Secondhand
JUSTYNA DRZEWIECKA • dawno temuŚmiało można powiedzieć, że „lumpeksy” weszły w nową fazę rozwoju. Na miejscu małych, blaszanych budek powyrastały całkiem okazałe secondhandy. Klientem docelowym jest już nie tylko przedstawicielka subkultury młodzieżowej czy osoba z ograniczonymi zasobami finansowymi. Coraz częściej można tu spotkać eleganckie kobiety, które okiem wytrawnej łowczyni bezbłędnie potrafią wyhaczyć prawdziwą perełkę wśród wieszakowej masy.
Od kiedy sięgam pamięcią, sklepy z używaną odzieżą były dla mnie kolorową i dość tajemniczą alternatywą zakupów. Gdy byłam jeszcze szkrabem, starsza siostra często zabierała mnie ze sobą na zakupy: trasa poprowadzona była względem punktów położenia ciucholandów, gdzie wynajdowała ubrania równie ekscentryczne, co niepowtarzalne. Do dziś pamiętam hipisowskie sukienki i długaśne wełniane swetry, które całkiem pasowały do szesnastoletniej wielbicielki Guns N’ Roses i rzeczywistości połowy lat 90.
Minęły lata i śmiało można powiedzieć, że „lumpeksy” weszły w zupełnie nową fazę rozwoju. Na miejscu małych, blaszanych budek niejednokrotnie powyrastały całkiem okazałe secondhandy z zachodnią odzieżą. Klientem docelowym jest już nie tylko przedstawicielka subkultury młodzieżowej, czy osoba z ograniczonymi zasobami finansowymi. Coraz częściej można spotkać eleganckie, zadbane kobiety, które okiem wytrawnej łowczyni bezbłędnie potrafią wyhaczyć prawdziwą perełkę wśród wieszakowej masy. Właśnie zmiana mentalności i zróżnicowany grupowo przekrój klienteli seconhandów przekonują o tym, że warto zwrócić baczniejszą uwagę na to, czym właściwie są dzisiaj lumpeksy i dlaczego przyciągają coraz większe rzesze ludzi.
Ciągle żywy stereotyp
W polskim społeczeństwie wciąż źle widziane jest zaopatrywanie się w lumpeksach – mało kto tak naprawdę przyznaje się, że kupuje tam ubrania. Wielu ludzi jest przekonanych, że secondhand jest miejscem zakupów zarezerwowanym dla ludzi z nizin społecznych, czy po prostu marginesu. Paradoksalnie, najwięcej do powiedzenia mają w tej sprawie ci, którzy wnętrze takiego sklepu znają tylko z opowieści osób trzecich. Nie do pomyślenia wydaje im się, że buszowanie wśród masy używanych rzeczy może dawać pewien rodzaj satysfakcji. A przecież może — i o tym najlepiej wiedzą osoby, którym udało się kupić w ciucholandzie coś zupełnie wyjątkowego.
Satysfakcja zdobywcy
Co o tym wszystkim mogą powiedzieć „wytrawne lumpeksiary”? Z przymrużeniem oka traktują powszechną niechęć wobec sklepów z używaną odzieżą i wysuwają swoje własne argumenty. „Po co mam płacić w sklepie 100 zł za bluzkę, jeśli przy odrobinie szczęścia kupię taką w lumpeksie za 1/10 tej kwoty?” – wiele miłośniczek kupowania w secondhandach jest takiego zdania. Atutem tych sklepów jest niepowtarzalność asortymentu: ryzyko, że na ulicach zobaczymy kogoś w takich samych spodniach, czy płaszczu jest znacznie mniejsze. Ciucholandy są idealnym miejscem zakupów dla wielu kobiet, ceniących sobie charakterystyczne dodatki w duchu panującej akurat mody – w końcu nie każdy chce, lub może sobie pozwolić na wydawanie sporych sum w markowych sklepach, ilekroć na scenie pojawi się nowy, interesujący trend. Zaopatrywanie się w tanią odzież umożliwia więc komponowanie własnego, niepowtarzalnego stylu bez okresowej wegetacji, wyrzeczeń i nerwowego czekania na wypłatę. Poza tym nie oszukujmy się – zakupy w secondhandach to już swego rodzaju aktywna rozrywka – uczucie sportowej satysfakcji towarzyszy szczęściarze, która progi lumpeksu opuszcza z prawie nowym płaszczykiem cenionego projektanta, kupionym w cenie dwóch par domowych kapci.
Druga młodość secondhandu
Obecnie coraz częściej czytamy, że w ciucholandach zaopatrują się znane i popularne osoby, które na pewno nie mogą narzekać na suszę w portfelu. Słyszy się o sklepach, gdzie można zakupić odzież, której pierwotnymi właścicielami były gwiazdy showbiznesu. To wszystko sprawia, że grupa zwolenników secondhandów stale się powiększa. Mimo tego że sama opinia na temat lumpeksów wśród społeczeństwa jest mocno podzielona, powoli tworzy się pewien trend. Niewątpliwie ma to swoje plusy – skostniały punkt widzenia na tę sprawę powoli ulega modyfikacji. Czy jednak należy popierać ideę secondhandów jako coś, co jest trendy? Tak naprawdę przecież nie każdemu uśmiecha się noszenie rzeczy, które miały już swojego właściciela. Wiele osób, zamiast tracić czas na przerzucanie kilogramów ubrań różnej maści, woli po prostu pójść do tradycyjnego sklepu, gdzie w znacznie krótszym czasie można dokonać udanego zakupu.
Ciucholandy – bezgraniczna pogoń za trendami, czy po prostu niedrogie hobby dla kreatywnych? Ile osób, tyle odpowiedzi. I chociaż takie zakupy mają prócz zalet swoje małe wady, to kobieca natura odkrywcy skutecznie zachęca do poznania sekretu ich popularności i wyrobienia własnej opinii na ten temat.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze