Inglot to moja ulubiona marka kosmetyków. Ma produkty świetnej jakości, bardzo durzy wybór kolorów i do tego piękne czarno-białe, minimalistyczne opakowania. Więc zawsze przechodząc koło ich firmowego sklepu, zaglądam chociaż na moment. Kiedy weszłam do środka od razu rzucił mi się w oczy stojak z nową kolekcją wiosenno-letnią. Po jakimś czasie przeglądania się kosmetykom, zauważyłam grube kredki do ust (mające swoje odpowiedniki kolorystyczne wśród szminek). Cena nie była wygórowana (19 zł), więc postanowiłam zaryzykować.
Po wyjściu ze sklepu od razu pobiegłam do łazienki i wypróbowałam. Rewelacja!!! Oczywiście nakładając kosmetyk bezpośrednio na usta (bez uprzedniego posmarowania ich balsamem czy bardzo delikatnego muśnięcia bezbarwnym błyszczykiem) nie osiągniemy pożądanego efektu. Kosmetyk daje wrażenie kaszmirowych, miękkich i matowych ust, a do tego efekt utrzymuje się koło 3,5 godziny (a ja mam zwyczaj pocierania i oblizywania ust).
Kredka jest średnio twarda, więc nie odkształca się przy mocniejszym przyciśnięciu. Jest genialnie wydajna - po pierwszym tygodniu codziennego używania zaczął minimalnie znikać wkład. Z temperowaniem również nie ma problemów, bo jest wykonana z elastycznego plastiku. Kosmetyk jak marzenie.
Jedyną jej wadą jest to, że kiedy nałożymy na nią za dużo błyszczyka to warzy się. Usta muszą być także idealnie gładkie, bo uwidacznia suche skórki.
Ogółem rzecz biorąc - świetny produkt za niewygórowaną cenę. Naprawdę wart polecenia.
Producent | Inglot |
---|---|
Kategoria | Usta |
Rodzaj | Konturówki |
Przybliżona cena | 19.00 PLN |