Kobiety, uczcie się gotować rosół
EWA ORACZ • dawno temuDrogie mamy, zastanawiacie się, jak wychować swoje córki, żeby były szczęśliwe i samodzielne? Wszak to od was - nas zależy tak wiele. Co jest tak naprawdę ważne, co ułatwia życie? Umiejętność zarabiania pieniędzy? Prowadzenie domu, biura i wychowywanie dzieci jednocześnie? Chcecie porady od psychologa? Na pewno?
Wychowanie dziewczynki wydawało mi się kiedyś czymś prostym, zakładając, że o takiej wieloletniej pracy, można wypowiadać się w ten sposób. Wydawało mi się, że wiedziałabym, jak chciałabym wychować dziewczynkę, co jej przekazać, w jakie umiejętności wyposażyć i przed czym chronić. Tak myślałam, jak byłam w ciąży. Teraz się kajam i wstydzę, że takie bzdury przyszły mi do głowy i zdążyłam je nawet wypowiedzieć głośno. Wychowanie dziecka to najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna sprawa na świecie. To misja wszechczasów i codzienna orka, zasmarkana harówa okraszona łzami wzruszenia i często frustracji. To ćwiczenie cierpliwości, odporności i przyjmowanie na klatę lekcji, porażek i własnych słabości, które w kontaktach z maluchem wyłażą wstydliwie. Czasem to ten mały kochany potworek potrafi zaskoczyć swoją mądrością, wytknąć brak konsekwencji i pokazać co jest naprawdę ważne. Tak naprawdę to nie wiem, jak dobrze wychować dziecko, jakie wybrać metody, uczę się tego codziennie. Chciałabym posiąść taką mądrość, zdobyć wytyczne. Czy można polegać na radach innych?
Czytacie poradniki dotyczące wychowywania dzieci? Niestety bywa to niebezpieczne. Pani Małgorzata Ohme, na marginesie dodam, że psycholożka rodzinna i terapeutka, stworzyła krótki poradnik dla mam posiadających córki, który ukazał się na stronie mamadu.pl. Według niej wychowanie córki powinno opierać się na kilkunastu punktach, dzięki którym będzie łatwiej córce, matce i… społeczeństwu. A więc:
18 rzeczy, które matka musi nauczyć córkę, bo inaczej będzie słabo.
Osobiście to zrobiło mi się słabo, po przeczytaniu pierwszego punktu. Wciąż zastanawiam się, czy to żart, czy ona tak naprawdę? Obawiam się jednak, że pani Małgorzata rzeczywiście uważa, że wśród kobiecych umiejętności pierwsze miejsce powinna zajmować umiejętność gotowania rosołu. I to nie byle jakiego, ale porządnego na wołowym z kością, jak pisze. Ta super ważna umiejętność może uratować związek, gdy mężczyzna zachoruje. W każdym razie pomaga wytrzymać z chorym. Osobiście ubolewam nad założeniem, że użalanie się nad sobą z powodu grypy czy przeziębienia i wymaganie skakania wokół łóżka, jest dla pani Ohme zupełnie naturalnym stanem. A dbanie o zadowolenie chłopa misją wartą pierwszego miejsca w instrukcji.
W dalszych punktach swojego poradnika jest niewątpliwie konsekwentna w kierunku, który obrała. Zaplatanie warkocza, bo mężczyźni to lubią; przyszywanie guzika, bo tego nie potrafią zajmują szczytne miejsca. Dalej jest robienie makijażu w aucie podczas jazdy, a jeszcze lepiej jeśli w tym czasie uda się także pogadać przez telefon na szczęście przez słuchawki, świetnie, że pani Małgorzata podkreśla ważność bezpiecznej jazdy, doprawdy ulżyło mi. Do pełnego zestawu dochodzi jeszcze zmiana opon bez ubrudzenia rąk, to dla mnie jakaś tajemnicza misja z tym niebrudzeniem, przyznaję, nie wiem dlaczego, może autorka wychodzi z założenia, że kobiety powinny być czyste, ładne i pachnące, dlatego poleca zaopatrzyć się w rękawiczki? A może nie powinny prowadzić samochodu, tylko leżeć, ewentualnie stać przy garnku z rosołem z łyżką i zbierać szumowiny? Oczywiście na obcasach i w rękawiczkach, z paczką mokrych chusteczek na wypadek gdyby coś chlapnęło?
Nie mam zamiaru omawiać wszystkich porad, nie obawiajcie się. Większość jest przewidywalna. Dobrze przygotowana do życia kobieta, według pani Małgorzaty, potrafi także flirtować wykorzystując do tego unoszenie jednej brwi. Niech jej będzie, może dobry flirt potrafi uratować z opresji, osobiście nie próbowałam, może to mój błąd. Przy jednym puncie jednak moje oko zawiesiło się na dłużej. Autorka wychodzi z założenia, że wszystkie kobiety mają zaburzenia odżywiania i już od przedszkola należy je uczyć, aby nie jadły do ostatniego okruszka, bo i tak najprawdopodobniej będą całe życie na diecie. Nie chciałam wdawać się w polemikę, ale muszę. Zdrowa osoba, która ma pełne poczucie własnej wartości, która nigdy nie nauczyła się pocieszania jedzeniem, nie będzie miała problemów z otyłością. Może należałoby zatem uczyć po prostu właściwego stosunku do jedzenia? A wręczanie lizaka na otarcie łez z powodu zdartych kolan, obietnica lodów za dobre stopnie to nic innego jak nadawanie jedzeniu specjalnych funkcji, które mogą kiedyś skutkować spędzaniem samotnych wieczorów z pudełkiem lodów i wielką czekoladą.
Małgorzata Ohme napisała swój poradnik po lekturze artykułu Dawida Bartosika na tej samej stronie, który opracował porady dla ojców. O ile jego tekst zawiera rzeczy, które można polecić rodzicom, bez względu na płeć ich dzieci, choć przeznaczony jest do wychowywania synów, to przekaz damskiej wersji jest dla mnie kosmiczny (z pejoratywnym wydźwiękiem). I nawet kilka ostatnich, bardzo mądrych swoją drogą punktów, nie ratuje sytuacji, nawet gdyby zamienić ich kolejność tak, żeby ostatni stał się pierwszym. Przerażająca jest wizja kobiecości według pani Ohme. To przepis na kolejne Dziunie z Niuńkowa Wielkiego. Osobiście mam wątpliwości co do sukienki autorki i tego co ma pod nią. Czy aby nie znajdują się tam jądra? Nie, żebym sugerowała, że pani Małgosia ma jaja, nie w tym sensie. Zastanawiam się czy nie ma naprawdę na imię Zbyszek, albo Wiesław, a zdjęcie na stronie nie jest podkradzione wnuczce. A może ostatnie punkty napisała inna osoba? Albo pani Ohme była zajęta gotowaniem rosołu, usługiwaniem choremu chłopu i w tym samym czasie malowała paznokcie, trenowała zaplatanie warkocza i unoszenie brwi, przed lustrem, ale tylko jednej?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze