Z małym dzieckiem w wielką podróż
MAGDALENA MOSKAL • dawno temuW ostatnich "Wysokich Obcasach" przeczytałam świetny tekst Ludwiki Włodek-Biernat o podróżowaniu przez Azję ze swoim kilkuletnim synem i mężem. Niedawno koleżanka napisała mi, że na Camino de Santiago spotkała mamę z dwuipółletnim chłopczykiem, którzy pielgrzymują z Jeleniej Góry… od października. Czy z maluchem można i warto wybierać się w wielką podróż? Jakie są korzyści i jakie wady?
Pary przyzwyczajone do podróżowania we dwójkę muszą nastawić się na zupełnie inny rodzaj odbierania rzeczywistości. Kolega, który był z dwulatkiem w Chinach, zwierzył mi się, że mały bardzo spowalniał ich podróż, bo wszystko chciał robić sam — dobrze, że nie zechciał samodzielnie przejść całego Chińskiego Muru… Po paru tygodniach w Państwie Środka chłopczyk miał dosyć zaczepek Chińczyków, którzy ciągle chcieli się z nim fotografować; a po powrocie do domu odmawiał wyjścia na zewnątrz przez dobry miesiąc…
Ludwika Włodek-Biernat pisze, że ze strzępów myśli i zdań synka odgaduje, że musi on mieć w głowie niezły miszmasz: nie dzilei rzeczy na egzotyczne i zwyczajne, z podobną uwagą wypowiada się o butelce Coli co o premierze Putinie. Podczas podróży porządkował też rzeczy z dalekiej przeszłości, ciekawe więc, kiedy przetrawi wrażenia z obecnej podróży i ile z niej zapamięta? Oczywiście obecność malucha łagodziła obyczaje współtowarzyszy podróży: chłopczyk zjednywał sobie gospodarzy, a nawet wrogów. Rodzice, którzy ośmielili się na daleką wyprawę z maluchem, twierdzą zgodnie: podróżowanie z dzieckiem, mimo utrudnień, to wielka frajda.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze