Puszeczka Pandorki
LAURA BAKALARSKA • dawno temuNa początku było słowo - powiada Jan i trudno z nim polemizować. Słowa tworzą rzeczywistość. Rzeczy nienazwane mogą się stać wszystkim. No i stają się, a wraz z nimi - my. Dziecinniejemy. Infantylniejemy. Głupiejemy. Zauważyliście, że w mowie potocznej wszystko się zdrabnia?
Na początku było słowo — powiada Jan i trudno z nim polemizować. Słowa tworzą rzeczywistość. Rzeczy nienazwane mogą się stać wszystkim.
No i stają się, a wraz z nimi — my. Dziecinniejemy. Infantylniejemy. Głupiejemy. Zauważyliście, że w mowie potocznej wszystko się zdrabnia?
Rok temu pojechałam Do Wód. Zaraz na bramce usłyszałam, że mam podjechać samochodzikiem pod tamten żółciutki budyneczek, zameldować się w Izbie Przyjęć, gdzie mi dadzą skierowanko i kluczyki do pokoiku. Kiedy już to uczyniłam, otrzymałam miejscóweczkę na parkingu. Brałam kąpiele w siareczce, robiono mi masażyki, w stołóweczce siedziałam przy stoliczku nr 17.
Za te wszystkie przyjemności na koniec turnusu zapłaciłam masę pieniędzy, które kasjerki nazywały pieniążkami. Przyznaję bez bicia: pieniążki są dla mnie najtrudniejsze do zniesienia. Kiedy słyszę o pieniążkach, mam ochotę zamordować. Pieniążki to miało moje dziecko, kiedy miało dwa lata. Potem dysponowało już pieniędzmi, a nawet pieniąchami. Co za ulga, że chociaż bankomat wyświetla komunikat:
— Proszę zabrać kartę i pieniądze.
Ta dziwaczna nowomowa, rodem ze żłobka czy krainy liliputów, dopada nas wszędzie.Na zebraniu w redakcji mówi się:
— Bohater zgodził się pokazać buzię.
Ta buzia to na dobrą sprawę gęba, w najlepszym wypadku, dożywocie za nią bez prawa apelacji. Czy dlatego „buzia” zastąpiła ”twarz”, że tę ostatnią mało kto już zachował?
Albo dlaczego dama metr dziewięćdziesiąt każe nazywać się Dziunią i nosi spódniczki? Przecież te ”spódniczki” mają takie gabaryty, że by mi na pierzynę zimową za obleczenie mogły robić. Czy ta Dziunia wciąż jest we własnych oczach małą dziewczynką, córeczką tatusia, która bez problemu siadała na rowerek Bobo?
To samo z ciężarną, która w kobiecych pismach nie ma brzucha, tylko brzuszek. Dopóki brzuch skrywał tylko narządy wewnętrzne, był jeszcze brzuchem, jak u wszystkich. W momencie gdy zawiera już lokatora i powiększa się, w nowomowie maleje, stając się brzuszkiem. No, cuda, panie.
Jedna moja znajoma twierdzi, że ten infantylizm zaczyna się w dzieciństwie, kiedy to rodzice tak szczebioczą do niemowlęcia. Jest mamunia, babunia, wujcio, lalunia, łopateczka, marcheweczka, selereczek, kanapeczka, mleczko, czapeczka, zupka i kupka.
Szczyt osiągnięć w tym słodkim kląskaniu stanowi Bozia. Bozia to pan czy pani? Nie wiadomo. Ale taka dobra, oswojona, można ją (jego?) tykać i zdrabniać. Co mam myśleć o dorosłym, dojrzałym człowieku, który całkiem serio mówi o Bozi? Mam go traktować serio? No, jakoś nie potrafię. Serio – serio.
Zdrabnianie panoszy się wszędzie. W kawiarni zamawiamy kawusię. Nie z mlekiem, tylko z mleczkiem. Czy mleczko to jest bardzo małe mleko? A może takie chude, więc zbyt niepoważne, żeby zasługiwało na normalną nazwę? A może mleczko po prostu pochodzi od małej krówki?
Jest dowodzik osobisty, bileciki do kontroli, prawko jazdy i dowodzik rejestracyjny. Ale tak mówią nie tylko w urzędach. U fryzjera też wybieramy fryzurkę i kolorek, myją nam głowę szamponikiem. My siedząc pod suszareczką na krzesełku, czytamy pisemko, w którym dziennikarze podpisują się pod tekstami… zdrobnieniem swoich imion. Czy ktoś wyobraża sobie, że wystawia się „Hamleta” Billa Szekspira albo „Don Giovanniego” Wolfiego Mozarta? Że czyta w gazecie powieść w odcinkach Bolka Prusa, Zosi Nałkowskiej albo wiersze Kazi Iłłakowiczówny?
Starzy ludzie pamiętają jeszcze taki dowcip, jak to jakaś kobieta zadzwoniła do Nikity Chruszczowa i zapytała:
— Katinka?
A on jej na to:
— Kamu katinka, a kamu Nikita!
I co, może nie miał racji?
A po tej dygresji wracamy do naszego saloniku fryzurek. Schodzimy z fotelika, zakładamy czapeczkę, szaliczek, płaszczyk albo kurteczkę (o ile jest tak zimno jak dzisiaj), wyjmujemy portfelik, a pani kasjereczka bierze od nas kaskę za usługę.
Czy jesteśmy tak nieważni i głupi, że trzeba nam wszystko zdrabniać? Skąd to się wzięło? Jak to wyplenić? Czy może życie stało się tak trudne, że próbujemy je w ten sposób oswoić, ugłaskać i zlekceważyć?
A co do puszki Pandory. Drugoplanowa postać w "Notting Hill" powiada:
— Znałem jedną Pandorę, ale nie pokazała mi swojej puszeczki.
Może zdrabniał, to i mu nie pokazała. Nawet ją rozumiem.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze