Tegoroczna jesień upływa mi pod znakiem lakierów w naprawdę ciemnych kolorach, których od dość dawna unikałam – nawet jeżeli są trwałe, to otarcia i odpryski są bardzo mocno widoczne, a zmywanie ich z paznokci to prawdziwa katorga, ale nie w przypadku tego.
Mój kolor, zwący się Black Iris, pochodzi z kolekcji Violet Underground. Odcień doskonale opisuje sama nazwa – nie jest to ani brąz, ani fiolet, ani czerń. Przy jednej warstwie jest bardziej śliwkowy, przy dwóch – już niemal czarny. W obydwu przypadkach paznokcie są bez smug, nawet bez specjalnego starania się. Konsystencja i pędzelek z resztą zasługują na ogromną pochwałę – malowanie jest przyjemne i bardzo precyzyjne. Nawet buteleczka świetnie leży w dłoni – jest jak wielka kostka lodu. Sam lakier jest dość gęsty, ale zaskakująco szybko schnie, nawet gdy nakładam go grubą warstwą.
Po wyschnięciu lakier jest na paznokciach bardzo elastyczny, jakby lekko „gumowy”, więc odporny na uderzenia i odpryski, niestety warto go zabezpieczyć top coatem, bo nawet kilkanaście godzin po pomalowaniu może odbić się o pościel, porysować i dość szybko traci połysk. Za to przy bardzo intensywnych pracach domowych bez rękawic, brzegi paznokci zaczęły się lekko ścierać dopiero po 3 dniach – to chyba mój osobisty rekord, żaden lakier tego nie przetrwałby tak długo!
Choć jest bardzo mocno pigmentowany, zmywa się bez trudu nawet delikatnym zmywaczem – nie wpływa pod paznokcie i nie brudzi skórek, a do zmycia wszystkich palców wystarczył 1 wacik! Po zmyciu paznokcie były bardzo gładkie i błyszczące, jakby z wypełnionymi ubytkami i mam pewność, że nie jest to zasługa zmywacza, czy innego kosmetyku, ale właśnie tego lakieru.
Mimo wysokiej ceny, gorąco polecam – lakier jest jej warty!
Producent | Estee Lauder |
---|---|
Kategoria | Dłonie |
Rodzaj | Lakiery |
Przybliżona cena | 95.00 PLN |