uważa, że za mało czasu poświęcają pacjentom, są niekompetentni. A zdarza się też, że wielu ma złe doświadczenia ze służbą zdrowia. W przychodniach są kolejki, a na niektóre badania czeka się nawet rok. Poza tym lekarz dla jednego pacjenta ma kilka minut, a w sieci chorzy mogą uzyskać wsparcie, porozmawiać o swoich wątpliwościach i obawach, poczuć się rozumianym. Poza tym na wyniki badań trzeba czekać, a on-line odpowiedź na wszelkie pytania dostaje się natychmiast, inną rzeczą jest, że często diagnoza jest nietrafiona.
Cyberchondrycy
Hipochondrycy wysiadują w poczekalniach przychodni i gabinetów lekarskich, żeby porozmawiać o swoich dolegliwościach, upewnić się co do stanu zdrowia. Coraz to nowe choroby wynajdują sobie też cyberchondrycy, z tym, że oni nie potrzebują chodzić do lekarza. Wystarczy im komputer i sieć. Z pomocą innych cyberchondryków, których w sieci nie brakuje, diagnozują sobie choroby i sami też się leczą, najczęściej parafarmaceutykami. Lekarze alarmują, że to bardzo niebezpieczne zjawisko. Pół biedy jeśli choroba jest wymyślona, ale cyberchondrycy nie idą do "prawdziwego" lekarza, albo zwlekają do ostatniej chwili nawet wtedy, kiedy faktycznie dzieje się coś złego z ich zdrowiem. Wierzą w to, że poradzą sobie z pomocą doświadczonych w chorowaniu internautów. Przeglądają masę stron internetowych, prowadzą dyskusje na forach i leczą się sami. Co jest szczególnie niebezpieczne przy zagrożeniach chorobami przewlekłymi, bo nie sposób bez pomocy specjalistów zdiagnozować raka, a w takich przypadkach czas jest bardzo ważny. Im szybciej pacjent trafi do lekarza, tym większe ma szanse na wyleczenie. Poza tym, pacjenci obeznani z leczeniem się w sieci są zmorą lekarzy w realu, bo kiedy już do nich się wybiorą, to wydaje im się, że wszystko wiedzą lepiej, nie współpracują i niechętnie stosują się do zaleceń.
Zdarza się też, że wpisując objawy w przeglądarkę, wychodzą im najdziwniejsze, albo też ciężkie choroby, które badania lekarskie wykluczyłyby. Diagnoza Doktora Google często bywa błędna. Rodzi jednak strach, kiedy wpisując ból brzucha i nudności wyskakuje rak żołądka. Poza tym najczęściej na forach rad udzielają osoby, które nie mają wykształcenia medycznego, a nie rzadko same sobie źle postawiły diagnozy. Żaden lekarz nie kontroluje treści wpisów. W skrajnych przypadkach cyberchondrycy potrzebują pomocy psychologicznej.
Poza zagrożeniami, jakie niosą medyczne strony i fora internetowe, trudno odmówić im też korzyści. Pacjenci zdobywają wiedzę, są bardziej świadomi swoich praw, zadają lekarzom rzeczowe pytania, wiedzą, czego mogą od nich wymagać i jakie są inne możliwości. Pod warunkiem jednak, że zamiast wróżyć z fusów zdecydują się na fachową pomoc.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze