Ślub humanistyczny
REDAKCJA • dawno temuDopiero w 4 lata po pierwszym w Polsce ślubie humanistycznym dowiedzieliśmy się przypadkiem – ja i mój narzeczony – że coś takiego w ogóle istnieje. I ucieszyliśmy się, chociaż od 10 lat żyjemy na kocią łapę i dobrze nam z tym. Ludzie myślący racjonalnie nie chcą składać pompatycznych obietnic bez pokrycia. Oni pragną żyć – razem – i zobaczyć, co z tego wyniknie. Nie widzę w tym nic złego i mam nadzieję, że nasi rodzice też wkrótce nas zrozumieją, a nawet poprą. Nie wspominając o przyjaciołach.
Czeka nas walka. Nie mamy refleksu – dopiero w 4 lata po pierwszym w Polsce ślubie humanistycznym dowiedzieliśmy się przypadkiem – ja i mój narzeczony – że coś takiego w ogóle istnieje. I ucieszyliśmy się, chociaż od 10 lat żyjemy na kocią łapę i dobrze nam z tym.
Zawsze uważaliśmy, że śluby urzędowe i kościelne to szopki, a idea monogamicznego związku dwóch istot to najintymniejsza rzecz z możliwych, i głupotą jest przysięganie sobie wielkich rzeczy w obecności setek (najczęściej obojętnych, za to zgłodniałych i spragnionych) świadków, pod groźbą późniejszego „rozliczenia”. Bo jeśli coś sobie ważnego przysięgamy w odosobnieniu, po cichutku, a potem jedno z nas tę przysięgę łamie, to… nadal jesteśmy wolni. Możemy sobie wybaczyć lub nie, zostać razem lub się rozejść. Ale nic oficjalnego nie obliguje nas – ludzi czasem słabych, czasem silnych – do marnowania całego życia w imię cudzych, zakłamanych ideałów.
Czeka nas walka, jak mówiłam. Bo właśnie się ugięliśmy (mamy dziecko w drodze) i postanowiliśmy ten nieszczęsny ślub oficjalny wziąć – dla naszych katolickich krewnych i zwykłej wygody w szpitalach, bankach czy urzędach. Mieszkamy w małej miejscowości. I to głównie z rodzinami będziemy teraz musieli przeprowadzić poważne rozmowy, bo mimo zaawansowanych przygotowań odwołaliśmy ślub kościelny i przełożyliśmy datę intymnej przysięgi do czasu, gdy dowiemy się więcej, nawiążemy kontakty, przygotujemy się duchowo. Być może nasza córka będzie już na świecie i potowarzyszy nam… Zrozumieliśmy, że jako ateiści postąpilibyśmy nieuczciwie, przekraczając próg Kościoła – choć czynią tak również Katolicy.
Wiem, że Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów jest wyśmiewane i nazywane sektą, naczytałam się w necie. Ale wiem też, że w chwili znacznego i niespodziewanego, a jakże radosnego odświeżenia składu Sejmu:-) pojawia się szansa na to, iż doczekamy legalizacji tej cudownej opcji, jaką daje ślub humanistyczny.
Wątpiących uspokajam: wcale nie jest tak, że USC uniemożliwia wzięcie ślubu „oryginalnego”. Po prostu ta oryginalność kosztuje słono, gdyż trzeba za pieniądze „wypożyczyć” urzędnika i „porwać” go w jakieś szalone miejsce, lub skorzystać z usług specjalnego biura podróży, które zorganizuje ślub w dowolnej lokalizacji i scenerii na świecie – ślub, który następnie zostanie „nostryfikowany” i uznany w Polsce. Co też kosztuje.
Nie jest zatem prawdą, że chętnymi do ślubów humanistycznych kieruje jedynie chęć silenia się na inność. To jest duchowa potrzeba niezależności, autentyczności i bycia sobą, nawet w indywidualnej treści przysięgi.
Bo ludzie myślący racjonalnie nie chcą składać pompatycznych obietnic bez pokrycia. Oni pragną żyć – razem – i zobaczyć, co z tego wyniknie.
Nie widzę w tym nic złego i mam nadzieję, że nasi rodzice też wkrótce nas zrozumieją, a nawet poprą. Nie wspominając o przyjaciołach.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze