Pomoc na siłę
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuCzy pomagamy innym, bo jesteśmy dobrymi ludźmi czy także dlatego, że chcemy poczuć się dobrze? Co sądzicie o takim pomaganiu na siłę, o wchodzeniu w butach do czyjegoś życia, o życiu problemami innych i wreszcie o pomaganiu innym po to, by samemu poczuć się lepiej?
Czy pomagamy innym, bo jesteśmy dobrymi ludźmi czy także dlatego, że chcemy poczuć się dobrze?
Kiedyś pracowała ze mną dziewczyna, którą określiłabym: „do rany przyłóż”. Była chętna pomagać wszystkim i we wszystkim. Potrafiła wszystko załatwić, poradzić, wysłuchać.
Zazwyczaj sama proponowała pomoc. Szybko jednak znaleźli się wokół niej tacy, którzy zaczęli nadużywać jej dobroci, a nawet wykorzystywać ją. A ona z dobroci lub z naiwności się dawała.
Pomoc zaczynała się od najdrobniejszych rzeczy, które nazwałabym uprzejmymi: zawsze idąc do sklepiku na parterze naszego wydawnictwa pytała czy komuś coś przynieść, proponowała zrobienie herbaty lub kawy, gdy sama szła do naszej kuchni. Nie było dla niej problemem podwiezienie kogoś do domu, a nawet pomoc we wnoszeniu zakupów lub dziecięcego fotelika na czwarte piętro bez windy. Była po prostu uczynną, sympatyczną dziewczyną.
Gdy jednak niektórzy prosili ją o pomoc w przeprowadzce, remoncie, pożyczali drobne kwoty, wykorzystywali jej znajomości do załatwienia różnych rzeczy, w tym także do zmiany pracy, otrzymania pożyczki w banku, miałam wrażenie, że to za dużo i nie rozumiałam, dlaczego ze szczerym uśmiecham na ustach na wszystko się godzi.
Basia pomagała nawet tym, którzy o to nie prosili. Gdy nasza sekretarka była w trakcie rozwodu z mężem, Basia sama zaproponowała jej pomoc, poleciła świetnego prawnika i wyciągała ją na pogaduchy, żeby wesprzeć bidulę w ciężkiej sytuacji.
Basia nie miała właściwie swojego życia, żyła życiem innym, ich sprawami. Uśmiechała się szczerze, zawsze była naładowana pozytywną energią, to się czuło. Dzieliła się nią ze wszystkimi.
Kiedyś rozmawiałyśmy szczerze. Basia się otworzyła, a nawet wypłakała. Przyznała, że jest jej ciężko. Że każdy zbyt dużo od niej oczekuje, że ludzie opowiadają jej o swoich problemach, a ona dostając taką dawkę negatywnych emocji, nie może się potem pozbierać i trudno jej przejść do porządku dziennego. Wciąż martwi się o różnych ludzi i przykro jej jest, gdy ktoś cierpi. Chciałaby uwolnić się od tego ciężaru, nie czuć, że tyle od niej zależy i tylu osobom jest potrzebna, ale nie potrafi, nie wie jak. Dowiedziałam się również, że w pewien sposób pomaganie jest jej potrzebne, bo przyjemnie jest myśleć o sobie jak o dobrym człowieku. Myśleć: jestem komuś potrzebna.
Co sądzicie o takim pomaganiu na siłę, o wchodzeniu w butach do czyjegoś życia, o wykorzystywaniu tej pomocy przez innych, o nadużywaniu czyjejś dobroci, o życiu problemami innych i wreszcie o pomaganiu innym po to, by samemu poczuć się lepiej?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze