Każdego dnia choroba odbiera jej mamę
REDAKCJA • dawno temuJak godnie znieść chorobę, której nie da się wyleczyć? Stanisława na to pytanie nie potrafi odpowiedzieć. Przynajmniej od kilkunastu miesięcy jej organizm jest tak wyniszczony, że nie może już normalnie funkcjonować. Ania zrobiłaby wszystko, by odebrać mamie choć trochę cierpienia.
Mama – najważniejsza osoba w życiu każdego człowieka. Czasem jest tak, że to dziecko musi przejąć stery i walczyć za rodzica.
Tak było w przypadku Stanisławy Herda i jej córki Ani. Wspierają się od zawsze. Szczególnie trudno było wtedy, kiedy u ojca Ani zdiagnozowano złośliwy nowotwór. Pierwsze lata zmagania się z chorobą były znośne, ale jak przyznaje Ania, końcówka była straszna. Stanisława cierpliwie znosiła każdy, nawet najtrudniejszy dzień. Chciała, by mąż mógł odejść z godnością.
Był 2006 rok. Zdrowie Stanisławy też zaczęło szwankować. Na początku pojawiły się stany lękowe, obolałe, trzęsące się ręce, nogi i kręgosłup. Nikt objawów nie brał na poważnie. Każdy uważał, że to po prostu efekt przemęczenia, życia w ciągłym stresie. Tak uważali lekarze, w to wierzyła też Ania.
Trzy lata później mężczyzna zmarł po ciężkiej walce z rakiem. Objawy u Stanisławy – zamiast słabnąć — zaczęły się nasilać. Odszedł rak, a zaczęło kwitnąć coś nowego. Ania jeździła z mamą na różne badania, konsultacje. Rzuciła nawet pracę.
Wszyscy powoli podejrzewali już, co odbiera życie Stanisławie, ale na ostateczną diagnozę musiały czekać prawie do 2014 roku.
„Bo mama nie robi się sina”
Stanisława choruje na Parkinsona. „Choroba starszych”, „trzęsące się ręce” – to najpopularniejsze hasła, które się z tym kojarzą. Jednak mało mają wspólnego z codziennością chorego i jego opiekuna – gdyby Parkinson oznaczał tylko takie objawy, obu stronom żyłoby się całkiem normalnie.
Wszystko zaczyna się głęboko w komórkach nerwowych. U chorych z czasem obumierają kolejne komórki zadomowione w tej części mózgu zwanej istotą czarną. Sygnały z mózgu nie docierają do konkretnych części ciała. Nie trudno wyobrazić sobie, jak organizm powoli staje się niesamodzielny.
Zanim jednak mama Ani dowiedziała się o diagnozie, wielu lekarzy przyglądało się jej przypadkowi. Konsultacje u neurologów, psychiatrów, jedni odsyłali kobiety do drugich. Gdy już było wiadome, jaka choroba odbiera Stanisławie życie, rozpoczęła się walka o każdy dzień. A było coraz trudniej.
Męczarnia, której nic nie potrafiło skrócić. Jedyne, co pozostało sprawne, to umysł – Stanisława była świadoma tego, co się dzieje. I to jeszcze silniej potęgowało jej strach i pogarszało ogólny stan zdrowia. A najgorsze było dopiero przed nimi.
Marzec tego roku. Stanisława trafiła o lasce na oddział szpitala psychiatrycznego, by lekarze „mogli lepiej przyjrzeć się przypadkowi”. Pobyt trwał prawie miesiąc, a stan kobiety był wciąż taki sam. Leki uspokajające, antydepresyjne, nasenne — nic nie pomagało.
Dzień po wypisie ze szpitala Stanisława wróciła do niego, tym razem z powodu niemożności przyjmowania ani pokarmów, ani płynów. W szpitalu założono sondę, a córkę odesłano do domu, zapewniając, że mamie „trzeba się przyjrzeć, poobserwować”. Jednak zamiast obserwacji był wypis w środku nocy i przyjazd karetki z wycieńczoną kobietą do domu. Stanisławie założyli sondę do nosa, a na miejscu dali córce do ręki strzykawkę i zapewnili, że „żywienie przez sondę to nic trudnego”.
W domu Stanisława spędziła nieco ponad dzień. Coraz silniej kaszlała, krztusiła się. W końcu trzeba było ponownie wzywać pogotowie, które odmówiło przyjazdu, twierdząc, że skoro pacjentkę dopiero co wypisano ze szpitala, to pogotowie nic nie pomoże.
— Dzwoniliśmy tam jeszcze kilka razy, ale mówili, że nie można panikować. Skoro mama nie robi się fioletowo-sina, to nie ma zagrożenia życia i trzeba dzwonić do lekarza dyżurnego. Gdy wreszcie zaczęła się robić sina, wymusiłam przyjazd. W ostatniej chwili. W szpitalu leżała nieprzytomna trzy doby – mówi Ania. Powód hospitalizacji? Zachłystowe zapalenie płuc.
20 proc. – tyle na początku szans na przeżycie dawali Stanisławie lekarze.
Jak potoczyła się historia Stanisławy i jej córki? Jak można pomóc?
Źródło: kobieta.wp.pl
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze