„Ti ti ti ślićny bobasku”, czyli o mówieniu do dziecka
![Urszula Rogalska](https://m.kafeteria.pl/ula-rogalska2-912f1fec82c83b1bc8,20,20,1,0.jpg)
![](https://m.kafeteria.pl/fotolia-15644758-subscri-aef0184,730,0,0,0.jpg)
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Każdy w swoim życiu zapewne spotkał się z takimi słowami:„nyny”, „amu”, „ti ti ti”, „niunio” itd.Można by wymieniać i wymieniać, aż strony, by nie starczyło. Kto takich słów używa? Nie, nie dzieci….tylko dorośli do dziecka, po to, by porozumieć się z dzieckiem. Czy faktycznie taki język dziecko lepiej rozumie? Hmm….
Ciocie, babcie, sąsiadki, mamusie i tatusiowie – zapamiętajcie, że mówienie do dziecka za pomocą znacznego zmiękczania i tzw. „pieszczenia się” niczego dobrego nie wnosi. Jedynie może przynieść szkody.
Dzieci na początku swojego rozwoju uczą się poprzez naśladownictwo. To my dorośli uczymy ich pierwszych słów i zdań. Dlatego też tak ważne jest, by do dzieci mówić normalnym językiem. Wszelkiego rodzaje „specjalne” nazwy nikomu nie służą. Oczywiście na początku wnoszą wiele radości i „słodyczy” do kontaktu z małym dzieckiem. Lecz kiedy maluch dorasta, źle się słucha dziecka, które ma kończyć przedszkole i nie potrafi poprawnie wymówić zwykłych rzeczy takich jak: „chcę jeść”, „daj mi cukierka” itp.
Ponadtonależy pamiętać, że trudno jest odzwyczaić dziecko od tzw. pieszeczenia się. Bywa, że dzieciom taki sposób mówienia pozostaje na długo prowadząc do wady wymowy i/lub zaburzonego słuchu fonemowego, odpowiedzialnego za prawidłowy zapis słyszanych wyrazów.
Niech każdy sam przeanalizuje, czy warto zatem do dzieci mówić normalnie czy używając zdrobnień?
![](https://i.wpimg.pl/100x0/m.autokult.pl/vnjbcw5keq8ribvkghb0gmh4-6388312.png)
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze