W upalne lato chętnie sięgamy po kosmetyki o właściwościach odświeżających i chłodzących. Mile widziane są dodatki cytrusowe a coraz większą popularność zyskują takie jak zwykła mięta czy mentol. Upały trwały bardzo krótko, można powiedzieć, że zbliża się już jesień, jednakże przez ten krótki okres ta mała niepozorna rzecz bardzo mi zaimponowała.
Balsam charakteryzuje się prostotą składu i w wyniku tego konkretnym działaniem. Dodatek mięty pieprzowej wywołuje uczucie silnego chłodu, zwłaszcza przy pierwszej aplikacji. Usta nie szczypią, nie puchną ani nie czerwienieją, o to można być spokojnym.
Czasami w letnim okresie, tuż pod dolną wargą pojawiają mi się czerwone swędzące miejsca. Normalnie leczyłam je mocno nawilżającym kremem i trwało to dość długo. Zaś stosując ten balsam 3 razy dziennie wyleczyłam to w 2 dni. „Chłód” był wtedy bardziej odczuwalny, ale przykre dolegliwości nikły natychmiastowo.
Nawilżeniu także nie mogę nic zarzucić. Sztyft ma idealną konsystencję. Jest na tyle twardy, aby nie rozpuścić się w torebce i na tyle miękki, aby nie sprawiać problemu przy aplikacji. Nie jest tłusty ani klejący, zostawia po sobie ochronny film. Ekspresowo goi spierzchnięcia i koi wysuszone usta. Trafiłam nawet na informację, że przyspiesza gojenie popękanych kącików ust, na szczęście nie miałam okazji do sprawdzenia jej prawdziwości.
Nie posiada żadnego smaku, wyczuwalny jest jedynie miętowy zapach.
Produkt ma dokładnie 4,25 g. Mieści się w praktycznym, choć nieatrakcyjnym opakowaniu. Pamiętajmy jednak o tym, że liczy się wnętrze. Gorąco polecam!
Skład: beeswax, coconut oil, sunflower oil, tocopheryl acetate & tocopherol (vitamin E), lanolin, peppermint oil, comfrey root extract, rosemary extract.
Cena produktu w USA to 3$.
Producent | Burt's Bees |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Balsamy do ust: nawilżające |
Przybliżona cena | 12.00 PLN |