Idź z dzieckiem na koncert punkowy!
REDAKCJA • dawno temuMy, czterdziestolatki, wychowaliśmy się na rocku i punku. Czemu nie towarzyszyć dzieciakom na koncertach, nie chodzić w tych samych koszulkach? Nawet gdy jesteśmy zapracowani, jeden wieczór w miesiącu nie zbawi nas ani nie zrujnuje. Byłam z synem na czterech koncertach Kultu. Czułam euforię, o jakiej opowiadają mi koleżanki po sesji fitnessu. Nie mam u nich zrozumienia – twierdzą, że muzyka ich dzieci jest nie do słuchania… Kiedy ostatnio próbowałaś?
Mam 40 lat, jestem singielką, mamą czternastolatka. Bardzo często chodzę na koncerty rockowe, sama, z przyjacielem, czy we troje, ponieważ weszło mi to w krew w młodości. Nie szukam jedynie swoich dawnych idoli – lubię odkrywać nowych twórców, a syn mi w tym pomaga.
Pomimo całego polskiego narzekactwa na rzekome zepsucie młodzieży, brak skomunikowania z rodzicami etc., jestem zbudowana na tym, co często widzę na imprezach tego typu. Od 8 lat jestem fanką punkowego zespołu kanadyjskiego Billy Talent, z wokalistą o polskich korzeniach. Staram się być na każdej ich trasie w Europie. W Polsce – oczywistość. To ja zafascynowałam syna ich muzyką, nie odwrotnie. Najmłodsi fani grupy mają na oko 10–12 lat:), górnej granicy nie widzę. Muzyka jest ostra, podczas koncertów szaleje sprzedaż alkoholu, w kameralnych klubach typu Proxima czy Stodoła odchodzi palenie papierosów. Punk to wszak żywioł trudny do opanowania.
A jednak… Fantastyczne jest to, że rodzice przywożą swoje nastoletnie dzieci na te koncerty. Albo czekają na zewnątrz, albo kupują też bilet sobie i spędzają wieczór przy barku, w całkowitej harmonii z otoczeniem. Zarumienione ze szczęścia, przepocone, wyskakane dzieciaki co jakiś czas wybiegają z sali i „meldują się” u mamy czy taty. Nie widać w tych relacjach obciachu, kontroli, niechęci… To piękne i naturalne.
Nie tak dawno, zaledwie dwadzieścia parę lat temu, komórek nie było, a moja mama umierała z niepokoju, gdy szłam na koncert. Było nie do pomyślenia, żeby mi towarzyszyła, sprawdziła naocznie, co mnie ekscytuje i dlaczego nie ma w tym żadnego zagrożenia. Nie paliłam, nie piłam, nie brałam prochów. Byłam grzeczną dziewczynką z dobrymi stopniami. Dziś też nie jest tak, że wszystkie małolaty błądzą. Uważam jednak, że wiek 13–14 lat to za wcześnie, by dziecko spędzało pół nocy poza domem. I wbrew pozorom, nastolatki nie najgorzej reagują na to, że rodzic interesuje się ich pasjami, chce też spróbować czegoś nowego, poszerzyć horyzonty. Widzę na koncertach fajną zbiorową komitywę międzypokoleniową, nie opieram się jedynie na moich relacjach z synem.
My, czterdziestolatki, wychowaliśmy się przecież na rocku i punku. Czemu nie towarzyszyć dzieciakom na koncertach, nie chodzić w tych samych koszulkach? Nawet gdy jesteśmy zapracowani, jeden wieczór w miesiącu nie zbawi nas ani nie zrujnuje. Byłam z synem na czterech koncertach Kultu i naprawdę nie potrafię powiedzieć, które z nas skakało wyżej i krzyczało głośniej. Czułam euforię, o jakiej opowiadają mi koleżanki po sesji fitnessu. Nie mam u nich zrozumienia – twierdzą, że muzyka ich dzieci jest nie do słuchania…
Kiedy ostatnio próbowałaś?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze