Śmierdzący problem
MAGDALENA TRAWIŃSKA-GOSIK • dawno temuPrzeprowadzałam kiedyś rozmowę ze znanym mężczyzną. Miał tak cuchnący oddech – wynikający prawdopodobnie z dolegliwości żołądkowych - że wprost nie dało się oddychać. Po kilku zdaniach miałam dość, ale wywiad musiał zostać opublikowany, więc go dzielnie kontynuowałam – gdy on mówił, ja starałam się wstrzymywać oddech. Czy powinnam zwrócić „gwieździe” uprzejmą uwagę? Jak zachować się w takiej sytuacji, przemilczeć i męczyć się, czy powiedzieć wprost. Może macie jakieś zabawne i taktowne pomysły na rozwiązanie problemu po koleżeńsku. Może spotkało Was coś podobnego i chcecie się podzielić z innymi swoją metodą na tego typu nieprzyjemne sytuacje. Piszcie.
Moja znajoma miała w pracy kolegę, który smarkał w kartki papieru i układał taki stosik na biurku, do tego śmierdział niesamowicie przechodzonymi skarpetami i potem. Koleżanka próbowała jakoś sobie z tym poradzić – tzn. notorycznie wietrzyła pokój, ostentacyjnie otwierała okno, gdy on wchodził do pokoju, mając nadzieję, że ten wreszcie zrozumie. Poza tym spożywała drugie śniadanie i piła kawę wyłącznie w pokoju obok, gdzie pracowały dwie przemiłe sekretarki. Prosiła nawet o przeniesienie do innego pokoju, lecz spotkała się z niezrozumieniem szefa. Na jej tłumaczenia, że jej współpracownik wydziela zapachy, których ona nie jest w stanie zaakceptować, usłyszała: „Pani Basiu, proszę nie przesadzać”. Inna sprawa, że w firmie nie było ani jednego wolnego miejsca w pokojach, a Baśka nie chciała zamiany, bo nie chciała unieszczęśliwiać na siłę innej koleżanki z pracy. Tak męczyła się ze śmierdzielem jeszcze dwa miesiące, opowiadając jak jej praca doprowadza ją do odruchów wymiotnych, aż wreszcie odpowiedziała na pierwsze lepsze ogłoszenie i czmychnęła stamtąd.
Pamiętam podobny epizod z mojej dawnej pracy. W pokoju informatyków pachniało tak brzydko, że sekretarka ukrywała pod ich biurkami dekoracyjne kostki zapachowe i ciągle wietrzyła im pokój. Co zastanawiające, w pokoju pracowała także informatyczka i to ona wydzielała najostrzejsze zapachy, głównie potu. Nie malowała się i jak sądzę nie używała żadnych dezodorantów, nie wyglądała na brudną, ale jak widać, mydło i szampon to za mało. Nie mogłam stać koło niej, a gdy przychodziła na chwilę do mojego pokoju, natychmiast otwierałam okno, by nikt nie pomyślał, że to ja tak nasmrodziłam. Pamiętam, że zastanawiałyśmy się z dziewczynami co zrobić, powiedzieć wprost, ale jak — by nikogo nie urazić i nie obrazić. Wiem, że nos przyzwyczaja się do zapachów i po pewnym czasie nie wyczuwa ich tak silnie, za to otoczenie czuje je bardzo dobrze i się męczy. Sprawa na szczęście się rozwiała, bo kilkoro informatyków po prostu przestało dla nas pracować, a przyjęci nowi współpracownicy byli czyści i zadbani.
Przeprowadzałam kiedyś rozmowę ze znanym mężczyzną, którego nazwiska nie wspomnę. Miał tak cuchnący oddech – wynikający prawdopodobnie z jakiś dolegliwości żołądkowych — że wprost nie dało się oddychać. Po kilku zdaniach miałam dość, ale wywiad musiał zostać opublikowany, więc znosiłam to dzielnie – gdy on mówił, ja starałam się wstrzymywać oddech na tyle, na ile się dało. Nie piłam swojej kawy, bo po prostu nie mogłam. Czy powinnam zwrócić „gwieździe” uprzejmą uwagę, że ma przykry zapach z ust i że nie jestem w stanie tego wytrzymać?
To pytanie do Was. Jak zachować się w takiej sytuacji, przemilczeć i męczyć się, czy powiedzieć wprost o cuchnącym problemie? Może macie jakieś zabawne i taktowne pomysły na rozwiązanie problemu po koleżeńsku. Może spotkało Was coś podobnego i chcecie się podzielić z innymi swoją metodą na tego typu nieprzyjemne sytuacje. Piszcie.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze