„Zimowy ślub” Lisa Kleypas – recenzja
ALICJA BARSZCZ • dawno temuDlaczego od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że chcę przeczytać tę książkę? Mam bardzo prozaiczny powód – ubóstwiam piękne okładki. I właśnie wydanie od Prószyński i S-ka „Zimowego ślubu” Lisy Kleypas zwróciło moją uwagę.
Gdy przeczytałam opis powieści, wiedziałam, że intuicja mnie nie zawiedzie, a książka okaże się niesamowicie przyjemną lekturą na… zimne wieczory.
Zima w tej książce ma nie tylko dosłowne, ale również metaforyczne znaczenie. To właśnie zimą odbywa się podróż Evie z St. Vincentem w celu potajemnego zawarcia małżeństwa. Jednocześnie ich związek po skonsumowaniu ma pozostać biały, co również nieodparcie wiąże się z zimą. Chłód uczuć, jakimi główni bohaterowie starają się zatuszować prawdziwe emocje to też zima. Wróćmy może jednak do początku.
Evangeline Jenner jest półsierotą, młodą kobietą, która mieszka z rodziną nieżyjącej matki, gdyż jej ojciec prowadzi klub hazardowy, czyli niewłaściwe miejsce dla dorastającej córki. Niestety, nie jest przez nich dobrze traktowana.
By przejąć majątek Evie, rodzina matki jest zdolna do wszystkiego. Chce ją wydać za mrukliwego, otyłego i nieuprzejmego kuzyna. Co gorsza, wujowie znęcają się nad nią zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Próby ucieczki kończą się zawsze szarpaniną i siniakami.
Evie jąka się, jest nieśmiała i nie szuka męskiego towarzystwa, jednak postawiona pod ścianą, gdy dowiaduje się, że jej ojciec jest umierający, postanawia, że musi wyrwać się ze szponów rodziny, by móc opiekować się nim w ostatnich dniach życia.
Tym właśnie sposobem wpada na idealny pomysł – małżeństwo z kimś równie zdesperowanym jak ona. Z kimś, komu nie będzie na niej zależało, ale kto chciałby jej pieniędzy, a jednocześnie pozwoli jej w zamian na swobodę. Z kimś takim, jak St. Vincent, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej porwał jej przyjaciółkę , był znanym hulaką i bawidamkiem i który koniecznie potrzebował majątku, a wcale nie potrzebował żony.
Układ był prosty – wezmą szybki ślub w Greta Green, skonsumują małżeństwo, by nie można go było unieważnić, Evie uda się do ojca, by spędzić z nim ostatnie dni jego życia, St. Vincent otrzyma majątek, będzie mógł mieć kochanki i w ogóle będą mogli się ze sobą nie widywać.
Czy jednak wszystko rzeczywiście jest tak proste? Koniecznie przeczytajcie „Zimowy ślub”, by odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Książkę czyta się jednym tchem. Jest napisana prostym językiem, który oddaje niesłychanie trudne emocje towarzyszące bohaterom, jak i realia Anglii XIX wieku. Postaci są barwne i pełne życia. Nie sposób ich nie polubić.
Evie mimo swojej nieśmiałości i jąkania, pokazała, jak potrafi być silna i jak bardzo może być uparta. Uczymy się od niej, że jeśli czegoś naprawdę pragniemy, znajdziemy sposób, by to osiągnąć. Jednocześnie widzimy, jak nasi bohaterowie zmieniają się na kolejnych stronach. Od potulności po bunt, od rozrzutności po zdyscyplinowanie, od lenistwa po pracowitość, od rozwiązłości po stabilizację.
Gdy przekręcałam ostatnią kartkę powieści, było mi żal, że to już koniec…
„Zimowy ślub” to trzecia część cyklu o Wallflowers autorstwa Lisy Kleypas. Ukazały się już „Sekrety letniej nocy” oraz „Jesienne zauroczenie”, a przed nami jeszcze czwarta część „Wiosna pełna tajemnic”.
Za możliwość przeczytania i napisania recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze