Damą być
KATARZYNA GAPSKA • dawno temuChyba większość małych dziewczynek lubi bawić się w damy. Zabawa polega na zakładaniu maminych butów na obcasie, owijaniu chudej szyi koralami, szalikami lub w wersji sprzed lat – futrem z lisa oraz smarowaniu ust purpurową szminką bez zachowania odpowiednich konturów. Drepcze się potem w tych za dużych butach z gracją czołgu, robi tak zwany „dziób” przed lustrem i trzepocze rzęsami sklejonymi tuszem.
Damy w wersji zabawowej są groteskowo eleganckie i manierycznie dystyngowane. Żeby nikt nie miał wątpliwości, że damami są. Przynajmniej dopóki nie wejdzie rodzicielka i nie przerwie zabawy.
W prawdziwym życiu bardzo trudno o pewność podczas identyfikacji damy udawanej i prawdziwej. Zdarza się bowiem, że doskonale ubrana, pięknie uczesana, dystyngowana pani posyłająca dzieciom w parku dostojne uśmiechy, w domu przemienia się Dulską, zdolną złośliwościami nakarmić całą rodzinę. Dama to, czy może jej podróbka? A co powiecie o perfekcyjnie wyglądającej właścicielce modnego butiku obrzucającej pogardliwym spojrzeniem wchodzącą do sklepu, skromnie ubraną klientkę? A starsza pani w kapeluszu i rękawiczkach ostentacyjnie zwisająca nad siedzącym pasażerem w autobusie? Damy to, czy prawie damy? Jak wiecie prawie robi wielką różnicę.
Co to znaczy być damą dzisiaj? Kiedyś łatwiej było zdefiniować pojęcie. Wystarczyło pochodzić z wyższej sfery, mieć odpowiednie salonowe obycie, wszechstronną, aczkolwiek niezbyt pogłębioną, edukację, usztywnioną spontaniczność, no i oczywiście kapelusze, rękawiczki i dorożkę. No i jeszcze przystojnych, nienagannych w manierach i stroju dżentelmenów wokół siebie. Takie damy zostały uwiecznione na kartach dziewiętnastowiecznych powieści i w filmach kostiumowych. Nie miejmy jednak złudzeń, to anturaż nadawał ówczesnym kobietom miano dam.
Bycie damą w zależności od epoki i pokolenia znaczy coś innego. Obowiązkowym atrybutem damy w każdych czasach pozostaje jednak klasa. Prawdziwa dorosła dama nie przyciąga wzroku nadmiarem biżuterii, wieczorowym makijażem lecz dyskretną elegancją. Ale nie ubiór decyduje o klasie. Przynajmniej nie jedynie. Czymże więc ona jest? – zapyta wiele z nas. No i tu trzeba będzie rozpisać się nie tylko na temat dyskretnej kobiecości i wdzięku lecz również inteligencji, oczytania, godności, honoru, umiejętności znalezienia się w każdej sytuacji. Trzeba by też wspomnieć o dyskrecji, powściągliwości w wyrażaniu opinii, rozsądku, umiejętności trzymania swoich emocji na wodzy, wszechstronnych zainteresowaniach a przede wszystkim o takcie i kulturze osobistej. Kto zna prawdziwą damę ręka do góry?
Moja znajoma zwykła mawiać, że prawdziwa dama nie sika pod prysznicem. I chociaż definicja taka rozśmiesza dosadnością, to jest w niej sporo prawdy. W końcu damą się jest nawet wtedy, kiedy nikt nas nie ogląda.
Nasza kultura pokazuje nam, że dama to tylko jeden z uniformów zakładanych na potrzeby robienia dobrego wrażenia. Wmawia się nam, że w damę można się szybko przedzierzgnąć. Namnożyło się w naszej telewizji programów, w których z sierotki robi się kobietę z klasą. Oczywiście tylko na zewnątrz. W ciągu kilkudziesięciu minut widz z rozdziawioną gębą obserwuje wciskanie zwisającego ciała w gorset, przycinanie, malowanie, skracanie, wydłużanie, jednym słowem przerabianie. Po obróbce fryzjera, stomatologa, stylisty i dietetyka sierotka zmienia się nie do poznania. Ale czy to już dama, czy tylko damulka?
Telewizyjną szkołę dla przyszłych dam prowadzi Jolanta Kwaśniewska, ucząca miliony jeść przysłowiową już bezę. Na Zachodzie popularne stają się szkoły stylu, gdzie za grube pieniądze można studiować sztukę ubierania się i makijażu, chodzić na lekcję poruszania się i konwersacji. Dyplomowana dama to dopiero coś! Może wkrótce uprawiać się będzie nowy zawód – dama, czyli kobieta której zajęciem jest bycie ładną. Z naciskiem na „ładna”, bo „bycie” pod pozowanymi uśmiechami i modnymi kreacjami może się gdzieś zawieruszyć.
Treserzy dam zapominają o przymiotach umysłu. Z pewnością dlatego, że umysł nie tak łatwo daje się wcisnąć w schematy. Samoakceptacji, niezależności, świadomości swoich wad i zalet oraz zadowolenia ze swojej kobiecości nie nauczą kilkugodzinne, najdroższe nawet warsztaty. To wysysa się z mlekiem matki, okrasza własną wrażliwością, polewając słodko-gorzkim sosem doświadczeń.
Niektórym niestety pozostanie na zawsze tylko zabawa w damy. Podczas zabawy można się pięknie ubrać, umalować i zatańczyć w rytm piosenki wykonywanej przez Marylę Rodowicz, nucąc sobie:
Nie mam głowy do posady,
do parady, do ogłady,
to zbyt opłakany stan!
Chcę swój szyk jak dama mieć,
jak dama mieć, jak dama mieć
i jak moja ciocia Jadzia
z wrażliwości mdleć!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze