Już od jakiegoś czasu demografowie ostrzegają, że jako naród kurczymy się i za kilkadziesiąt lat będziemy czytać o sobie jako o blisko 40-milionowym narodzie jedynie w podręcznikach do historii. W Polsce rodzi się za mało dzieci. Powstaje więc pytanie, z czego wynika ujemny przyrost naturalny w naszym kraju. Na pewno dynamika wzrostu populacji osłabła, gdy zaadaptowaliśmy wzorce i hierarchię wartości państw zamożnego Zachodu (najpierw kariera i czas dla siebie, potem dziecko; nie można myśleć o założeniu rodziny bez solidnych podstaw materialnych). Jednak nie wszystko można tłumaczyć zapatrzeniem Polek w wyemancypowane Zachodnioeuropejki.
Wiele Polek narzeka, że trudniej im myśleć o macierzyństwie, gdy nie mają umowy o pracę i gwarancji świadczeń, gdy powrót do pracy po urlopie macierzyńskim jest zagrożony. Winą za obecny stan rzeczy obarcza się także parlamentarzystów i rząd – że nie stworzyli zapisów, które lepiej chroniłyby prawa kobiet. Czy prawo jest jednak w stanie zmienić mentalność pracodawcy, tak by równie chętnie zatrudniał kobiety co mężczyzn?
W tym tygodniu chcemy się zapytać o Wasze pomysły na ułatwienie kobietom macierzyństwa. W jaki sposób państwo powinno dbać o przyrost naturalny? Jak daleko państwo powinno ingerować w stosunki pracownik-pracodawca, by kobiety nie obawiały się, że macierzyństwo stanie się dla nich równoznaczne z bezrobociem, bądź że ciąża przetrąci kręgosłup karierze? Do czego prawo powinno zobowiązywać pracodawcę (tak by można było owo prawo egzekwować)?