O władzy, jaką daje jedzenie
MAGDALENA MOSKAL • dawno temuPisałam już o dzieciach niejadkach, ale to temat rzeka. Dziś będzie nieco o jedzeniu od strony psychologicznej. Już dawno lekarze zaobserwowali, że dzieci w rodzinach alergików albo w rodzinach dysfunkcyjnych mają często kłopoty z jedzeniem. Co to może oznaczać?
Wiadomo, jedzenie jest funkcją potrzeb życiowych i apetytu, który ma korzenie w psychice. Oczywiście, są dzieci, które potrzebują mniej pokarmu niż inne, mają wolniejszą przemianę materii, ale często zdarza się, że nie jedzą, bo coś im przeszkadza w czerpaniu z niego przyjemności. Mali alergicyw rodzinach alergików kojarzą posiłki ze stresem, a często z bólem brzucha po zjedzeniu szkodzących mu produktów. W porze jedzenia wszyscy są spięci i zdenerwowani: zje coś czy nie zje. A jak nie zje, to co? Podać mu coś innego — niezdrowego, czy odpuścić? Ci, którzy znają problem, wiedzą, że "przegłodzenie" dziecka niewiele daje: i tak może nie zjeść niczego. Lekarze zalecają pilnowanie stałych pór posiłków i wprowadzenie rytuału: wszyscy siadają do stołu i zjadają z apetytem, nie zwracając przesadnej uwagi na niejadka. Oczywiście łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.
W rodzinach dysfunkcyjnych niejedzenie staje się sposobem zwrócenia na siebie uwagi. Dziecko czuje, że wtedy i tylko wtedy mama, tata, niania i Bóg wie, kto jeszcze, są do jego dyspozycji. Wygłupy, które urządzają dorośli, żeby niejadek otworzył buzię, też są w cenie: kiedy indziej tata pohuśta lampę, a mama wejdzie pod stół? Nawet w zdrowych kochających rodzinach dziecko szybko orientuje się, że niejedzenie pozwala mu sprawować w niej władzę— i szybko to wykorzystuje. Co wtedy robić? Koniecznie zrezygnować z cyrku przy posiłkach.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze