Nie pytaj, po co ci wiza. Pytaj, co dostaniesz w zamian!
REDAKCJA • dawno temuBył taki czas, gdy ogromnie irytowała mnie postawa Polaków wobec USA. Służalcza, lizusowska, pochwalna, z lekka tylko przetykana roszczeniową – dajcie tarczę, dajcie wizy, dajcie nam schronienie przed złym światem. W tym roku mi przeszło, chyba dojrzałam i zrozumiałam. Od dwustu lat to wciąż najlepsze i ostateczne miejsce, do którego warto się udać, by poczuć, że życie ma sens. Jedźmy, jedźmy, jedźmy! Bilety coraz tańsze. Tam jest fajnie. Tu nie.
Był taki czas, gdy ogromnie irytowała mnie postawa Polaków wobec USA. Służalcza, lizusowska, pochwalna, z lekka tylko przetykana roszczeniową – dajcie tarczę, dajcie wizy, dajcie nam schronienie przed złym światem.
W tym roku mi przeszło, chyba dojrzałam i zrozumiałam. Właśnie w chwili maksymalnej irytacji, gdy na wszystkich stacjach informacyjnych i nie tylko wałkowano przez dwie doby wybory prezydenckie za Oceanem i nie było od tego ucieczki – doznałam olśnienia. Tak! Ta fascynacja ma głębokie uzasadnienie. Zawsze miała. Od dwustu lat to wciąż najlepsze i ostateczne miejsce, do którego warto się udać, by poczuć, że życie ma sens – czy to w kurnej chacie z bala, czy w Chicago nad sklepem z polską kiełbasą, czy na ścianie nowojorskiej galerii, czy nawet, w ostateczności, na gruzach własnego domu po huraganie. Powstaniem i odbudujem! Mamy podobną naturę i siłę co Amerykanie, tylko… mało okazji, by zrobić z niej użytek.
Pojęłam wreszcie niepowtarzalność tego kraju: wielkiego, silnego, bezczelnego i bezbrzeżnie wolnego. Niesprawiedliwość społeczna i bezrobocie są wszędzie. Ale tyle powietrza dla zaczerpnięcia głębokiego oddechu, opcji wyboru, przestrzeni do uciekania i znajdywania, psucia lub naprawiania świata nie ma nigdzie indziej!
Patrzyłam w telewizji na te wyluzowane uśmiechnięte panie – Polki, żony amerykańskich staruszków o poglądach dowolnych, który nie utraciły ani grama polskiego akcentu. Wtopiły się i jednocześnie nie wtopiły. Mogą być sobą, nie plują nienawiścią, amerykańska mentalność nie zdegenerowała im mózgów.
Pokażcie mi taki kraj, gdzie gigantyczna społeczność może stworzyć wydzieloną enklawę w wielkim mieście, NIGDY nie nauczyć się angielskiego a mimo to żyć w bezpiecznej wspólnocie, bez obaw, że ktoś podpali im dzielnicę, bo są „inni”, „obcy”, izolują się. Pokażcie kraj, gdzie można być kosmopolitycznym artystą, nie zaszczutym przez krytykę za zbyt śmiałe lub niewłaściwe poglądy, gdyż istotą sztuki jest właśnie indywidualność, niepodległość przekonań i środków wyrazu. Pokażcie taki, gdzie po pięćdziesiątce po raz siódmy zmienia się zawód – niekoniecznie z przyczyn ekonomicznych — po prostu z ciekawości, pod wpływem marzenia o zmianie. I — last but not least – gdzie można brać ślub kościelny tyle razy, ile bogobojna dusza zapragnie!:).
Kiedy ktoś mi mówi, że Ameryka jest purytańska, rasistowska, policyjna i niewykształcona, śmiać mi się chce. Spójrzcie na Polskę i wykażcie różnicę na naszą korzyść: w ksenofobii, poziomie dzisiejszego szkolnictwa wyższego, uprawnieniach stróżów prawa czy liczbie stróżów moralności…
Kiedy słyszę, że Ameryka jest bogata i próżna, więc wszystkich geniuszy kupuje sobie w innych krajach, np. u nas – zapytam, a gdzie są pieniądze z naszych podatków i dotacji? Czemu nas nie stać, żeby kupić sobie to, czego nam brakuje, lub zatrzymać w kraju najlepsze, co mamy? Odpowie mi wiatr.
Kiedy czytam, że Ameryka to naród leniwej hołoty z nadwagą – radzę: przejedźcie się nad ranem polskim tramwajem lub zajrzyjcie pod krzak w dzikim parku (czasem wystarczy rzut okiem przez okno na swoje podwórko, o ile nie mieszkacie w apartamentowcu za drutem kolczastym). Z ta różnicą, że nasza „hołota” to raczej emeryci grzebiący w śmietnikach, matki wyrzucone z dziećmi z komunalnych mieszkań i ludzie po wyższych studiach, którzy wzięli kilka kredytów i nie stać ich nawet na dentystę. To może spotkać każdego z nas.
Kochani, spójrzcie optymistycznie na sprawę wiz. Dziennikarze nazwali wczoraj zrobienie poprawnej fotografii i wypełnienie formularza „horrorem”, ponieważ operacja ta zajmuje… 58 minut, a za zdjęcie trzeba zapłacić! Faktycznie, cóż za droga przez mękę. A do tego tacy np. Czesi nie potrzebują wiz – jakiż to potwarz. Tak, tak, jesteśmy dumnym narodem, rozerwanym na sztuki Chrystusem Europy, z drobnymi potknięciami w dyplomacji.
Weźcie się ogarnijcie i marsz do kolejki! Odrzucanych jest TYLKO 10 procent podań – czemu media piszą, że AŻ? Czyli, 90 procent z nas ma realną szansę wyjechać i poczuć, jak już na schodkach samolotu wykwita nam banan na mordzie:). Jedźmy, jedźmy, jedźmy! Bilety coraz tańsze. Tam jest fajnie. Tu nie.
Jedynym ryzykiem jest, rzecz jasna, trotyl, ale moim zdaniem — warto zaryzykować:).
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze